Jak poinformował w czwartek PAP pełniący funkcję prokuratora rejonowego w Radomsku Jacek Bocianowski, śledztwo zostało wszczęte 6 marca. "Dotyczy ono udzielania środków odurzających w postaci marihuany, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej" - powiedział.

Reklama

W sprawie podejrzane są cztery osoby, którym łącznie przedstawiono dziewięć zarzutów. Wobec jednego z nich, Arkadiusza P. podejrzanego m.in. o handel narkotykami, sąd - na wniosek prokuratury - zastosował trzymiesięczny areszt. Mężczyźnie może grozić kara do 10 lat więzienia.

Trzech pozostałych podejrzanych ma dozór policyjny.

Bocianowski dodał, że w toku prowadzonych czynności ujawniono przesyłki pocztowe z zawartością narkotyków. Ustalono, że adresatem jednej z nich jest ksiądz pełniący posługę kapłańską w diecezji częstochowskiej, w parafii Jedlno Pierwsze.

Duchownemu postawiono zarzut posiadania środków odurzających, za co grozi do trzech lat więzienia oraz zarzut nielegalnego nabycia narkotyków. Grozi za to pięć lat pozbawienia wolności. Prokurator wyjaśnił, że każda osoba, która nabywa narkotyki za pośrednictwem poczty czy kurierów dokonuje nielegalnego obrotu wewnątrzwspólnotowego.

Jak poinformował Bocianowski, podejrzany ksiądz przyznał się do zarzutów i złożył wyjaśnienia. Ma zakaz opuszczania kraju oraz dozór policji. Dokonano także zabezpieczenia majątkowego na mieniu podejrzanego w kwocie 5 tys. zł. na poczet przyszłej kary.

Zaznaczył, że trwa śledztwo w tej sprawie, gromadzony jest materiał dowodowy, który pozwoli na skierowanie aktu oskarżenia do radomszczańskiego sądu. Podkreślił, iż nie można wykluczyć, że w sprawie może dojść do kolejnych zatrzymań.

Reklama

Jak podaje "Dziennik Łódzki", wierni z parafii w Jedlnie Pierwszym bronią księdza i chcą, aby wrócił do parafii. Twierdzą, że nigdy jeszcze nie mieli tak wspaniałego duszpasterza.

Będziemy bronić naszego księdza. Chcemy, żeby do nas wrócił. Każdy ma prawo się pomylić, popełnić błąd i każdy ma prawo do kolejnej szansy. (...) Gdyby było tak, że to zdarza się nagminnie, stale byłoby coś nie tak, to na pewno nie stalibyśmy w jego obronie - przytacza gazeta słowa mieszkańców Jedlna Pierwszego.

Zdaniem parafian, ksiądz "umiał sobie zjednać i młodych, i starszych". - Grupa ministrantów rosła w siłę, dzieci chciały chodzić do kościoła. Mówiły, że jest fajnie, ciekawie, nie nudno jak kiedyś. (...) Starsze panie były bardzo zadowolone z tego, jak ksiądz sprawuje msze. Zawsze miał czas, nie śpieszył się, mówił ciekawe kazania, a liturgia trwała nieraz ponad godzinę - cytuje parafian "Dziennik Łódzki" i dodaje, że na jednym z portali społecznościowych powstała nawet zamknięta grupa, do której przyłączyli się wierni stojący w obronie duchownego.