Czuje się pani winna tego, że doszło do szczepień przeciwko COVID-19 osób spoza grupy zero, w tym ludzi ze świata kultury, biznesu?
Jest kategoria winy wynikającej z działań zamierzonych przynosząca wymierną szkodę oraz druga kategoria – uznanie winy, w wyniku działań w dobrej wierze, bez wyrządzania realnej szkody, kiedy ocena tych działań jest negatywna. Ja czuję ogromny żal.
O co?
O to, że jednym ruchem skreślono 30 lat mojej pracy nagradzanej przez gremia naukowe, społeczne, nawet rządowe. Uznano mnie za wyrodną, działającą na szkodę, zapominając, że z niewielkiej, zadłużonej instytucji zrobiłam rentowną firmę z zyskami na poziomie kilku milionów rocznie. Ostatnim naszym osiągnięciem było zorganizowanie i wyposażenie największego w Polsce Uniwersyteckiego Centrum Stomatologii, które na wniosek rektora włączono w strukturę CM WUM. Wzięłam na siebie winę, myśląc, że to zakończy sprawę i nie będzie podważania kolejnych autorytetów, a przede wszystkim autorytetu uczelni. Mocno odchorowałam tę sytuację, to nie jest eufemizm. Między innymi dlatego zamierzałam już nie zabierać głosu w sprawie, ale pojawiają się nowe przekłamania. Dementuję więc: nie mam umocowań politycznych. Są "doniesienia", że stworzyłam listę "znajomych królika", ludzi, z którymi łączyć miałyby mnie bliższe relacje.
A nie łączą?
Znam osobiście jedną osobę z wymienionej grupy ludzi sztuki jako naszego wieloletniego pacjenta, którego poinformowałam o możliwości wcześniejszych szczepień zgodnie z decyzją NFZ, że można. Resztę aktorów znam z desek teatru, ekranów kin. To nie jest mój krąg towarzyski, choć czułabym się zaszczycona, gdyby tak było. Kierownictwo firmy, rejestracja, pracownicy administracji, lekarze powiadamiali naszych pacjentów, że najprawdopodobniej będzie u nas wcześniej akcja...