Ja, nauczyciel Rzeczypospolitej Polskiej, przyrzekam rzetelnie pełnić mą powinność nauczyciela i wychowawcy, dążyć do pełni rozwoju i doskonalenia osobowego tak własnego, jak i powierzonych mi uczniów, w duchu patriotycznym i ewangelicznym, mając na względzie Dobro Wspólne (Bonum Commune) oraz Zbawienie własne i swoich podopiecznych - tak zaczynać ma się deklaracja wiary nauczycieli, zaproponowana przez Janusza Górzyńskiego. A dalej jest zobowiązanie do wpajania szacunku i umiłowania Kościoła katolickiego i każdego człowieka (mojego bliźniego), a także narodu polskiego (rodziny rodzin polskich) i naszej matki Ojczyzny.

Reklama

A to jedynie preambuła. Po niej następuje 7 punktów - zobowiązań. Wśród nich jest m.in. uznanie pierwszeństwa prawa Bożego nad prawem ludzkim oraz potrzeby przeciwdziałania antypedagogicznym ideologiom. Dla wyjaśnienia: nie pada tu słowo gender. Ale nie tylko o religii jest mowa w deklaracji. Nauczyciele katoliccy zobowiązują się również do:

-> wychowywania i nauczania młodych ludzi w szacunku dla każdego życia ludzkiego, we wszystkich fazach jego rozwoju, od poczęcia po naturalny kres ludzkiej egzystencji,

-> uczciwego i rzetelnego przekazywania wiedzy, zawsze zgodnej z odkrywaną prawdą,

-> wprowadzenie ucznia i studenta w dziedzictwo kulturowe Narodu Polskiego oraz uczenie go poszanowania innych narodów w duchu chrześcijańskiej miłości.

Nie brakuje również cytatów z wystąpień Jana Pawła II.

Dyskusja w komentarzach pod projektem trwa i trzeba przyznać, że jest bardzo gorąca. Nie brak jest zwolenników, wedle których jej przyjęcie byłoby naprawieniem starego błędu. Inni zaś wytykają autorowi nielogiczności, jeszcze inni - wyśmiewają.

Reklama

Faktem jest jednak, że debata nie ogranicza się już jedynie do bloga Janusza Górzyńskiego - w sprawie wypowiedziała się nawet minister edukacji narodowej. Joanna Kluzik-Rostkowska ma nadzieję, że deklaracja nie będzie niczym innym jak tylko projektem i że nie przyczyni się do wywołania wojny religijnej w polskiej szkole. Zasugerowała, że podpisanie takiego wyznania przez nauczyciela może być równoznaczne ze złamaniem Karty Nauczyciela, a to z kolei może skutkować nawet wyrzuceniem z pracy.

Być może dyskusja o projekcie nadal toczyłaby się jedynie pod blogowym wpisem, gdyby nie podpisana kilka tygodni temu Deklaracja Wiary lekarzy (CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT >>>). Gdyby zaś nie opublikowano listy medyków, którzy zobowiązali się leczyć jedynie w zgodzie z religijnymi przykazani, nie byłoby głośnej sprawy prof. Bogdana Chazana. Były krajowy konsultant ds. ginekologii i teraz także były dyrektor stołecznego szpitala im. Świętej Rodziny odmówił pacjentce przeprowadzenia aborcji ze wskazań medycznych, a sprawę opisało "Wprost" (CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT >>>). Lekarz stracił posadę, a dyskusja o tym, gdzie kończy się sprawa wiary i wyznania, a zaczynają obowiązki zawodowe rozgorzała na dobre.

A teraz nad możliwością wyznawania wiary dyskutują już nie tylko nauczyciele, ale także prawnicy. Niemal tysiąc radców prawnych, sędziów, aplikantów i studentów prawa podpisało się pod petycją o umożliwienie im dodawania sformułowania "Tak mi dopomóż Bóg" w tekstach ślubowań. Jak argumentują w liście do prezydenta i marszałek Sejmu, będzie to wyraz słusznego włączenia indywidualnych przekonań religijnych do publicznego zobowiązania o charakterze prawnym, a efektem może być tylko wzmocnienie działania na rzecz dobra wspólnego, na którym przecież zależy wszystkim członkom społeczeństwa (TUTAJ cała treść listu >>>).

Czy będą kolejne wezwania do deklarowania? Autor portalu deon.pl przekonuje do zasadności podpisania deklaracji wiary przez dziennikarzy, a na forach internauci zastanawiają się, jak w praktyce mogłaby sprawdzać się klauzula sumienia w policji.