(1770 - 1843)

Fryderyk Hölderlin (1770 - 1843), jeden z największych poetów języka niemieckiego. Obok Goethego i Schillera trzeci wieszcz niemieckiego romantyzmu. Za życia niedoceniony, po śmierci zapomniany, odkryty i uznany dopiero w wieku XX. Postać owiana legendą: "geniusz gadający z bogami"; "alpejski pielgrzym" wędrujący pieszo ze Szwabii do Bordeaux; "Poeta Obłąkany", który połowę życia, blisko czterdzieści lat, spędził w domu stolarza Zimmera stojącym nad brzegiem Neckaru w Tybindze (dziś mieści się tam muzeum); autor skrzydlatych słów: "po co poeci w czasie marnym" i "co się ostaje, ustanawiają poeci". Pisarz znakomicie znający i wielbiący kulturę antyczną, władający biegle greką, tłumacz tragedii Sofoklesa. Kultywujący na swój sposób mitologię grecką i świadomie mieszający ją z narracją chrześcijańską. Wiele jego utworów pozostało niedokończonych lub ledwo naszkicowanych. Należą do nich dwa wiersze zamieszczone powyżej: pierwszy to szkic hymnu wokół napoleońskich wojen (brakuje w nim 16 linijek), a drugi - fragment zarzuconej elegii adresowanej do Diotymy, jak nazywał Hölderlin swoją ukochaną, Susette Gontard.

Reklama

p

Ludy milczały, drzemały...

Ludy milczały, drzemały, los jednak widział, że
Nie zasnęły na amen, i nadszedł ów bezlitosny
Straszliwy syn Natury, odwieczny duch niepokoju,
I zawrzał jak ogień w ziemi, co wstrząsa starymi miastami
Jak owocowym drzewem uginającym się od dojrzałych owoców,
I rozłupuje skały, wywraca góry, rwie dęby.




Reklama

I rozszalały się armie niczym wzburzone morze.
I w tym wrzącym zamęcie, niczym bóg oceanów,
Dowodził i panował niejeden wielki Duch.
I wiele ognistej krwi spłynęło na pole walki,
I wszelkie ludzkie żądze, i cała ludzka moc
Zjednoczyły się tam, na kolosalnej arenie,
Od błękitnego Renu po Tybr, gdzie w dziki sposób
Od wielu lat się toczył niepowstrzymany bój.
Zaprawdę, wielką grę prowadził w owym czasie
Ze śmiertelnymi los.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
I znowu lśnią złotym blaskiem niezliczone owoce
W pomarańczowych gajach południowej Italii
Niby wesołe gwiazdy świecące w chłodną noc.












Był czas, kiedy bogowie...

Reklama

Był czas, kiedy bogowie chadzali między ludźmi,
Muzy, młodzieńczy Apollo, olśniewający jak ty.
Bo jesteś im podobna; a ja idę przez życie,
Jakby posłał mnie tutaj jeden z tych wiecznie szczęśliwych,
Z obrazem mej bohaterki, gdziekolwiek cierpię i tworzę
Z dozgonnej miłości, którą poznałem dzięki niej.




Żyjmy więc, ja i ty, z którą cierpię i razem,
Z najgłębszą, żarliwą wiarą, walczę o lepszy czas.
Jesteśmy przecież, czyż nie? I jeżeli w przyszłości,
Gdy geniusz odzyska moc, będą o nas pamiętać,
Powiedzą: "Oto dwoje, co samotni w miłości
Stworzyli tajemny świat, znany jedynie bogom.
Bo śmiertelnych bez reszty pochłania ziemia; ci jednak,
Którzy wierni miłości i boskiemu duchowi
Z nadzieją, wytrwale i cicho przezwyciężali los,
Trafiają bliżej światła, z powrotem do Eteru".








Przełożył Antoni Libera