Wojskowy Sąd Garnizonowy w Warszawie uznał, że dwaj pułkownicy wojska w stanie spoczynku Zbigniew K. i Józef K., jako śledczy Głównego Zarządu Informacji Wojska Polskiego, w latach 1951-52 stosowali niedozwolone metody śledcze w sztandarowej dla stalinowskiej Polski sprawie o rzekomy "spisek w wojsku". Sąd zawiesił wymierzone kary "tylko i wyłącznie z powodu podeszłego wieku" - mają dziś 86 i 84 lata.

Reklama

Głównym oskarżonym był wtedy gen. Stanisław Tatar, przedwojenny oficer, w czasie wojny w Komendzie Głównej AK. W tym najgłośniejszym procesie pokazowym, sfingowanym przez kierujących Informacją oficerów sowieckich, sądzono wojskowych z II RP i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Zapadały wysokie wyroki, także kary śmierci; dwudziestu skazanych stracono.

Pion śledczy IPN od dawna bada "sprawę Tatara", a sądy III RP skazywały już śledczych z tej sprawy. Tych dwóch śledczych kontrwywiadu wojskowego oskarżono w 2010 r., że w latach 1951-52 r. znęcali się nad przesłuchiwanymi więźniami Informacji (ówczesnego kontrwywiadu wojska) płk. Józefem Jungrawem, płk. Szczepanem Ściborem, płk. Augustem Menczakiem, ppłk. Albertem Szaadem. Trzech pierwszych skazano na śmierć, a wyroki wykonano; czwarty dostał karę więzienia. W 1956 r. wyroki uchylono, bo nie popełnili oni żadnych przestępstw.

Obaj śledczy byli oskarżeni o stosowanie niedozwolonej metody śledczej tzw. konwejeru, czyli wielogodzinnego przesłuchiwania zatrzymanych oficerów WP. W ten sposób śledczy doprowadzali do załamania fizycznego i psychicznego przesłuchiwanych i do przyznania się do udziału w dywersyjno-szpiegowskiej organizacji działającej w wojsku oraz do składania wyjaśnień zgodnych z koncepcją Informacji. IPN kwalifikuje te czyny jako i zbrodnie komunistyczne, i przeciw ludzkości.

Reklama

Prokurator IPN Piotr Dąbrowski żądał dla obu śledczych kar więzienia bez zawieszenia - 2 lat więzienia dla Zbigniewa K. (ur. w 1927) i 3 lat dla Józefa K. (rocznik 1925). Oni sami i ich obrońcy chcieli uniewinnienia.

Syn płk. Jungrawa, Jan, zeznawał, że ojciec w szesnastomiesięcznym ciężkim śledztwie całkowicie osiwiał, co zobaczył w relacji z procesu w kronice filmowej.



Reklama

Obrońcy wnosili o uniewinnienie. Wskazywali na historyczny kontekst zdarzeń i to, że metody śledcze nakazywał im płk Antoni Skulbaszewski - oficer sowiecki, wiceszef Informacji i główny autor koncepcji "spisku w wojsku". IPN podkreśla, że nie zwalnia to od odpowiedzialności wykonawców przestępczych poleceń. Po 1990 r. Polska chciała ścigać Skulbaszewskiego, który żył jeszcze wtedy na Ukrainie, ale państwo odmówiło, powołując się na przedawnienie jego czynów.

Sąd podkreślił, że obaj śledczy stosowali "wyniszczającą metodę śledztwa, która niewinnych ludzi przymuszała do przyznawania się do czynów, za które skazano ich potem na śmierć". Według sądu byli oni "gorliwymi wykonawcami poleceń i nie liczyli się ze skutkami swych działań, a skutkiem tym była śmierć niewinnych osób". Sąd uznał, że "metoda śledcza, za której pomocą niszczy się człowieka, nie ma prawnego usprawiedliwienia".

Za "zupełnie niewiarygodne" i "bardzo wątpliwe moralnie" sąd uznał wyjaśnienia podsądnych, by ich metody śledcze nie były uciążliwe dla przesłuchiwanych. Podkreślono, że bezzasadnie stawiają się "w roli ofiar". Za okoliczności łagodzące uznano, że byli wtedy "młodzi i bez doświadczenia". Uzasadniając zawieszenie kar, sąd podkreślił, że nie można mówić o zagrożeniu "powrotem do przestępstwa".

Prokurator powiedział, że decyzje o apelacji podejmie po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku. Oskarżeni nie chcieli rozmawiać z PAP.

W 1994 r. Sejm potępił zbrodniczą działalność UB i Informacji Wojskowej jako odpowiedzialnych za cierpienia i śmierć wielu tysięcy obywateli polskich.