– Firma inwestująca w energię kupowała wiatrak za milion złotych. Poprzez fikcyjne transakcje podbijała jego cenę do pięciu milionów. I na taką sumę otrzymywała dotację – tłumaczy jeden z rozmówcow „DGP”.
Część zysku szła za granicę, do zaprzyjaźnionej firmy starającej się o podobną dotację. W ten sposób mechanizm mógł być powielany. – Ze względu na ogromne dotacje i możliwości ich wyłudzenia przemysłem energetyki wiatrowej interesują się grupy przestępczości zorganizowanej – podsumowują autorzy sprawozdania.
Do prania brudnych pieniędzy często dochodzi też podczas handlu uprawnieniami do emisji CO2. Mechanizm jest prosty: jedna firma, sprzedająca limit, informuje kupca o zapłacie VAT w swoim kraju. W rzeczywistości nigdy jednak tego nie robi. Kupiec wypłaca w swoim urzędzie skarbowym kwotę tego podatku. Często sięgającą wielu milionów złotych. Po całej transakcji nieuczciwa firma znika.
Choć obowiązek informowania o podejrzanych transakcjach ma wiele podmiotów, najczęściej alarmowały o nich GIIF banki – 1355 razy. Mało sygnałów było od prawników: notariuszy, radców, adwokatów. Przez cały rok 20 razy ostrzegali inspektora, że dzieje się coś złego. Jak twierdzi oficer CBŚ, część z nich pomaga w praniu pieniędzy. – Najprostsza metoda to ustawienie transakcji nieruchomości. Podstawiona osoba kupuje ją drożej, niż wynosi realna wartość, i tak nadwyżka zostaje wyprana. W tym muszą wziąć udział prawnicy – mówi nasz rozmówca.
Reklama
Według pracowników GIIF odpowiedzią na ten problem jest kilka głośnych afer, w których pojawiają się nazwiska znanych mecenasów. – Inni zrozumieją, że mogą przekreślić zawodowy dorobek życia i reputację – mówi jeden z urzędników.



Kierunek wschód

Banki z kolei są tak skuteczne w tropieniu przestępców, bo większość z nich dorobiła się solidnych pionów analitycznych. Zapobieganie praniu pieniędzy leży też w ich interesie: za współudział grożą poważne sankcje i utrata zaufania publicznego. Dlatego w ubiegłym roku osiem razy same odmówiły współpracy z klientami, których transakcje wydały się im podejrzane. – Przez rachunek jednego z chińskich biznesmenów przepływało po kilka, kilkanaście milionów euro z rajów podatkowych i różnych egzotycznych państw. Choć zostawiał solidne pieniądze, pożegnaliśmy go – opowiada „DGP” jeden z bankierów.
Problem z azjatyckim kapitałem zauważają też analitycy GIIF. – Obrót na rachunkach poszczególnych spółek wynosi od kilkunastu do kilkuset milionów złotych. Odbiorcami środków jest od kilku do kilkuset różnych podmiotów, głównie z Chin – piszą. W ten sposób do tamtych krajów wracają pieniądze zarobione np. na przemycie ubrań czy elektroniki.

Sami zbierają dowody

GIIF w ubiegłym roku skierował 120 zawiadomień do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez 387 firm i osób fizycznych. Sam generalny inspektor zablokował 112 rachunków, na których było zgromadzonych niemal 60 milionów złotych.
Problem w tym, że prokuratury umarzają te doniesienia. Uznają, że nie ma dowodów na to, że pieniądze pochodzą z konkretnych przestępstw, np. handlu narkotykami.
Dlatego GIIF najpierw przekazuje sygnał (aż 420 razy) policji, ABW i CBA. Tam w wyniku pracy operacyjnej zbierane są informacje i dopiero ich komplet przekazywany jest do prokuratur.



Świadomość, że przestępstwa finansowe szkodzą wszystkim, dopiero się budzi
Oceniając roczną działalność generalnego inspektora informacji finansowej, trzeba pamiętać, że system przeciwdziałania praniu brudnych pieniędzy dopiero się u nas kształtuje. Wszyscy dopiero dorastamy do świadomości, jakie szkody ten proceder rodzi w życiu społecznym, a także dla obrotu gospodarczego.
Na pewno pozytywną tendencją jest coraz większa liczba informacji o podejrzanych transakcjach pochodzących z banków. To oznacza, że w tym zakresie system się uszczelnia. Nie niepokoi mnie również niewielka kwota środków, które zabezpieczył sam GIIF swoimi decyzjami. Trzeba pamiętać, że często transakcje towarzyszą konkretnemu śledztwu i wtedy taka decyzja należy do prokuratury. Z drugiej strony GIIF jest w newralgicznej pozycji, gdzie musi dbać o literę prawa, ale także o ducha wolnorynkowej gospodarki. W tym samym duchu działają notariusze, adwokaci czy radcy prawni, którzy rzadko informują GIIF o podejrzanych transakcjach. Pranie brudnych pieniędzy jest skomplikowanym procederem, w którym bierze często udział wiele podmiotów. Prawnicy mogą nie mieć świadomości celu całej transakcji – to może zobaczyć dopiero GIIF, analizując pełne dane.