Nasz akcja "English First. Po pierwsze angielski" przyniosła już pierwsze rezultaty - chwali się DZIENNIK. MEN postanowiło, że od września 2009 r. wszyscy polscy uczniowie będą objęci obowiązkową nauką angielskiego. Eksperci, z którymi rozmawialiśmy nie mają jednak wątpliwości, że klucz do tego, by dorównać Europie poziomem znajomości tego języka, nie leży tylko w szkole. Drugim istotnym elementem, który wpływa na naukę angielskiego jest telewizja.

Reklama

Tłumaczenie filmów napisami to dla widzów nic innego jak namiastka jednej z najlepszych metod uczenia angielskiego, tzw. total immersion - czyli całkowitego zanurzenia się w język. "Kilkugodzinne słuchanie angielskiego w telewizji działa tak, jakbyśmy pomieszkiwali za granicą" - mówi amerykańska metodyk Renae Swain Curtis. Przykładów na poparcie tej tezy nie trzeba daleko szukać. To z tego m.in. powodu Słowenia i Chorwacja mają znacznie wyższy wskaźnik anglojęzyczności niż bliskie im językowo Czechy i Słowacja.

Za wprowadzeniem napisów opowiada się minister edukacji Katarzyna Hall. "Film w wersji oryginalnej z napisami zwiększa osłuchanie z językiem i pozwala opanowywać całe zwroty. To potężne wsparcie dla paru godzin nauki w szkole. Zresztą doskonale ilustrują to przykłady tych krajów, które zrezygnowały z lektora czy dubbingu" - mówi DZIENNIKOWI Katarzyna Hall. Jej zdaniem wprowadzenie napisów "w sposób oczywisty i stosunkowo szybki poprawi znajomość języków obcych, zwłaszcza angielskiego".

Bardzo mało jest spraw, które budziłyby jednomyślność ekspertów. "Telewizja z napisami to świetna metoda nie tylko na uczenie się języka, ale także poznanie kulturowego kontekstu jego używania" - mówi psycholog międzykulturowy z Uniwersystetu Jagiellońskiego Halina Grzymała-Moszczyńska. "To świetny sposób na nauczenie się wymowy i intonacji. Napisy powinny być w Polsce powszechne" - dodaje minister szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycka.

Jednak polskie telewizje do pomysłu rezygnacji z lektora odnoszą się z rezerwą. "Próbowaliśmy wprowadzić filmy z napisami, nie udało się" - mówi Edward Miszczak, dyrektor programowy TVN. "Syndrom Jana Suzina jest w Polsce za silny, a rynek telewizyjny zbyt bezwzględny, byśmy mogli eksperymentować".

Prezes Polsatu Zygmunt Solorz-Żak używa podobnych argumentów: "Wprowadzenie napisów mogłoby nas za drogo kosztować, bo widz głosuje pilotem".

A wiceprezes TVP Marcin Bochenek powołuje się z kolei na badania, według których za napisami jest ledwie 5 proc. widzów. "A my mamy spełniać ich oczekiwania" - mówi.

Jedno jest pewne: wprowadzenie napisów we wszystkich krajach, gdzie to uczyniono, było świadomym wyborem politycznym i cywilizacyjnym. Szwedzki premier Olof Palme w 1982 r. wygłosił nawet przy tej okazji specjalne orędzie. "Jesteśmy małym krajem z trudnym językiem. Jeśli chcemy być potęgą, musimy nauczyć się angielskiego" - mówił, ogłaszając reformę językową. Dziś Szwecja w rankingu państw europejskich pod względem anglojęzyczności zajmuje pierwsze miejsce. I należy do czołówki najbogatszych krajów Unii.