Z informacji zamieszczonych na stronie internetowej SN wynika, że obecnie z 55 orzekających w tym sądzie sędziów 13 to kobiety. I, jak się okazuje, kilka z nich już obecnie ma prawo odejść w stan spoczynku w dowolnie wybranym przez siebie momencie, powołując się art. 37 par. 5 ustawy o Sądzie Najwyższym (Dz.U. z 2018 r. poz. 5 ze zm.). Przepis ten stanowi, że "sędzia Sądu Najwyższego będący kobietą może przejść w stan spoczynku z dniem ukończenia 60. roku życia, składając oświadczenie Pierwszemu Prezesowi Sądu Najwyższego, który przekazuje je niezwłocznie Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej". I tyle. Nie musi czekać na decyzję głowy państwa ani uzasadniać swojej decyzji.
Na taką możliwość zwrócił uwagę, udzielając wywiadu DGP, Józef Iwulski, prezes kierujący izbą pracy i ubezpieczeń społecznych, czasowo wykonujący w zastępstwie Małgorzaty Gersdorf czynności I prezesa SN. Jego zdaniem istnieje ryzyko, że sędziowie kobiety będą w przyszłości z tego przepisu korzystać, jeżeli w SN zaczną się dziać niepokojące rzeczy. Takim momentem granicznym może być np. wskazanie przez prezydenta dowolnie wybranego sędziego SN, który miałby pełnić obowiązki I prezesa SN do czasu obsadzenia tej funkcji.
Jak informuje biuro prasowe, w SN są cztery kobiety urodzone między 1953 a 1958 r.: dwie orzekają w izbie karnej, jedna w cywilnej i jedna w izbie pracy i ubezpieczeń społecznych. Należy jednak pamiętać, że z biegiem czasu coraz więcej kobiet w SN będzie zyskiwać uprawnienie do wcześniejszego przejścia w stan spoczynku.
Przepis art. 37 par. 5 ustawy o SN jest o tyle istotny, że nie zawiera żadnego ograniczenia czasowego. A to oznacza, że każda spośród kobiet, które ukończyły 60. rok życia, a nie ukończyły 65 lat (wiek przechodzenia w stan spoczynku), może oświadczenie o rezygnacji z orzekania w SN złożyć równie dobrze dziś, jak i np. za rok. Sędziowie kobiety są więc w uprzywilejowanej sytuacji w stosunku do swoich kolegów. Sędziowie mężczyźni mają czas na obserwację tego, co się dzieje w SN i zdecydowanie, czy w związku z tym odchodzą w stan spoczynku, tylko do 3 października. To w tym dniu minie półroczny okres, jaki ustawodawca dał wszystkim sędziom SN (bez względu na wiek i płeć) na złożenie oświadczenia o przejściu w stan spoczynku.
Na obsadę kadrową SN wpłyną również ruchy prezydenta, który ma coraz mniej czasu na podjęcie decyzji w sprawie sędziów, którzy co prawda ukończyli już 65. rok życia, ale wyrazili gotowość pozostania w zawodzie. Przypomnijmy, na zeszłotygodniowym posiedzeniu Krajowa Rada Sądownictwa negatywnie oceniła pięć takich oświadczeń. I choć prezydent nie jest opinią tego organu związany, to jednak zapewne będzie brał ją pod uwagę, dokonując selekcji sędziów. Obecnie na jego biurku leży 16 oświadczeń. Głowa państwa ma czas do namysłu do 19 września.
Jeżeli przyjąć, że prezydent zgodzi się z oceną rady, to w SN za chwilę będziemy mieli nie 55, a 50 orzekających. Na razie nie wiadomo, czy i ewentualnie ilu sędziów odejdzie do 3 października, bo jak słyszymy, nie jest to wykluczone. No i pozostaną kobiety – sędziowie w wieku od 60. do 65. roku życia. Nawet zakładając, że na odejście w trybie art. 37 par. 5 zdecyduje się tylko czterech sędziów kobiet, które zgodnie z ustaleniami DGP już nabyły takie uprawnienia, to SN znajdzie się w dramatycznej sytuacji kadrowej. Orzekać w nim będzie tylko 46 sędziów, podczas gdy ustawodawca przewidział, że docelowo powinno ich być 120.
Ta perspektywa zdaje się nie przerażać przedstawicieli partii rządzącej.
– Ile osób odejdzie, jeszcze tego nie wiemy. Jeśli jednak 3 lipca (data wejścia w życie przepisów o obniżonym wieku przechodzenia w stan spoczynku – red.) z możliwości automatycznego przejścia w stan spoczynku skorzystała jedna trzecia osób, których dotyczył ten przepis, to zapewne nie więcej skorzysta z innych możliwości – komentuje Bartłomiej Wróblewski, poseł PiS. Jego zdaniem teraz należałoby się skupić, niezależnie od różnic w poglądach, na tym, by ten okres przechodzenia w stan spoczynku sędziów był maksymalnie krótki, a tymczasem on się przedłuża, gdyż obecni członkowie SN woleliby zachować status quo.