Piotr D. uważa, że przez sfałszowanie protokołu rozprawy w rzeszowskim sądzie przegrał sprawę. Miał tego dokonać sam sędzia lub na jego polecenie protokolant. Fałszowanie stenogramów to ciężkie przestępstwo. I – co może zaskakiwać – nie jest to wcale rzadki proceder w sądach, o czym mówią sami prawnicy.
Piotr D. opowiada, że na początku bronił się sam i nawet nie wiedział, że ma prawo wglądu w stenogramy. Sędzia o przysługujących mi prawach mówił szybko, niejasno, dodatkowo użył wielu formułek prawnych, powodując, że nie mogłem zrozumieć tego, co do mnie mówił – relacjonuje. Przeczytał protokoły dopiero po kilku miesiącach, kiedy wziął adwokata. Obrońca przyniósł protokoły i wtedy się zorientowałem, że to, co w nich zapisano, nie pokrywa się z tym, co powiedziano przed sądem. Brakowało istotnych zeznań świadka, który de facto przyznał się do przestępstwa. To przecież mogło mieć duży wpływ na mój wyrok, bo całkowicie podważało wiarygodność strony przeciwnej - dodaje z rozżaleniem.
Zaczął dociekać, jak to możliwe, że słowa, które padły na rozprawie, nie zostały zapisane w dokumencie. Wysłał więc do prezesa sądu pismo z żądaniem wyjaśnienia sprawy. Ten zawiadomił prokuraturę, która powołała biegłego. Dostrzegł on, że protokół został zmieniony. Sfałszowano zeznania dwóch świadków poprzez usunięcie części treści i dopisanie nowej – opowiada Piotr D. Śledztwa jednak nie wszczęto. W wyniku zażalenia rzeszowski sąd zwrócił się do Sądu Najwyższego o przekazanie sprawy innemu sądowi ze względu na dobro wymiaru sprawiedliwości. SN wskazał na Sąd Rejonowy w Kraśniku, który teraz zajmie się sprawą.
To niejedyna sprawa, w której padają zarzuty dotyczące rzetelności protokołów, do których dostęp mają protokolanci oraz sędziowie. W podobnej sytuacji znalazł się Jan S. Został oskarżony i skazany przez sąd I instancji w Stargardzie Szczecińskim. Opowiada, że podejrzewa, iż duży wpływ na wyrok miał sam sposób prowadzenia rozprawy przez sędziego i to, że nie chciał zaprotokołować istotnej wypowiedzi świadka. Sąd był mi bardzo nieprzychylny - mówi. Jan S. przysłał do redakcji nagranie z przebiegu rozprawy (dyktafon miał ukryty). Słychać, jak świadek przyznaje, że kłamał we wcześniejszych zeznaniach obciążających Jana S. Adwokat, słysząc to, pyta sędziego, czy słowa te zostały zaprotokołowane. Sędzia odpowiada, że nie słyszała, by świadek coś takiego powiedział, więc nie zaprotokołuje.
Reklama
Jan S. opowiada, że próbował doprowadzić do tego, aby zeznanie świadka znalazło się w stenogramach. Mam taśmę, ale zbywa się mnie, mówiąc, że dowody są uzyskane w sposób niezgodny z prawem – mówi. W czerwcu napisał do Prokuratury Generalnej o wszczęcie z urzędu postępowania przeciwko składowi orzekającemu oraz prokuratorowi w kierunku złożenia nieprawdziwych oświadczeń, sfałszowania protokołu, wywierania presji na świadka.
Świadkiem sporu o treść protokołu była też pani Katarzyna. Chodziło o jej sprawę spadkową. Jej pełnomocnik złożył wniosek o wyłączenie sędziego, bo miał uzasadnione podejrzenia co do stronniczości. Co, mnie chce pani wyłączyć? A to niby czemu? To proszę mi podać legitymację adwokacką - powiedział wyraźnie zdenerwowany sędzia. To była zadziwiająca prośba, bo nie ma zwyczaju legitymowania się prawników na sali sądowej. Proszę o zaprotokołowanie, że sąd zażądał ode mnie legitymacji - odparła pani mecenas. Niczego nie będę protokołować! - krzyknął sędzia. To też proszę zaprotokołować - szybko zareagowała adwokat.

Swobodne podejście

Treść protokołu ma wielkie znaczenie dla procesu. Sędziowie rozpoznający sprawę na kolejnych jej etapach na podstawie tego, co zawarto w tych protokołach, wyrabiają sobie opinię, która może zaważyć na wyroku. Stenogramy powinny oddawać zeznania i oświadczenia osoby przesłuchiwanej z możliwą dokładnością. Jeżeli protokół mija się z prawdziwym przebiegiem rozprawy, jest to podstawa do żądania sprostowania go, wyłączenia sędziego także apelacji.
Sfałszowanie protokołu to bardzo poważne przestępstwo. Taka sprawa toczy się właśnie przeciwko sędzi Marcie B.-N. z wydziału cywilnego Sądu Rejonowego w K. Pięć lat temu na jej polecenie zmieniono w dokumencie datę ogłoszenia orzeczenia. Kilka dni później postąpiła identycznie podczas innej rozprawy. Sędzia nie przyznaje się do winy. Grozi jej pięć lat więzienia. Takie sprawy się nie zdarzają albo zdarzają się niezmiernie rzadko. Nie słyszałem o żadnej – przyznaje wiceprezes Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka Adam Bodnar Nie twórzmy wizji, że sędziowie fałszują protokoły rozpraw, bo niby po co mieliby to robić – mówi Jerzy Stępień, były sędzia i były prezes Trybunału Konstytucyjnego.
Adwokat Andrzej Siemiński, doradca prezesa Naczelnej Rady Adwokackiej, mówi, że zna sytuację, gdy w procesie karnym pojawiły się wątpliwości co do rzetelności protokołu. Doprowadziło to do badania komputera, na którym był on sporządzany, w celu odpowiedzi na pytanie, czy ingerowano w treść protokołu. Podejrzenia się nie potwierdziły. Jednak z poważnym fałszowaniem protokołu nigdy się nie spotkałem. Włos mi się na głowie jeży na samą myśl o tym, że zmiana mogłaby być merytoryczna - mówi.
W podobnym tonie wypowiada się Rafał Puchalski, sędzia Sądu Rejonowego w Jarosławiu. Jeżeli takie wypadki się zdarzają, to są one jednostkowe - podkreśla. Dodaje, że najprawdopodobniej wynikają one z niezrozumienia zeznań czy wyjaśnień albo z błędnej analizy usłyszanych wypowiedzi.
Jednak według pełnomocników procesowych (adwokatów, radców prawnych) zjawisko nie jest marginalne. Jaka dokładnie jest jego skala - nie wiadomo i trudno ją oszacować. Sam miałem takie sytuacje, więc mnie to nie zadziwia - przyznaje prof. Marek Chmaj, radca prawny. Zapytany, czego w protokołach – z którymi miał do czynienia, prowadząc sprawy klientów - zabrakło, odpowiada, że łatwiej wymienić mu to, co w nich zostało zapisane: że sąd otworzył i zamknął rozprawę. Poza tym braków było sporo: nie było zapisanych żądań stron ani zgłaszanych wniosków dowodowych. Prawnicy mają tendencję do zbytniego ufania sądowi i gdy biorą protokół rozprawy do przejrzenia dopiero na kolejnym posiedzeniu sądu, wówczas się okazuje, czego w nim nie ma, ale na żądanie sprostowania już jest za późno - dodaje.
Adwokat Sławomir Szołucha również doświadczył tego, że protokół nie zawsze oddaje przebieg rozprawy. Miałem dwie takie sytuacje. Pierwsza: sąd przeprowadził czynność na rozprawie, a kiedy dostałem protokół, czytam w nim, że sąd dopuszcza dowód z innych akt sprawy i że te akta ujawniono poprzez odczytanie. Z protokołu wynikało, że rozprawa trwała 45 min, a akta trzech spraw rzekomo odczytane miały osiem tomów. Wniosłem o sprostowanie, że odczytania akt nie było. Podałem, że dowodem są m.in. moje notatki, i zasugerowałem, że mam inne dowody. Sędzia wycofał się i sprostował dokument - opowiada. Ostatnio miał podobną sytuację: sędzia wpisał do protokołu, że ujawnił akta postępowania komorniczego i zostały one odczytane, do czego jednak nie doszło. Problem jest poważny. Nie jest to sytuacja jednostkowa. I będzie się tak działo, dopóki rozprawy nie będą nagrywane. Nagrywanie jest w interesie wszystkich stron - podkreśla.
Uważa, że najczęstszą przyczyną nierzetelności protokołów jest to, że sąd sprzyja jednej ze stron. W pierwszej z moich spraw po drugiej stronie znajdował się Skarb Państwa i dało się odczuć, że sąd chroni jego interesy. Mało sędziów potrafi zachować bezstronność. Mam wrażenie, że przed rozpoczęciem sprawy mają wyrobiony pogląd, który przyjęli za słuszny - uważa.
Bez względu na motywację działania jest ono zaprzeczeniem istoty wymiaru sprawiedliwości. Sędzia może czuć sympatię do jednej ze stron, ale nie może ona wpływać na proces i treść protokołu. Mecenas Szołucha mówi, że spotyka się w sądzie z takimi sytuacjami: osoba zeznaje, sędzia dyktuje inaczej. Pełnomocnik domaga się zaprotokołowania tak, jak zostało powiedziane. Sędzia zwraca się do protokolanta: jak pan usłyszał, a protokolant oczywiście usłyszał tak, jak sędzia mu podyktował. Nie spotkałem się, by kiedykolwiek protokolant zaprzeczył - zauważa. I dodaje, że powoływanie się na zdanie protokolanta, który jest zależny od sędziego, jest nieporozumieniem.
Doktor Marcin Warchoł z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich potwierdza, że problem uczciwości protokołowania jest poważny. Osoby z takimi problemami zgłaszają się do RPO. Wcześniej pracowałem w Ministerstwie Sprawiedliwości i tam również zgłaszały się osoby alarmujące o fałszerstwach w stenogramach - podkreśla. Niestety RPO ma związane ręce w takiej sytuacji: nie może samodzielnie prowadzić postępowania wyjaśniającego, więc nie jest w stanie ustalić zgodności protokołu np. z nagraniem rozprawy dokonanym prywatnie przez stronę.
Ekspert RPO uważa, że sędzia fałszujący protokoły powinien być pozbawiony możliwości wykonywania zawodu. Nie wiem, co można porównać z tym przestępstwem - mówi. Sędzia wykonuje władzę w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej. Ostatnia rzecz, jakiej może się dopuścić, to by w protokole znalazło się coś innego, niż było na rozprawie. To absolutnie niedopuszczalne – wtóruje mu dr Adam Bodnar.
Doktor Warchoł przyznaje, że trudno udowodnić sędziemu fałszowanie protokołów z powodu immunitetu i charakteru środowiska. Stoi temu na przeszkodzie solidarność zawodowa - przyznaje. I zauważa, że jest tak w małych miejscowościach, bo który prokurator będzie chciał prowadzić sprawę przeciwko koledze sędziemu? Pojawiają się też bariery psychologiczne: łatwiej uwierzyć sędziemu niż zwykłemu człowiekowi. Co więc może RPO? Napisać pismo do prezesa sądu, by odniósł się do zarzutów, może się zwrócić do Ministerstwa Sprawiedliwości, by zbadało sprawę. Niewiele więcej.

Prawda nagrana

Z pewnością wątpliwości te zostaną rozwiane dzięki wprowadzeniu nagrywania rozpraw. Dziś dotyczy to wszystkich 11 sądów apelacyjnych, prawie wszystkich (bez jednego) 44 sądów okręgowych i 10 sądów rejonowych. Rejestrowane są postępowania cywilne i gospodarcze. W planach jest nagrywanie spraw karnych. Papierowy protokół został zredukowany do zwięzłych opisów odnoszących się do najważniejszych etapów posiedzenia. Ma być spisem treści, który ma na celu łatwiejsze i szybsze odnalezienie kluczowych fragmentów nagrań na kolejnych etapach rozpoznawania sprawy.
Nagranie to jedyny sposób na wyeliminowanie wątpliwości – wskazuje dr Bodnar. Podobnie myśli mec. Andrzej Siemiński. Wykluczy to postawienie zarzutu, że protokół jest fałszywy. Chociaż i tu możliwe są pewne machinacje - podkreśla. Zauważa jednak, że nie wyobraża sobie sytuacji, jak w praktyce będzie wyglądać odtwarzanie nagrań. Przecież skład odwoławczy orzekający w drugiej instancji jest trzyosobowy, musi się zebrać i odsłuchać nagranie. To wszystko potrwa - zauważa.
Tego obawiają się sędziowie, zwracając uwagę, że nie tylko samo odtwarzanie, ale i protokołowanie zajmuje więcej czasu. Wszystkie stenogramy muszą zostać zamknięte na sali rozpraw. Nie można otworzyć kolejnego, jeżeli się nie zatwierdzi poprzedniego. Przewodniczący musi więc sprawdzić je od początku do końca. To zajmuje 15–20 min, więc jeżeli spraw na wokandzie jest dziewięć, często wychodzę z pracy ok. godz. 19 - mówi sędzia Teresa Mróz z warszawskiego sądu apelacyjnego, który w system nagrywania jest wyposażony.
Ministerstwo Sprawiedliwości podaje, że doświadczenia państw, które wprowadziły elektroniczną rejestrację rozpraw, dowodzą, że czas postępowania skrócił się o 1/3. W dotychczasowej formie nawet protokolant nie jest w stanie pisać z prędkością swobodnej mowy. Konieczne jest przerywanie przesłuchiwanemu wypowiedzi. To prowadzi do tego, że sędzia, dyktując treść protokołu, modyfikuje i skraca padające na sali rozpraw wypowiedzi, co może siłą rzeczy prowadzić do przeinaczeń. Nowe narzędzia wyeliminują takie sytuacje - zapewnia resort.
A co za tym idzie, nie będą padać zarzuty ze strony uczestników postępowania, że wypowiedzi ich lub świadków zostały zniekształcone lub pominięte. Resort uważa, że wprowadzenie nowego sposobu protokołowania wpłynie na poprawę rzetelności zapisu przebiegu rozprawy, poprawi stopień jego przydatności dla oceny wiarygodności zeznań, jakie miały miejsce na rozprawie. Zniknie również problem sprostowania protokołu.
Pierwsze doświadczenia z nagrywaniami jeden z warszawskich adwokatów miał negatywne. Sprawa była kontrowersyjna i jej wymiar finansowy był olbrzymi. Poprosiłem o nagranie. Najpierw przez długi czas nie można było go znaleźć w sądzie. A kiedy już nagranie odnaleziono, okazało się, że jest uszkodzone i nie nadaje się do odsłuchania - opowiada adwokat chcący zachować anonimowość.