Doradca premiera przyznał, że podczas dyskusji o reformie służby zdrowia mówi się także o współpłaceniu pacjentów za niektóre usługi medyczne. Jest to jednak zamierzenie dotyczące przyszłości. "Wybór na dzisiaj jest taki: Nie ma współpłacenia, nie ma podnoszenia składki, porządkujemy ten system, szukamy rezerw" - zapewnia.

Reklama

Wyjaśnił, że reforma ma także polegać na wprowadzeniu innej organizacji pracy i nadzoru właścicielskiego, czyli przekształcenia szpitali w spółki prawa handlowego. Rząd myśli także o pwrowadzeniu ubezpieczeń dodatkowych.

"Następny krok, który się na pewno w debacie publicznej pojawi to jest to, jak w najbliższych latach móc finansować całość tego systemu" - zapowiedział. I nie wykluczył, że wtedy powróci dyskusja o współpłaceniu. "Nie można o tym dzisiaj przesądzić. Odpowiedzialnie mówiąc, jak zobaczymy jak ten system po zmianach będzie wyglądał, to trzeba się zastanowić gdzie są deficyty finansowe i w jakich dziedzinach" - stwierdził.

Boni nie chciał jednak odpowiedzieć na pytanie, jak to współpłacenie miałoby wyglądać. Ile pacjent miałby zapłacić za wizytę czy za pobyt w szpitalu. Zapewnił tylko, że wszędzie w Europie te poziomy są niskie. Tłumaczył, że nie poda żadnej cyfry, bowiem "dzisiaj współpłacenie, tak samo zresztą jak i dyskusja o składce staje się przedmiotem sporu politycznego".

Reklama

"Ja z eksperckiej pozycji doradczej uważam, że im mniej będzie w tej debacie polityki, straszenia jednych drugimi, a im więcej będzie rzetelnej debaty o konkretach, tym lepiej" - stwierdził.

Na pytanie czy pacjent przeźyje oczekiwanie na poprawę sytuacji w służbie zdrowia, odpowiedział, że nie ma w tej sprawie wątpliwości: "bo środowisko jest odpowiedzialne, nawet przy tych sporach płacowych, które się toczą."