"Nie chodzi o to, żeby nie karać kierowców jeżdżących niezgodnie z przepisami, ale o to, by robić to legalnie" - wyjaśnia dziennikowi.pl Stanisław Wileński, rzecznik praw obywatelskich.
Daltego zapowiada, że zrobi wszystko, by straż miejska nie karała kierowców za przekraczanie prędkości na podstawie zdjęć z fotoradarów. Bo choć upoważnił ją do tego minister spraw wewnętrznych w rozporządzeniu z grudnia 2002 roku, nie mają takich praw. Prawo o ruchu drogowym im bowiem na to nie pozwala.
Strażnicy miejscy, jak wyjaśnia rzecznik, powinni zająć się nakładaniem blokad na koła za złe parkowanie i odholowywaniem źle zaparkowanych samochodów. Nie mogą więc nawet zatrzymywać pojazdów w ruchu: tak samochodów, jak rowerów czy motocykli. Mogą tylko asystować przy tym policji.
Dlatego sprawa trafi do Trybunału Konstytucyjnego. Jeśli sędziowie uznają, że rzecznik ma rację, orzeknie, że rozporządzenie ministerialne jest niezgodne z prawem. Nie oznacza to jednak, że strażnicy miejscy z fotoradarami od razu znikną z ulic. Bo ministerstwo spraw wewnętrznych może dostać czas na dostosowanie prawa do istniejącej rzeczywistości. A to może zająć mu nawet rok.