Sprawa przeprosin byłej radnej PiS za wypowiedź o T. Mazowieckim skierowana do SN i TK

Wyrok nie został dotychczas wykonany. Koszty wykonania tego wyroku sięgają 8 mln zł – powiedział PAP mec. Michał Skwarzyński, który reprezentuje byłą radną miejską PiS w Lublinie Annę Jaśkowską.

Reklama

Sprawa dotyczy wypowiedzi Jaśkowskiej jako radnej, podczas sesji rady miasta Lublin w maju 2018 roku, gdy była dyskutowana uchwała w sprawie nazwania jednej z ulic Aleją Tadeusza Mazowieckiego. Podczas dyskusji Jaśkowska przytoczyła sformułowanie: Tadeusz Mazowiecki - stalinowiec, komunista, agent NKWD, kolaborował z okupacyjną, bolszewicką władzą w latach stalinowskich, współpracował (…) z szefem NKWD na Polskę, które - jak mówiła - znalazła w internecie.

Pozew przeciwko radnej złożyli synowie Mazowieckiego – Adam i Wojciech. W lipcu 2019 r. Sąd Okręgowy w Lublinie nakazał Jaśkowskiej odczytanie na sesji Rady Miasta Lublin oświadczenia, w którym przeprasza ona rodzinę Mazowieckiego za głoszenie informacji "nieprawdziwych i rażąco godzących w dobre imię pana premiera Tadeusza Mazowieckiego". Jaśkowska ma też wpłacić 10 tys. zł na Stowarzyszenie Towarzystwo Więź (związane z pismem, które stworzył Tadeusz Mazowiecki).

Orzeczenie to zostało zaskarżone do Sądu Apelacyjnego w Lublinie, a ten w styczniu nakazał Jaśkowskiej, która nie jest już radną, wysłać do przewodniczącego rady miasta Lublin list z przeprosinami oraz opublikować je w kilku różnych mediach ogólnopolskich, m.in. w czasopismach i na portalach.

Jak tłumaczy Skwarzyński, forma zamieszczania przeprosin, jaką określił sąd apelacyjny – tj. umieszczenia ich na pierwszej stronie portalu Onet i Tok.fm oraz w prasie na stronach niereklamowych - powoduje, że są to zamówienia szczególne, specjalne, spoza zwykłej puli ogłoszeń, i zgodnie z wycenami dokonanymi przez te media, łączny koszt opłat za ich publikację to ok. 8 mln zł.

Skwarzyński wyliczał, że jedno z czasopism odmówiło umieszczenia przeprosin na wskazanej stronie, w innym przypadku zaproponowano w to miejsce specjalną wkładkę, której koszt to ok. 168 tys. zł, a jeden z portali internetowych określił koszt jednego dnia umieszczenia takiego ogłoszenia z przeprosinami na 2,5 mln zł (sąd zasądził trzy dni). Mamy (na dowód) całą korespondencję tymi mediami – dodał.

W ocenie adwokata wykonanie wyroku oznaczałaby "rzeczywistą konfiskatę i przepadek całego mienia Jaśkowskiej", a orzeczenie sądu "w sposób oczywisty jest sprzeczne z konstytucją i prawami człowieka". Sądy cywilne nie mogą orzekać śmierci cywilnej. 8 mln zł to jest kwota, którą wielu Polaków nie jest w stanie zgromadzić przez całe życie. Sąd nie może doprowadzać prawa do ochrony dóbr osobistych do absurdu – powiedział Skwarzyński.

Reklama

Mecenas podnosi także w skargach, że wyrok sądu apelacyjnego łamie "strasburski standard wolności słowa polityka opozycji", a takim była Jaśkowska jako radna, i tym samym "pozbawia prawa do krytyki te część społeczeństwa, którą radna reprezentowała". Ponadto – w jego ocenie - wyrok sądu apelacyjnego narusza zakaz zmiany orzeczenia na niekorzyść strony, która go zaskarża. Jak tłumaczył, sąd apelacyjny zmienił orzeczenie sądu okręgowego w punkcie pierwszym, co do którego odwołanie złożyła tylko Jaśkowska.

Adwokat powiedział, że sąd apelacyjny odmówił wstrzymania wykonania orzeczenia. Jak tłumaczył, żeby sprawa "trafiła do egzekucji" musi zostać wydana klauzula wykonalności. Skwarzyński powiedział, że złożył wniosek o zawieszenie postępowania o nadanie klauzuli wykonalności do czasu rozpatrzenia sprawy przez Sąd Najwyższy lub Trybunał Konstytucyjny. Złożył też wniosek do prokuratury, aby zwróciła się do SN o wstrzymanie wykonania orzeczenia.

Lubelski Sąd Okręgowy w lipcu 2019 r. uznał, że Jaśkowska naruszyła dobra osobiste powodów, czyli synów Mazowieckiego, którzy mają prawo do ochrony czci i pamięci zmarłego ojca. Sąd nie neguje prawa pozwanej do wyrażania własnych osądów, jednak forma, w jakiej to uczyniła, przekracza dozwolone granice – tłumaczyła wtedy w uzasadnieniu orzeczenia sędzia Grażyna Lipianin.

Sąd w oparciu o protokół z sesji rady miasta ustalił, że Jaśkowska wnioskowała o uzyskanie opinii z IPN na temat Mazowieckiego, a w swoim wystąpieniu poddała w wątpliwość kompletność i wiarygodność odczytanego na sesji życiorysu Mazowieckiego. Formułowanie wypowiedzi w sposób niesprawiedliwy, krzywdzący na forum publicznym, powoływanie się na wypowiedzi innych osób, nie zwalnia od odpowiedzialności za przekazywaną treść, bo tylko podawanie faktów prawdziwych nie może być zakazane – mówiła sędzia. Sąd uznał, że Jaśkowska nie udowodniła, aby Tadeusz Mazowiecki dopuścił się działalności zarzucanej mu w jej wystąpieniu, ani nie podjęła próby weryfikacji tych informacji, na które się powoływała.

Jaśkowska podnosiła podczas procesu, że w czasie sesji wielokrotnie jej przerywano i nie miała możliwości swobodnej, pełnej wypowiedzi. Jednak sąd, analizując protokół z sesji, nie dał temu wiary i uznał, że Jaśkowska miała swobodę wypowiedzi na sesji, a na pytanie, czy jeszcze chce zabrać głos, odpowiedziała, że nie, że "to wszystko w temacie".