Ulewa zamieniła koczowisko, na którym po stronie białoruskiej przebywają obcokrajowcy w błotnisty plac. Policja i Straż Graniczna rozluźniły kordon, który do tej pory zasłaniał grupę migrantów, dzięki czemu można przez lornetkę zaobserwować ruch w obozowisku. W sobotę rano, gdy tylko przestało lać, ludzie koczujący na granicy wyszli z niewielkich namiotów, w których przebywają. Widać było krzątaninę. Za nimi w długim, zwartym szeregu w stali białoruscy funkcjonariusze. Z polskiej strony są funkcjonariusze Straży Granicznej, policji i wojsko.

Reklama

Naprzeciwko koczowiska cudzoziemców, w odległości kilkuset metrów jest obozowisko utworzone przez wolontariuszy Fundacji Ocalenie. Większość namiotów stoi w wodzie. Ich mieszkańcy przyznają w rozmowie z PAP, że noc była ciężka. Ale nie ma co narzekać. Uchodźcy mają jeszcze gorzej. Są tam przecież od kilkunastu dni – mówi jedna z wolontariuszek.

Żołnierze kontynuują budowę płotu

Mimo trudnych warunków żołnierze kontynuują budowę wzdłuż granicy ogrodzenia z drutu kolczastego. W sobotę prowadzili prace w okolicach wsi Jurowlany. Przy użyciu specjalistycznego sprzętu montowali metalowe słupy, a następnie rozciągali drut kolczasty. W ten sposób mają utworzyć płot o wysokości ok. 2,5 m. Nie można zbliżać się do granicy. Miejsc budowy pilnują uzbrojeni żołnierze i strażnicy graniczni. W ocenie jednego z mieszkańców Usnarza Górnego wojsko podciągnęło zasieki na odległość ok. 500-700 metrów od miejsca, w którym po białoruskiej stronie koczują migranci.

Reklama

W piątek szef MON Mariusz Błaszczak poinformował na Twitterze, że na granicy polsko-białoruskiej powstało 6 km ogrodzenia. "Płot wykonany jest z drutu ostrzowego i ma wysokość 2,5 m. Pod ogrodzeniem rozłożone są trójwarstwowe zasieki" – wyjaśnił.

Od kilkunastu dni po białoruskiej stronie granicy koczuje grupa migrantów. Przejście do Polski uniemożliwiają im Straż Graniczna, policja i wojsko. Według informacji Straży Granicznej w obozowisku jest 24 lub nieco więcej osób. Fundacja Ocalenie, której pracownicy i wolontariusze są w Usnarzu Górnym, czyli po polskiej stronie, i komunikują się z imigrantami przez megafony, otrzymuje od nich informacje, że w obozie są 32 osoby. (