To reakcja resortu na pierwsze przypadki nieprawidłowości związanych z wprowadzaniem nowych zasad opieki nad dziećmi z niepełnosprawnościami.

Na czym polega problem?

Od nowego roku w ramach nauczania indywidualnego zajęcia będą prowadzone tylko w domu ucznia. Do tej pory dzieci mogły mieć również zajęcia indywidualne, a więc sam na sam z nauczycielem, na terenie szkoły. - Takie nauczanie ma być tylko dla dzieci, które nie mogą funkcjonować w życiu szkolnym – przekonuje MEN. Dla reszty przygotował inne rozwiązania. Albo zajęcia edukacyjno-terapeutyczne (dla dzieci z orzeczeniem), albo zindywidualizowaną ścieżkę kształcenia (dla dzieci, które mają np. zaburzenia nastroju, fobie szkolne etc.).
- Szkoły mają przygotować indywidualne programy w ramach, których dziecko musi być z jednej strony z klasą, ale także mieć możliwość zajęć indywidualnych – tłumaczy wiceminister Machałek. Przekonuje, że zmiany wprowadzone przez MEN wychodzą naprzeciw oczekiwaniom rodziców i nauczycieli.

Reklama

Resort tłumaczy, że nie chce zamykać dzieci w domu, choć takie oskarżenia padały wobec instytucji, ale wręcz odwrotnie sprawić, by mogły przebywać w szkole na warunkach dostosowanych do ich potrzeb. – Jedna z matek powiedziała mi, że najlepszym terapeutą dla jej dziecka jest kolega z klasy. I to bierzemy pod uwagę – tłumaczy Machałek.

Gdzie, więc leży problem? Praktyka pokazuje, że szkoły układają programy według własnych możliwości. Wcześniej miały obowiązek – jeżeli było orzeczenie z poradni i od lekarza – zagwarantować indywidualne lekcje w szkole. Teraz ograniczają liczbę zindywidualizowanych zajęć do minimum. Część rodziców już się przekonała, że plan nie zawsze jest dostosowany do potrzeb dzieci. Decyzja, jak będzie wyglądać nauka, zależy od szkoły. Dyrektorzy podkreślają, że mieli mało czasu na przygotowanie, ponieważ rozporządzenia wprowadzające nowy system, weszły w życie pod koniec sierpnia.

- Nie można iść na skróty – denerwuje się minister Machałek. I przypomina, że w subwencji oświatowej ujęte są środki na zapewnienie uczniom z niepełnosprawnościami takiej formy zajęć, jakiej potrzebują. Wiceminister edukacji podkreśla, że w przypadku ucznia z autyzmem czy niepełnosprawnościami sprzężonymi, kwota bazowa na jedno dziecko wynosi rocznie ponad 50 tys. zł.

Reklama

Rodzice powinni pamiętać, że są pieniądze na to, aby realizować indywidualne programy edukacyjno-terapeutyczne. Te środki powinny być wydane wyłącznie na realizację wsparcia dziecka z niepełnosprawnością – wyjaśniła wiceminister edukacji.
Dodaje, że kwestia ta jest doprecyzowana w ustawie o finansowaniu oświaty, w której twardo zostało zapisane, że pieniądze mają być wykorzystywane na zajęcia dla dzieci z niepełnosprawnością.

MEN przekonuje, że będzie pilnował, jak będą realizowane nowe przepisy. Dlatego założył specjalny adres – edukacjawlaczajaca@men.gov.pl, na który można wysyłać pytania, ale także i opisać nieprawidłowości. A w kuratoriach będą wyznaczone osoby, które skontrolują szkoły, czy prawidłowo wprowadzają przepisy.