O tym, że małżeństwo może posłużyć do walki z przemocą, świadczyć mają… sondaże. Kampania informacyjna "Małżeństwo. Droga naszego życia" powstała w oparciu o badania firmy Maison & Partners na zlecenie Fundacji Mamy i Taty. 61 proc. ankietowanych uważa, że godne zaufania są osoby prowadzące stabilne życie prywatne. Czyli te funkcjonujące w małżeństwie. Pojawia się konkluzja, że osoby nieczujące odpowiedzialności za kogoś bliskiego są częściej skłonne do popełniania przestępstw (48 proc. badanych).
Rozmówcy DGP przekonują, że pytania są postawione błędnie. – Przestępstwo z art. 207, czyli znęcanie się, jest zjawiskiem demokratycznym. Występuje zarówno w rodzinach zamożnych, jak i ubogich, o różnym poziomie wykształcenia, z problemami alkoholowymi, ale i bez nich. Tak w małżeństwach, jak i związkach nieformalnych – zauważa socjolożka dr Paulina Wiktorska z Instytutu Nauk Prawnych PAN. Jej zdaniem małżeństwo nie jest gwarantem tego, że przestępstw w rodzinie będzie mniej.
Świadczą też o tym twarde dane. Jeszcze w 2006 r. z powodu znęcania się wszczętych zostało niemal 40 tys. postępowań. Dekadę później było ich 26 tys. W tym samym czasie, według danych GUS, liczba zawieranych małżeństw zmalała z 22,6 tys. 19,3 tys.
Fundacja, która wygrała konkurs na prowadzenie kampanii, przekonuje, że teza w niej postawiona jest zasadna. – Z badań socjologicznych wynika, że w pełnych rodzinach jest mniej przestępczości – przekonuje Marek Grabowski, prezes Fundacji Mamy i Taty. To mają potwierdzać – jak podkreśla – analizy spraw sądowych. Wynika z nich, że przestępczość nieletnich pojawia się często u dzieci żyjących w rozbitych rodzinach. Zdaniem Grabowskiego zawarcie małżeństwa wiąże się z lepszą oceną stanu zdrowia i wyższym poczuciem bezpieczeństwa. – Badaliśmy pary bez ślubu i wyszło nam, że to, iż można łatwo odejść od partnera, zwiększa poczucie stresu i braku poczucia bezpieczeństwa – mówi Grabowski.
Reklama
Kampania potrwa do grudnia. Składa się ze spotów i z konferencji naukowej. Fundacja otrzymała na nią 1,5 mln zł. – Wystartowaliśmy w konkursie organizowanym przez Ministerstwo Sprawiedliwości – mówi prezes Mamy i Taty. Dodaje, że to drugi projekt, który resort finansuje z Funduszu Sprawiedliwości w ramach profilaktyki przestępczości. Pierwszy nazywał się "Ratuj rodzinę" i miał zapobiegać rozwodom. Na ten cel fundacja otrzymała 700 tys. zł.
Reklama
To już kolejna akcja promująca małżeństwa jako profilaktykę przestępczości. W zeszłym roku z funduszu dofinansowano Stowarzyszenie Psychologów Chrześcijańskich, które głosiło podobne tezy.
Zapytaliśmy, jak można dokonać oceny tego programu i sprawdzić jego skuteczność. Fundacja Mamy i Taty jedynie monitoruje, do ilu osób on dociera. Ale czy przekłada się na spadek przestępczości? Tego nie sposób ocenić, bo nie ma do tego narzędzi.
Fundusz Sprawiedliwości działa od 2012 r. W 2017 r. zostały zmienione zasady jego funkcjonowania. Pieniądze mogą otrzymywać nie tylko stowarzyszenia i fundacje, lecz także podmioty publiczne (sądy, prokuratury, policja). Fundusz może też finansować akcje związane z "przeciwdziałaniem przestępczości", co budzi najwięcej kontrowersji. Uwagę na to zwróciła NIK w swoim raporcie w 2018 r. Izba podkreśliła, że resort sprawiedliwości nie zapewnia adekwatnej i skutecznej pomocy ofiarom przestępstw, bo z funduszu na rzeczywistą pomoc trafiają stosunkowo niewielkie sumy – z 385 mln zł, które wpłynęły w 2016 r., poszło na ten cel tylko 16 mln zł. Z doniesień medialnych wynikało, że pieniądze przeznaczane są m.in. na "modernizację zaplecza sportowo-rekreacyjnego" Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Raciborzu, wsparcie dla fundacji związanej z ojcem Tadeuszem Rydzykiem Lux Veritatis i Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, zakup sprzętu dla jednostek Ochotniczej Straży Pożarnej czy też na ustawową działalność Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
Resort sprawiedliwości pytany przez DGP, czym się kieruje przy wydatkach, przekonuje, że fundusz te pieniądze przekazuje na "mądre i dobre cele".
W tym roku na pokrzywdzonych z funduszu wydano 80 proc. budżetu. Czyli 89 mln zł. Jak informuje resort, pieniądze idą przede wszystkim na pomoc prawną i psychologiczną, ale też na wspieranie szpitali i strażaków, którzy ratują ofiary przestępstw. Do tych ostatnich został na przykład przekazany sprzęt ratowniczy o wartości ponad 100 mln zł.
Na co więc idzie pozostała kwota? Resort odpowiada, że na pomoc postpenitencjarną, udzielaną osobom wychodzącym z więzienia. Jej celem jest to, aby nie wrócili za kraty. Na akcje edukacyjne, wychowanie i bezpieczeństwo młodych ludzi. Ale też na wspieranie instytucji, których zadaniem jest przeciwdziałanie przestępczości (policja czy CBA).