Pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej zarzucił G. (pułkownikowi WP w stanie spoczynku), że bezprawnie przedłużył w 1951 r. areszt dwóch oficerów wojska płk. Stefana Biernackiego i kmdr. Wacława Krzywca - uczestników rzekomego "spisku w wojsku". G. podpisał odpowiednie nakazy już po upływie terminu ich aresztu, wobec czego - według IPN - powinni oni być wypuszczeni na wolność, a skoro się tak nie stało, G. jest winny bezprawnego pozbawienia ich wolności. Obrona twierdzi, że nawet uchybienia przy przedłużaniu aresztów nie oznaczają bezprawnego uwięzienia.

Reklama

Na drugim podsądnym, b. oficerze śledczym Głównego Zarządu Informacji WP Tadeuszu J. ciąży zarzut znęcania się nad płk. Franciszkiem Skibińskim. Zdaniem IPN, wielokrotnie przesłuchiwał on więźnia, pozbawiając go snu, zmierzając do załamania fizycznego i psychicznego - by przyznał się do udziału w szpiegowskiej organizacji i by składał wyjaśnienia zgodne z koncepcją Informacji. J. mówi, że takie działania polecali mu przełożeni - co według IPN nie zwalnia od odpowiedzialności karnej.

Sprawa Krzywca, Biernackiego i Skibińskiego wiązała się ze sztandarowym dla stalinowskiej Polski procesem o tzw. spisek w wojsku. W procesach, sfingowanych m.in. przez kierujących Informacją sowieckich oficerów, zapadały nawet wyroki śmierci; niektóre wykonano. Krzywiec, Biernacki i Skibiński (dwaj ostatni dostali karę śmierci - niewykonaną) wyszli na wolność w 1956 r. IPN bada całą sprawę w wielu śledztwach.

IPN wysłał akt oskarżenia wobec G. i J. w 2008 r. Początkowo Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił ich. Po apelacji IPN i oskarżyciela posiłkowego, syna płk. Biernackiego, Sąd Najwyższy uznał w 2010 r., że WSO zbyt pobieżnie ocenił sprawę i zwrócił ją temu sądowi.

W ponownie odczytanym w piątek w WSO przez prok. IPN Piotra Dąbrowskiego akcie oskarżenia podkreślono, że G. działał w ramach represji politycznej. On sam powiedział sądowi, że "oczywiście nie przyznaje się do zarzutów" i wniósł o uniewinnienie. Dodał, że przedłużył areszty na wniosek śledczych, ale nie nadzorował ich spraw. Jego zdaniem nie mogli oni odpowiadać z wolnej stopy, bo mieli zarzuty szpiegostwa. "Nie było podstaw by nie przedłużyć aresztu" - ocenił.

Wcześniejszy wyrok WSO wobec siebie G. uznał za "perfekcyjny". "Nie mogłem sądzić, że przedwojenny oficer zeznaje nieprawdę, a zeznania są wymuszone; w aktach sprawy nie było żadnych dowodów na represyjny charakter tamtego śledztwa" - tak G. odniósł się do przyczyny uchylenia wyroku WSO przez SN.



Reklama

W minioną środę WSO odroczył rozpoczęcie innego procesu G., oskarżonego o bezprawne stosowanie aresztów wobec więźniów politycznych. Według IPN decyzje o aresztach zapadały nawet dwa tygodnie po dopuszczalnym przez wówczas obowiązującą konstytucję z 1921 r. terminie 48 godz. od zatrzymania. Obrona podkreśla, że dopiero od 1955 r. w przepisach prawa wojskowego pojawił się nakaz zwolnienia osoby, której nie aresztowano po 48 godz. od zatrzymania. G. miał jeszcze inny proces z oskarżenia IPN o bezzasadne aresztowanie członka podziemia, ale w 2008 r. WSO umorzył sprawę, uznając "brak znamion czynu zabronionego".

Podsądny powiedział PAP, że IPN wytacza mu kolejne sprawy, bo "jest jedynym z tamtych czasów, który jeszcze żyje". Podkreślił, że tzw. komisja Mazura, która po 1956 r. badała łamanie prawa w stalinizmie, nie postawiła mu żadnych zarzutów.

G. - absolwent prawa UW z 1939 r. - był zastępcą szefa NPW do 1951 r. Mówi, że dyscyplinarnie zwolniono go z funkcji, gdy odmówił ścigania marynarzy, którzy wrócili ze Szwecji po tym, jak część załogi okrętu wybrała tam wolność. Potem kierował Prokuraturą Warszawskiego Okręgu Wojskowego, do zwolnienia go na fali czystek antysemickich w marcu 1968 r. Następnie został adwokatem. Kilka lat temu pozbawiono go uprzywilejowanej emerytury.