Byli tacy szczęśliwi. Wikusia urodziła się trzy miesiące temu. Śliczna, zdrowa dziewczynka. W święta wielkanocne ją ochrzcili. Wszystko układało się tak wspaniale. Mieli w Olsztynie własne mieszkanie. Prawie skończyli je urządzać. Radosław Marcjanik kilka dni temu kupił aparat fotograficzny. Chciał zrobić swojej córeczce jak najwięcej zdjęć. Żeby były na stare lata. Ona przecież kiedyś miała mieć rodzinę. Żeby mogła powspominać...- pisze "Fakt". "Sześć zdjęć zdążyłem zrobić. To wszystko, co mi po niej zostało..." - płacze mężczyzna.



Tego dnia Monika postanowiła odwiedzić swoją mamę, Zofię, która mieszkała w Klebarku Wiejskim. To tylko 15 kilometrów od Olsztyna. Odwiedziny nie trwały długo. Pani Zofia postanowiła, że pojedzie z córką i wnuczką do Olsztyna. Wsadziły małą do fotelika, zapięły pasy. Czerwone renault clio ruszyło w drogę.



Czesław Sz. pił już kilka godzin. Ledwo wstał od stołu, na którym wciąż jeszcze były butelki z wódką. Zachwiał się i niepewnym krokiem wyszedł z domu. Wsiadł do swojego passata i ruszył. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie powinien prowadzić.



Daleko ujechać się nie dało. Zamroczony alkoholem szybko stacił panowanie nad samochodem. Zjechał nagle ze swojego pasa ruchu. Nawet nie zarejestrował momentu, w którym jego passat zmiażdżył przód renault clio. Monika zginęła na miejscu. Jadąca obok niej pani Zofia cała połamana trafiła do szpitala. Wikusię próbowało ratować pogotowie, ale zmarła.



Sz. nic się nie stało. Wysiadł z samochodu. Kiedy zamroczony zrozumiał wreszcie, co się stało, zaczął opowiadać pracownikom pogotowia, że coś go boli. Zabrano go do szpitala. We krwi miał 2 promile alkoholu. Pod jego salą policja postawiła ochronę. Mundurowi obawiali się, że zrozpaczona rodzina ofiar będzie mu chciała wymierzyć sprawiedliwość. Aresztowano go na 3 miesiące. Grozi mu 12 lat więzienia. Według rodziny ofiar - tylko 12 lat.



"On nie hamował. Po prostu wjechał w nas. Monika nie miała szans, żeby uciec..." - leżąca w szpitalu pani Zofia nie może się uspokoić. "I teraz mówią, że to było nieumyślne spowodowanie śmierci. Przecież on był pijany! To morderca".



W sobotę odbył się pogrzeb Moniki i Wikusi. Do trumienki małej Wiktorii jej ojciec włożył ukochaną grzechotkę dziewczynki. Gdy trumny składano do ziemi, klęczał przed grobem. Już nawet nie płakał. Na jego twarzy było cierpienie, którego nie da się opisać słowami.























Reklama