Sąd orzekł też 10-letni zakaz posiadania wszelkich zwierząt przez skazanego i 10 tys. zł nawiązki na rzecz fundacji "Zwierzęta niczyje", która ratowała psa i znalazła mu nowy dom. Pies przeżył upadek choć był bliski śmierci, po leczeniu trafił do nowych właścicieli.

Reklama

Zdarzenie miało miejsce w grudniu ub. roku. Policję zawiadomiły osoby, które przed blokiem znalazły ciężko rannego zwierzaka i zaopiekowały się nim; wszystko wskazywało na to, że szczeniak - 2-miesięczny mieszaniec, został wyrzucony z mieszkania na czwartym piętrze w bloku, przy którym go znaleziono.

Policjanci ustalili, że sprawcą jest mieszkający tam 48-latek. W czasie zatrzymania był pijany; policjantom tłumaczył, że nie chciał psa i nie miał co z nim zrobić, więc wyrzucił go przez balkon. Policjanci ustalili też, że wcześniej mężczyzna mógł znęcać się nad zwierzęciem i przetrzymywać je na balkonie.

Zarzut postawiony mężczyźnie dotyczy właśnie znęcania się ze szczególnym okrucieństwem na zwierzęciem, grozi za to do pięciu lat więzienia. W śledztwie i przed sądem 48-latek przyznał się, zapewniał że żałuje tego, co zrobił.

Pies nie był jego, a należał do rodziny brata oskarżonego, z którą ów mężczyzna mieszkał w Białymstoku. Gdy wyrzucił szczeniaka przez balkon, był w domu sam; mówił że od czasu do czasu się nim zajmował pod nieobecność domowników. - Ja go wyrzuciłem przez balkon, bo on szczekał i ja byłem pijany - wyjaśniał w śledztwie.

W piątek przed białostockim sądem rejonowym zakończył się proces w tej sprawie, strony wygłosiły mowy końcowe i zapadł nieprawomocny wyrok. Prokuratura chciała 3 lat więzienia, biorąc też pod uwagę, że 48-latek jest recydywistą (karanym za rozbój) oraz 10-letniego zakazu posiadania zwierząt i 10 tys. zł nawiązki. Obrona argumentowała, że znęcania się nie było, zdarzenie było jednostkowe, oskarżony przyznał się, chce też zapłacić koszty leczenia zwierzęcia. Adwokat wniósł o karę pięciu miesięcy więzienia. Sam oskarżony prosił sąd o karę łagodną.

Zwierzę jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą, a człowiek winien mu jest poszanowanie, ochronę i opiekę - podkreślał w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Marek Rymarski, przypominając obowiązujące od 1997 roku przepisy ustawy o ochronie zwierząt. Przypominał też, że na mocy tych przepisów znęcanie się nad zwierzętami, zadawanie im bólu i cierpienia jest przestępstwem.

Reklama

Od osoby dorosłej można wymagać wyobrażenia sobie, że zrzucenie zwierzaka z czwartego piętra skończy się dla niego śmiercią, tu tylko szczęśliwy zbieg okoliczności doprowadził do tego, że ten pies upadek przeżył. Został potraktowany gorzej, niż śmieci (...). Trudno ocenić normalnymi słowami to zachowanie. Z pewnością było to zachowanie ze szczególnym okrucieństwem - mówił sędzia Rymarski.

Wyjaśniał, że każde działanie z premedytacją nakierowane na zadawanie bólu i cierpienia jest działaniem ze szczególnym okrucieństwem. Sędzia mówił, że oskarżony najpierw "przez długi czas znęcał się nad tym szczeniakiem, a potem wyrzucił go z balkonu na pewną śmierć". Zwracał uwagę, że nie była to pierwsza sytuacja, w której 48-latek działał brutalnie, z użyciem przemocy (był karany za rozbój i odsiadywał za to wyrok).

Dobrze, że oskarżony deklaruje żal za to, co zrobił, szkoda że dopiero teraz, kiedy został pozbawiony wolności i stanął przed sądem. Szkoda, że nie pomyślał wcześniej, że żadne stworzenie nie zasługuje na taki los, jaki on sprawił temu zwierzakowi - dodał sędzia Rymarski. Sprawcy groziło pięć lat więzienia; sąd ocenił że dwa lata więzienia będzie karą właściwą, biorąc też pod uwagę recydywę i działanie ze szczególnym okrucieństwem.

Od zatrzymania w grudniu 2022 roku, 48-latek był tymczasowo aresztowany. Sąd uwzględnił w piątek jego wniosek o uchylenie aresztu, wziął pod uwagę m.in. fakt, że mężczyzna ma problemy zdrowotne i chce poddać się operacji. Na razie nie wiadomo, czy któraś ze stron będzie składała apelację.

autor: Robert Fiłończuk