"Mam nadzieję, że ten bydlak zgnije w więzieniu" - mówi "Faktowi" Anna M. Kobieta leczy rany w szpitalu w Bolesławcu (woj. dolnośląskie).

Obrazy z tego dnia wciąż stają jej przed oczami. Do banku wszedł sympatyczny 22-letni mężczyzna. Zasypał panią Anię pytaniami o warunki wzięcia kredytu.
"Był miły i spokojny" opowiada kobieta. "Nigdy bym nie pomyślała, że to zabójca i psychopata" - dodaje.

Reklama

Pani Ania odwróciła się na moment, aby wyciągnąć z szafki jakiś formularz. Ten moment wykorzystał bandzior. Wyciągnął nóż za pazuchy i wbił go w plecy kobiety.
"Gdzie jest sejf! Otwieraj go!" - krzyczał.

Nie bacząc, że jego ofiara krwawi, zaczął ją tłuc pięściami. Kobieta upadła na podłogę. Zaczęła wzywać pomocy. Bandzior zaczął ją kopać po całym ciele. Ale pani Ania nie podała kodu do sejfu. 22-latek podbiegł do biurka, chwycił telefony komórkowe, przenośny komputer i uciekł. Pani Ania doczołgała się do drzwi biura. Półprzytomna chwyciła za klamkę. Reszty nie pamięta. Straciła przytomność.

Reklama

Odzyskała ją dopiero w szpitalu, po operacji. Poczuła ulgę, kiedy dowiedziała się, że policjanci zatrzymali bandytę. Jest nim 22-letni mieszkaniec Lwówka Śląskiego, Adrian Ł. W jego mieszkaniu policjanci znaleźli skradzione z biura przedmioty. Grozi mu dożywocie.

"Lekrze mówią, że otarłam się o śmierć" - mówi "Faktowi" pani Ania. Jej życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo.