"Ogłupiający, niemądry, absurdalny" - takie określenia padały najczęściej, gdy prosiliśmy naukowców o komentarz w sprawie klucza. Klucz to ustandaryzowany sposób oceniania prac maturalnych z języka polskiego, który - jak tłumaczą twórcy wielkiej reformy szkolnictwa sprzed trzech lat - miał ujednolicić kryteria oceny i sprawić, by była ona maksymalnie obiektywna. Szybko okazało się jednak, że ten system ma wielką wadę: powoduje, że licealiści przez ostatnie dwa lata w szkole średniej, zamiast uczyć się, ćwiczą zdawanie testów.

Socjolog młodzieży profesor Hanna Świda-Ziemba opowiada nam, że obserwowała, jak do matury z polskiego przygotowywał się jej wnuk. Chłopak miał do tej pory doskonałe oceny z polskiego, ale egzamin maturalny zdał słabo. Później okazało się, że analizując opowiadanie, które poruszało temat martyrologii żydowskiej, popisał się wprawdzie inteligencją oraz wiedzą, ale nie użył kluczowych słów: "schody" i "półmrok".

"To pokazuje, jak absurdalny jest taki system oceny. Powoduje, że młodzi ludzie boją się kreatywnego myślenia. Moi studenci, którzy zdawali już nową maturę, nie chcą wychodzić poza schematy, bo są przyzwyczajeni, że istnieje tylko jedna, właściwa interpretacja" - tłumaczy w rozmowie z DZIENNIKIEM profesor Świda-Ziemba.

Zdaniem filologa klasycznego, profesora Jerzego Axera, najgorsze jest to, że taki system oceniania prac maturalnych niszczy zdolnych uczniów. "Jest bardzo niekorzystny dla osób myślących oryginalnie" - mówi założyciel i dyrektor Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych na Uniwersytecie Warszawskim.

Politolog Rafał Matyja, który wykłada w Wyższej Szkole Biznesu w Nowym Sączu, idzie jeszcze dalej: twierdzi, że osławiony klucz powoduje gigantyczne szkody w edukacji młodych Polaków.

"Nauczyciele doskonale wiedzą, że muszą pracować na efekt końcowy w postaci dobrze przygotowanych do matury uczniów. Dlatego dzieci są uczone pod kątem egzaminu, a szkoła niemal całkowicie wycofała się z ich edukacji ogólnej" - mówi DZIENNIKOWI.

Jego zdaniem obecni studenci nie potrafią napisać samodzielnie większego tekstu, bo nikt ich tego w szkole średniej nie nauczył. Problem jest na tyle poważny, że na jego uczelni każdy student, aby zdobyć dyplom, musi napisać 20 esejów.











Reklama

"Najnowsze roczniki studentów mają o wiele mniejszą ogólną wiedzę niż ich starsi koledzy. A szczególnie brakuje im szerokiej wiedzy humanistycznej" - podsumowuje Tomasz Wroczyński, prodziekan ds. studenckich na wydziale polonistyki UW. "To widać, słychać i czuć".