Jednocześnie Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych zapewniło, że nie ma zagrożenia dla ludności. "Informujemy, że przy granicy z Białorusią Wojsko Polskie prowadzi intensywne działania z użyciem specjalistycznego sprzętu, mające na celu zapewnienie bezpieczeństwa. We wtorek po zakończeniu lotów bojowych w jednym ze śmigłowców realizujących patrol w rejonie granicy stwierdzono brak zapalnika w jednym z pocisków" - podało dowództwo w komunikacie.
Mimo, że siły zbrojne informują o podobnych incydentachstosunkowo niechętnie, to w tym przypadku komunikat został wydany. W efekcie pojawiło się wiele domysłów i komentarzy.
Gen. Skrzypczak: Rzecz niebywała
Wojsko przekonuje, że tego rodzaju wypadki się zdarzają. Jak głosi komunikat, tak miało być m.in. podczas konfliktu w Afganistanie, gdzie również latały polskie śmigłowce bojowe. Wtedy "po realizacji lotów bojowych, miały miejsce przypadki stwierdzenia braku elementów wyposażenia".
Wojskowi komentatorzy twierdzą, że owszem takie rzeczy się zdarzają, ale są to przypadki "ekstremalnie rzadkie". Wówczas zawsze powinna to być wtedy kwestia zbadana przez Żandarmerię Wojskową i prokuraturę. Rzecz niebywała! Jestem zdziwiony. Nie słyszałem o przypadku, żeby zgubić zapalnik. To stara rakieta ale podlega przeglądom pod kątem sprawności. Wojskowy Instytut Techniki Uzbrojenia sprawdza takie pociski. Niedopuszczalne byłoby, że do wojska trafiła amunicja, która nie ma odpowiednich certyfikatów - powiedział portalowi o2.pl były dowódca Wojsk Lądowych i weteran wojny w Iraku gen. Waldemar Skrzypczak.
"To niechlujstwo"
Przypomniał, że na tego rodzaju sytuacje są opracowane procedury. Bez nich bowiem można byłoby mówić o zagrożeniu dla życia i zdrowia ludzkiego. Generał dywaguje, że albo ten konkretny pocisk, z którego zapalnik wypadł, był obarczony wadą, albo zapalnik był źle zamontowany.
Moim zdaniem to niechlujstwo po stronie SIL-u czyli służby inżynieryjno-lotniczej. Są w niej technicy lotniskowi, pokładowi, technicy uzbrojenia. Każdy pocisk, wkładany do zasobnika wyrzutni, ma na końcu coś w rodzaju wstążki. Przed lotem zostaje ona usunięta. Takie zapalniki są wkręcane, na gwintach. I zapalnik wypadł? Można by tu postawić kilka pytań, z pytaniem o możliwość sabotażu włącznie - podkreśla generał.