Chodzi o głośną medialnie sprawę bezrobotnego, niezdolnego do pracy 22-latka, mającego kłopoty z adaptacją w społeczeństwie. Artur Ł. trafił do aresztu w czerwcu 2012 r. po zatrzymaniu przez ABW. Zarzucono mu, że doradzał w internecie, jak konstruować bomby, oraz pochwalał zamachy na USA z 2001 r. - dowodami były zamieszczone w sieci filmiki, na których Ł., skrywający twarz za chustą, m.in. śpiewał piosenki wysławiające Osamę ben Ladena; obchodził też rocznicę "błogosławionego ataku z 11 września". Ostatecznie śledztwo umorzono wobec niepoczytalności mężczyzny. Za bezpodstawny i niesłuszny areszt domagał się on 300 tys. zł zadośćuczynienia oraz 5 tys. zł odszkodowania.
Sąd Apelacyjny, uzasadniając w czwartek swój wyrok, odwołał się do uchwały Sądu Najwyższego z września 1999 r. Sędzia Marek Motuk podkreślał, że zgodnie z nią odpowiedzialność Skarbu Państwa za stosowanie aresztów tymczasowych opiera się na zasadzie ryzyka. Jak dodał, w tym przypadku zastosowanie aresztu było "niewątpliwie niesłuszne", na co wskazuje ostateczne rozstrzygnięcie sprawy, czyli umorzenie jej "ze względu na niepoczytalność, brak winy Artura Ł".
Niepoczytalny był od samego początku. Ta przesłanka była niewątpliwa. Dlatego nie powinien być pozbawiony wolności - oczywiście z perspektywy postanowienia kończącego postępowanie w sprawie. Trudno tutaj zarzucić cokolwiek organom ścigania, wymiarowi sprawiedliwości, że działały z naruszeniem przepisów prawa - mówił sędzia.
Dodał, ze inaczej wyglądała sprawa w chwili zastosowania aresztu, a inaczej po wydaniu opinii przez biegłych, co doprowadziło do umorzenia. Na tym polega właśnie ryzyko Skarbu Państwa, że organy ścigania, prokuratura, wymiar sprawiedliwości stosując tymczasowy areszt, ryzykują w pewnym zakresie, że jeżeli zaistnieją okoliczności skutkujące umorzeniem - Skarb Państwa ponosi za to pełną odpowiedzialność - dodał sędzia Motuk.
Podkreślił równocześnie, ze w tej sprawie sąd niższej instancji słusznie ocenił, że nie doszło do naruszenia przepisów kpk w momencie zastosowania aresztu.
Sędzia ocenił też, że wysokość zadośćuczynienia jest adekwatna do sytuacji i uwzględnia m.in. stan psychiczny Ł. oraz to, że 6 z 9 miesięcy pozbawienia wolności mężczyzna spędził w oddziale psychiatrycznym aresztu. W ramach odszkodowania Arturowi Ł. ma zostać zwrócone też ok. 80 zł (wraz z odsetkami - PAP) - to koszt leków.
Obrońca Artura Ł., mec. Kacper Florysiak, nie wykluczył złożenia kasacji od wyroku SA, zaznaczył jednak, ze zależy to od decyzji jego klienta. Z całą pewnością jesteśmy zadowoleni, że SA uznał, iż tymczasowe aresztowanie mojego klienta przez cały okres stosowania było oczywiście niesłuszne - powiedział adwokat. Dodał jednak, że nie zgadza się osobiście ze stwierdzeniem, iż nie doszło do naruszenia przepisów przy wydawaniu decyzji o areszcie. Według niego nastąpiło to "z pogwałceniem podstawowych reguł, w tym prawa do obrony". Zwrócił też uwagę, ze obrona domagała się 300 tysięcy zł zadośćuczynienia.
W 2015 r. SO przyznał Ł. 90 tys. zł zadośćuczynienia, uznając sprawę za "nietypową". Po apelacji Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił ten wyrok jako "rażąco niesprawiedliwy" i zwrócił sprawę do SO. Sąd niższej instancji, ponownie rozpatrując sprawę w maju 2016 r., w całości oddalił wniosek o zadośćuczynienie i odszkodowania.