"Proszę przestać z tym antysemityzmem i antypolonizmem" - podnosił głos wyraźnie zdenerwowany mężczyzna. "Chcemy żyć spokojnie" - krzyczał do mikrofonu.

Niektórzy mieszkańcy Kielc również nie kryli oburzenia oskarżeniami, które płyną ze "Strachu". Jan Tomasz Gross otwarcie oskarża bowiem Polaków o antysemityzm. Przypomina powojenne pogromy żydowskie, szczególnie ten najgłośniejszy - z Kielc, gdzie w lipcu 1946 roku w zamieszkach zginęło kilkudziesięciu Żydów.

Reklama

Autor "Strachu", powołując się na relacje z tych tragicznych wydarzeń, konsekwentnie stawiał trudne pytania. "Nie rozumiem, jak można być antysemitą, będąc jednocześnie świadkiem Holokaustu?" - mówił. Twierdził, że Polacy nienawidzili Żydów. Przypominał, że rabowali majątek zamordowanych.

Dyskusja szybko przerodziła się w kłótnię. Oburzenie części mieszkańców dobitnie wyraził jeden z mężczyzn, który chwycił mikrofon i zaatakował Grossa. "Pan jest generałem. Pan to robi na zlecenie Amerykano-Żydów z Ameryki Północnej" - krzyczał kielczanin.

Reklama

"Nie jestem generałem, a wampirem. Wampirem historiografii" - spokojnie ripostował Jan Tomasz Gross. "Tak nazwał mnie prezes Instytutu Pamięci Narodowej" - skomentował autor "Strachu".