Dziennikarze nie mają wstępu do strefy, w której ogłoszono stan wyjątkowy. To 183 miejscowości w województwach podlaskim i lubelskim. Od początku kryzysu przy granicy, dziennikarze i politycy opozycji wskazują, że brak możliwości relacjonowania wydarzeń prowadzi do manipulowania faktami i niepełnego przedstawiania sytuacji, która rozrywa się na miejscu.

Reklama

Po spotkaniu z szefem Rady Europejskiej premier Morawiecki powiedział, że nie ma "obaw co do obecności mediów na granicy", choć ocenił, że są one podatne na białoruskie i rosyjskie fake newsy.

"Bezpośrednie zagrożenie"

- Cała sieć internetowa jest zalana różnymi informacjami, które już zdążyły być wyjaśnione na szczęście. Ale ile jest takich, które nie zostały wyjaśnione? Główny problem polega na tym, że obecność mediów intensyfikuje działania prowokacyjne (ze strony Białorusi) - mówił Mateusz Morawiecki.

Ocenił też, że obecnie sytuacja na granicy "jest na tyle napięta, że mogłoby to stworzyć bezpośrednie zagrożenie dla dziennikarzy i osób postronnych, którzy chcieliby na tej pierwszej linii frontu się znaleźć".

- Rozważamy wraz z panem ministrem spraw wewnętrznych i z panem ministrem obrony narodowej utworzenie odpowiedniego miejsca, ośrodka bardzo blisko granicy, w którym to ośrodku dziennikarze by mieli też dużo szybszy dostęp do informacji, do osób, które mieszkają w pasie przygranicznym, przecież one są również osobami bezpośrednio dotkniętymi przez ten kryzys - zapowiedział premier.

Do tej pory politycy PiS stali na stanowisku, że w strefie nie jest bezpiecznie, a obecność dziennikarzy wzmocni zagrożenie prowokacjami.

Reklama

"Jakaś formuła dla mediów"

W środę szef BBN Paweł Soloch, pytany o obecność dziennikarzy przy granicy odpowiedział, że "były rozmowy o dopuszczeniu dziennikarzy do granicy z Białorusią". - Jestem zwolennikiem znalezienia jakiejś formuły dla mediów, jeżeli będą odpowiedzialne - dodał.

Soloch przyznał, że były prowadzone na ten temat rozmowy z udziałem prezydenta Andrzeja Dudy. Zaznaczył, że widoczna według niego "pewna koncyliacyjność, (...) debaty politycznej jest dodatkowym argumentem na to, że możemy znaleźć i poszukiwać jakąś formułę obecności mediów - w taki sposób i pod takim warunkiem, że media będą się zachowywały w sposób odpowiedzialny". - I wierzę w to, że jest to możliwe - oświadczył.