Wszystko zaczęło się już 7 lat temu. To wtedy Mariola zaczęła dokarmiać okoliczne koty. Bezdomne dachowce gromadziły się na podwórku. A to nie było w smak Stefanii. Nie miała gdzie wypuszczać ukochanego kotka. A Pusia potrzebowała przestrzeni. Dachowce kilka razy zaatakowały bezbronną Pusię - czytamy w "Fakcie".

Reklama

"Ta jędza je nasłała" - Stefania nie ma najmniejszych wątpliwości. Sąsiadki zaczęły się zwalczać. Jedna przeganiała kociaki drugiej. Docinały sobie, mijając się na klatce. "Kilka dni temu kotek mocno przytulił się do mnie, jakby przeczuwał coś strasznego" - wspomina w "Fakcie" pani Stefania, ściskając w dłoni zdjęcie Pusi. Tego feralnego niedzielnego poranka kobiety wpadły na siebie, na schodkach, przed domem. "Zabierzesz stąd to kocisko czy nie?" - spytała pani Mariola. "A co tobie do tego" - ucięła pani Stefania.

Jedna rzuciła się na drugą. Najpierw w ruch poszły ręce i paznokcie. Potem już zaczęły okładać się wszystkim, co wpadło im pod rękę. A między nogami kręciła się gdzieś Pusia. Jeden z razów musiał i ją dosięgnąć. Kotek uszedł kilka kroków, zachwiał się na łapkach i padł martwy na podwórku - pisze "Fakt".

Po awanturze obie kobiety wezwały policję. Pani Mariola zgłosiła pobicie. Stefania doniosła o zgładzeniu kotka. Mundurowi przeprowadzą niebawem sekcję zwłok zwierzątka. "Nie daruję jej tego" - mówi pani Stefania.