Przyznam jednak, że istnieje jeszcze jedna różnica. Tak mi się cudownie ułożyło, że mam wyjątkowego pracodawcę. Pracodawcę, który dostrzega to, że kobieta, która jest młodą mamą, potrzebuje szczególnej organizacji dnia pracy. Dopóki nie miałam dzieci, nagrywałam dwa odcinki "Rozmów w toku" dziennie. Kiedy pojawiły się dzieci i konieczność karmienia piersią, okazało się, że mogę nagrywać najwyżej jeden odcinek.

Oczywiście, to droższe dla mojego pracodawcy. Ale tak naprawdę i tak bardziej mu się to opłaca - jestem na miejscu i nadal pracuję. Mój szef zdaje sobie sprawę, że gdybym musiała iść na cały dzień do pracy, to nie miałabym możliwości karmienia i przynajmniej w tym pierwszym okresie zostałabym w domu. Można więc powiedzieć, że w ten sposób mój pracodawca nie traci pracownika, w którego kiedyś zainwestował i dodatkowo nie musi nikogo szkolić na moje miejsce. Taki sposób myślenia można przełożyć na każdego pracodawcę i każdy zakład pracy.

Zatrudnianie nowego człowieka jest często o wiele mniej opłacalne niż pójście na rękę kobiecie, która ma doświadczenie i była do tej pory lojalnym pracownikiem. Wystarczy tylko zrozumieć, że potrzebuje ona okresu przejściowego w pierwszym etapie życia dziecka karmionego piersią.

Niektóre kobiety zechcą wykorzystać dłuższy urlop macierzyński, ale czasami nie ma przeszkód, żeby w miarę szybko wrócić do pracy i wtedy idealnie sprawdziłoby się dostosowanie czasu pracy do potrzeb pracującej mamy. Chodzi o to, żeby móc nakarmić dziecko w specjalnie do tego przystosowanym pokoju, lub móc wyjść na chwilę, żeby zrobić to w domu. Zresztą nie każdy zawód wymaga ośmiogodzinnego dnia pracy przy biurku. Część obowiązków przecież można wykonać przy komputerze w domu lub przez telefon. Na szczęście żyjemy w czasach internetu. Korzyści dla pracodawcy będę nieocenione: będzie miał oddanego pracownika związanego z firmą.

Ja sama nie wykorzystałam pełnego urlopu. Tym, co ułatwia godzenie pracy z macierzyństwem, jest na pewno komfort, jaki daje mamie dobra opiekunka. W tym przypadku także jestem w szczęśliwej sytuacji, bo mogę dzieci zostawić z babciami. To jest na pewno okoliczność sprzyjająca. Wiem, że dzieci zostawiam w dobrych rękach i mam spokojne myśli. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że często ogromnym problemem jest znalezienie zaufanej osoby - dobrej opiekunki, która zostałaby przy dziecku. Wiąże się też to z kosztami - niestety trudno apelować do pracodawcy o dodatkowe pieniądze na ten cel...

Na pewno jednak można i trzeba rozmawiać z pracodawcami na temat tego, kiedy - i na jakich warunkach -wrócić do pracy po macierzyńskim. Chciałabym zaapelować do kobiet, żeby nie bały się o tym rozmawiać ze swoimi przełożonymi. Nieraz rozwiązania, które wydawałyby się nierealne, okazują się nagle możliwe. Trzeba tylko zacząć rozmowę. Sama pamiętam, że na początku miałam opory. Nie wiedziałam, jak to będzie wyglądało. Moja praca była bardzo czasochłonna. Zadawałam sobie pytanie, dlaczego pracodawca miałby się zgodzić na inny tryb pracy?

Obawiałam się, że sobie nie dam rady. Jednak nadszedł dzień, kiedy usiadłam z przełożonymi i porozmawialiśmy o tym, jak sobie wyobrażam powrót do pracy. Przedstawiłam, co mogę zaproponować i udało się osiągnąć kompromis. Oczywiście w fabryce, w której jest zatrudnionych 4 tys. pracownic, pójście każdej na rękę byłoby trudniejsze.

Paradoksalnie jednak dzięki doświadczeniu w tej materii łatwiej można by wypracować korzystny dla wszystkich schemat. Dlatego niech kobiety przełamią własny strach i zadbają o swoje prawa. Nie mają nic do stracenia. Pracodawcy sami nie wyjdą naprzeciw. Dopóki więc nie będziemy o tym pisać i mówić, dopóty przełożeni nie będą traktować przychylnie kobiet, które mają dodatkowe wymagania. Trzeba udowodnić, że nie jest to postawa roszczeniowa, tylko układ wygodny dla obu stron. Kobiety muszą przedstawić ofertę, na której skorzystają wszyscy. Pamiętajmy, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Pracodawcy to też ludzie, którzy albo mają dzieci i wiedzą, z czym to się wiąże, albo już to przeżyli, ale pamiętają, że nie jest to łatwe.

Apeluję do pracodawców, by - siedząc przy komputerze i układając grafik na następny tydzień oraz zastanawiając się, jak rozsądnie wykorzystać pracowników - pamiętali o matkach z małymi dziećmi.

Ewa Drzyzga, obecnie dziennikarka TVN prowadząca talk-show - "Rozmowy w toku", wcześniej dziennikarka RMF FM, gdzie prowadziła m.in. poranne serwisy informacyjne, współpracowała także z telewizją Polsat. Trzykrotnie uhonorowana Telekamerą. Mama dwojga dzieci (2 lata i 4 m-ce)

















Reklama