Czego spodziewają się tak naprawdę przygraniczne gminy, że aż muszą wprowadzać dodatkowe patrole?
Do urzędu wojewódzkiego wpłynęły sygnały z gmin, że już zdarzały się pojedyncze incydenty z udziałem ludzi, którzy przebywają teraz za granicą w obozie dla uchodźców, w pobliżu Frankfurtu. Chodzą grupami po 5–8 osób. Szczególnie wieczorem są hałaśliwi i zaczepni w stosunku do mieszkańców. W związku z tym potraktowaliśmy sygnały może nie do końca o poczuciu zagrożenia, ale o niepełnym poczuciu bezpieczeństwa jako powód do narady.
Co obcokrajowców do nas przyciąga? Przecież w Niemczech mają o wiele lepszy socjal?
W obozach się nudzą. Siedzą bezczynnie. Są ciekawi świata i wrażeń. Po naszej stronie widuje się ich w marketach oraz na targowiskach. W gminie Łęknica jest ich sporo. Jest tam duży bazar, na którym handlują nie tylko nasi przedsiębiorcy, ale i niemieccy. My mamy atrakcyjne ceny i kurs euro, który pozwoli im sporo zaoszczędzić z pieniędzy otrzymywanych od władz niemieckich.
Czy uchodźcy mogą legalnie przekraczać nasze granice?
Część z tych ludzi, którzy znaleźli się w obozach, w międzyczasie uzyskała już dokumenty legalizujące pobyt. Zatem mogą bez problemu przechodzić przez granicę w całej strefie Schengen. Straż Gminna sygnalizowała nam, że mieliśmy tez kilkanaście przypadków nielegalnego przekraczania granicy przez uchodźców, przy pomocy opłacanych obywateli Niemiec.
Czy straż graniczna nie wystarczy?
Do tej pory wystarczała w pasie granicznym. Jednak problemy zaczęły się też pojawiać w miejscowościach w głębi województwa. Stąd też pomysł, aby poszerzyć teren kontroli i zwiększyć zasoby patroli o policję, a tam, gdzie jeszcze jest – o straż miejską (gminną).
No właśnie, straż gminna... Wiele jednostek podlega obecnie redukcji etatów i likwidacji. Ma to ścisły związek z zabraniem uprawnień do fotoradarów. Czy to nie wpływa na patrole?
Mam sygnały, nie tylko ze swojego regionu, że straż miejska ma coraz mniejszą przychylność środowiska samorządowego, a w szczególności radnych. Dochodzi i pewnie będzie dochodzić do zwolnień. Ewentualne braki można zapełnić funkcjonariuszami straży granicznej lub policji.
Gdzie się dobrze sprawdzają takie patrole?
Na spotkaniu była pełna relacja komendantów straży granicznej i policji z zachodnich terenów. Jako dobry przykład podano gminę Słubice. Na prośbę mieszkańców, którzy nie czują się komfortowo, oraz burmistrza Tomasza Ciszewicza poproszono policję, by ta desygnowała do Słubic dodatkowych funkcjonariuszy. Przybywają z oddziału prewencji w Gorzowie.
Kto to finansuje? Ile wydano już na to pieniędzy?
Finansowaniem pobytu zajął się samorząd. Funkcjonariusze mają opłacone noclegi plus wyżywienie i są zwolnieni z innych obowiązków. Ich zadaniem jest tylko pełnienie służby przy moście granicznym i w pasie granicznym. Na posterunkach są obecni całą dobę. Koszty funkcjonowania zwiększonych patroli są szacowane obecnie na 2 tys. zł wydane w ciągu dwóch miesięcy przez samorząd w Słubicach oraz koszty dojazdu po stronie policji. Warto zauważyć, że akcja będzie trwała tak długo, jak długo będzie zgłaszane zapotrzebowanie na taką formę zwiększenia poczucia bezpieczeństwa Lubuszan. Władze lokalne już informują, że od kiedy pojawiły się patrole, sytuacja znacznie się poprawiła i mieszkańcy są spokojniejsi.
Czyli system działa?
Tak. Jest bardzo dobre współdziałanie straży granicznej z policją. Również straż graniczna wystawia swoich funkcjonariuszy zarówno tych umundurowanych, jak i nieumundurowanych. Tym ostatnim łatwiej jest obserwować przechodzących i ewentualnie sprawdzać dokumenty.
Czy zachęcałby pan do podobnych działań inne samorządy?
Na niedawnym spotkaniu chcieliśmy się dowiedzieć, czy pozostali samorządowcy widzą potrzebę patroli u siebie. Zapadła decyzja, że przygraniczne samorządy będą miały stały kontakt z komendantem wojewódzkim policji. W razie potrzeby siły zostaną wysłane, takie jak w Słubicach. Z tego co wiem, narazie takich patroli dodatkowych nie ma, bo nic nadzwyczajnego się nie dzieje. Na pewno zachęcałbym do tego, by wszyscy, którzy są odpowiedzialni za bezpieczeństwo swoich mieszkańców, mieli świadomość tego, że jesteśmy w trochę innej sytuacji niż dawniej. Nie zakładam żadnych poważnych zdarzeń, bo głęboko wierzę, że będzie spokojnie, ale trzeba sobie zdawać sprawę, że mamy u naszych drzwi kilka tysięcy osób mogących sprawiać kłopoty.
Gdyby zatem doszło do przyjmowania uchodźców, to lubuskie byłoby chętne do lokowania ich na tym terenie?
Wiem, że za poprzedniego wojewody zwracano się do samorządów z pytaniem, czy mają możliwości lokalowe. Zainteresowanie było bardzo znikome, żeby nie powiedzieć zerowe. Samorządy, podobnie jak mieszkańcy, nie są raczej przychylne takiej polityce.
Uchodźcy przechodzą granicę w kilkuosobowych grupach. To w większości młodzi mężczyźni szukający wrażeń w polskich klubach. W obozie w Niemczech siedzą bezczynnie. W przygranicznych Słubicach w sklepach jest taniej, a do przejścia zachęca też korzystny kurs euro. Niemiecki samorząd informuje, że w okolicy Frankfurtu mieszka ok. 1,3 tys. uchodźców. Docelowo ma tam zostać osiedlonych ok. 3 tys. osób. Samorządowcy zauważają, że ten proces może zdestabilizować bezpieczeństwo przygranicznych mieszkańców. Wojewoda lubuski Władysław Dajczak 19 stycznia rozmawiał w tej sprawie z szefami służb oraz samorządowcami. Z uwagi na kilka incydentów z udziałem imigrantów zorganizowano patrole, w których składzie znaleźli się funkcjonariusze straży granicznej, gminnej i policji.