Na dobre ruszyły przygotowania do gruntownej przebudowy lotniska w Radomiu. To właśnie ten port ma wspomóc warszawskie Lotnisko Chopina, które według jego szefa Mariusza Szpikowskiego zaczyna się mocno zapychać: w tym roku port przyjmie ponad 17 mln pasażerów, a maksymalnie może obsłużyć 20–22 mln.
Przedsiębiorstwo Państwowe Porty Lotnicze po przejęciu lotniska w Radomiu od lokalnego samorządu zamierza w I etapie zainwestować w jego rozbudowę 425 mln zł. PPL już wiosną chce rozpocząć prace przy wydłużeniu pasa startowego z 2 do 2,5 km. Dzięki temu w Radomiu wreszcie będą mogły lądować popularne boeingi 737 czy airbusy A320. Z tymi pracami można wystartować najszybciej, bo dotychczasowe władze portu wcześniej zdobyły pozwolenie na budowę. 3 stycznia poznamy oferty firm, które zechcą podjąć się tych robót. Jednocześnie PPL szuka wykonawcy projektu terminala i przebudowy dróg kołowania. Nie ma już jednak szans na dotrzymanie obietnic składanych wiosną przez szefa PPL-u Mariusza Szpikowskiego. Liczył on, że przebudowa portu skończy się z upływem 2019 r. Teraz bardziej realny termin to przełom 2020 i 2021 r.
Wciąż nie gasną jednak kontrowersje wokół sensowności inwestowania prawie pół miliarda złotych w odległy o 100 km od Warszawy port. Szefowie PPL twierdzą, że musieli taką decyzję podjąć po zapoznaniu się z analizą firmy Arup. Uznała ona, że zatykającemu się Okęciu bardziej może pomóc port w Radomiu niż w Modlinie. Arup przypomniał, że ten ostatni port już jest na granicy przepustowości. Według obliczeń firmy rozbudowa Modlina kosztowałaby aż 1 mld zł, czyli dwa razy więcej niż w przypadku Radomia. Arup przekonuje, że odległość nie powinna być problemem, bo przecież do 2021 r. ma powstać odcinek ekspresowej trasy S7 z Warszawy do Grójca, który połączy się z istniejącym odcinkiem ekspresówki w stronę Radomia i Kielc. Trwa też zapowiadana od wielu lat przebudowa torów z Warszawy do Radomia. To wszystko ma sprawić, że tanie linie czy czartery bez problemu przeniosą się tam z Lotniska Chopina. Wtedy na Okęciu znajdzie się znacznie więcej miejsca dla LOT-u, który ma się dynamicznie rozwijać, by w momencie oddania w 2027 r. wielkiego lotniska w Baranowie być już odpowiednio silną linią.
Jak dotąd te wszystkie obietnice nie przekonują jednak przewoźników niskokosztowych i czarterowych. Mówią, że nie można nikogo zmuszać do przeprowadzki do Radomia. Te plany PPL-u skrytykował m.in. wiceprezes Enter Air Andrzej Kobielski, który mówił, że dla pasażerów tej linii dojazd do Radomia będzie zbyt utrudniony. Także szef linii WizzAir, czyli największych tanich linii na Okęciu, stwierdził, że w przypadku rzucania kłód przez PPL wolałby rozwijać się na innych polskich lotniskach, np. w Katowicach.
W tej sytuacji Ministerstwo Infrastruktury bierze pod uwagę wariant przymusowego przeniesienia niektórych przewoźników do Radomia. Ma to umożliwić rozporządzenie unijne o administracyjnym podziale ruchu lotniczego. O tym scenariuszu mówił szef PPL Mariusz Szpikowski i wiceminister infrastruktury Mikołaj Wild. Resort właśnie rozpoczął konsultacje w sprawie wprowadzenia takiego podziału operacji lotniczych na Mazowszu. Na opinie od linii lotniczych ministerstwo czeka do 18 stycznia.
Eksperci zaznaczają, że odgórne przesuwanie ruchu lotniczego będzie bardzo trudne do wykonania. Dotychczas w Europie udało się je wprowadzić jedynie w Mediolanie, w pobliżu którego rząd włoski zbudował przesiadkowe lotnisko Malpensa i chciał tam przenieść część ruchu z położonego blisko centrum portu Linate. Całkowitą porażką zakończyły się właśnie próby podobnych roszad w Holandii. Tamtejsze władze chciały przenieść część ruchu, m.in. czarterowego z zatłoczonego lotniska Amsterdam Schiphol do położonego dalej od miasta portu Lelystad. Holenderska minister transportu ogłosiła we wtorek, że Komisja Europejska nie zgodziła się na te przesunięcia.
Według Bartosza Bacy z firmy doradczej BBSG sytuacja z Holandii bardzo przypomina nasze próby odciążenia Okęcia.
– Przy wprowadzaniu administracyjnego podziału ruchu trudno jest udowodnić, że takie przesunięcia nie dyskryminują żadnego z przewoźników – zaznacza. Tłumaczy, że trzeba by podać obiektywny powód, dla którego Lotnisko Chopina ma służyć np. przewoźnikom sieciowym, czyli takim, które w dużym stopniu obsługują ruch przesiadkowy. W domyśle chodziłoby o LOT i innych przewoźników tradycyjnych. Zaznacza, że w rozporządzeniach unijnych jest określone, iż administracyjny podział ruchu lotniczego można wprowadzić w obrębie jednej konurbacji. Trudno byłoby udowodnić, że w takim obszarze znajduje się zarówno Warszawa, jak i Radom. Innym wymogiem jest istnienie dobrej komunikacji publicznej, która umożliwia przejazd między tymi portami w maksymalnie 90 minut.
Bartosz Baca spodziewa się, że w przypadku fiaska z wprowadzeniem tych regulacji władze portu w Radomiu będą zapewne stosować różne zachęty, np. zniżki przy opłatach lotniskowych, które miałyby przyciągnąć przewoźników. Przewiduje też, że również władze Okęcia będą zniechęcać. Już teraz Ryanair ogłosił, że ze względu na niekorzystne warunki współpracy z portem kasuje tam ostatnie połączenie (do Szczecina).
Rynair chciałby dalej rozwijać się w Modlinie, który znajduje się trzy razy bliżej stolicy niż Radom. Wzmacnianie irlandzkiej linii nie jest jednak w interesie władz PPL-u i współpracującego z nimi LOT-u. PPL jako jeden z czterech udziałowców Modlina od prawie dwóch lat nie chce się zgodzić na rozbudowę ciasnego terminala. Zarzuca m.in. władzom lotniska, że pozwoliły płacić Ryanairowi bardzo niskie opłaty lotniskowe (5 zł za pasażera). Władze Mazowsza rozważają teraz odkupienie od PPL-u udziałów. Ostateczna decyzja w tej sprawie ma zapaść po wykonaniu dokładnego badania stanu finansowego spółki (due dilligence).
Do tego wszystkiego rozbudowa terminalu szykowana jest też na Okęciu. Szef PPL mówi, że jest to konieczne mimo spodziewanego zamknięcia lotniska w drugiej połowie przyszłej dekady i przeniesienia ruchu do CPK. Na razie trwają prace projektowe. Terminal będzie powiększony najwcześniej w 2022 lub 2023 r.