Dom pani Marii Łukaszewskiej, jak pisze "Gazeta Wyborcza" został całkowicie zalany, a woda wdarła się na pierwsze piętro. Ściany i strop są całkowicie przesiąknięte. Powódź zniszczyła też bramę, ogrodzenie i wiaty. Koszt doprowadzenia wszystkiego do porządku może wynieść nawet 1,5 miliona złotych.

Reklama

PRZECZYTAJ ODPOWIEDŹ PREZESA PZU NA ZARZUTY O ZANIŻANE ODSZKODOWANIA>>>

Tylko 85 tys. złotych odszkodowania

Właścicielce wydawało się, że skoro ma nieruchomość ubezpieczoną na milion złotych w PZU, to pieniądze nie będą problemem. Takich pieniędzy jednak nie dostanie. PZU napisał jej w e-mailu, że wypłaci zaledwie 85 tys. złotych odszkodowania. Dla mnie przerażające jest to, ilu ludzi, przez których przepłynęła powódź, powaliła ich na ziemię, dostaje z drugiego "liścia" od ubezpieczyciela. To jest oszałamiające. Proszę sobie wyobrazić ile osób to dobije - mówi "Gazecie Wyborczej" kobieta i zapowiada walkę z państwową firmą. < W oświadczeniu, przesłanym do redakcji money.pl, PZU zapewnia, że kwoty w artykule w "GW" to "zaliczki i wstępne kwoty odszkodowania". Firma miała już skontaktować się z poszkodowaną i zapewnić, że znów pojawi się rzeczoznawca, by oszacować ostateczną wartość odszkodowania.

Jak tłumaczy się PZU?

Reklama

"Nasza decyzja w sprawie wypłaty zaliczki nastąpiła już dwa dni po zgłoszeniu szkody – 14 września zaistnienie szkody, 17 września jej zgłoszenie, a już 19 września wypłata zaliczki. Tego samego dnia rzeczoznawca przeprowadził oględziny na miejscu zdarzenia w celu oszacowania wstępnej kwoty odszkodowania, co jest absolutnie niestandardowym i proklienckim działaniem" - zapewnia PZU. Firma dodaje, że przy całkowitym zniszczeniu, wypłaca pełną sumę, w przypadku zalania lub podtopienia, wysokość strat wycenia rzeczoznawca.

Ubezpieczyciel ostrzega przed "fake newsami"

Firma oczywiście zarzeka się, że robi wszystko, by pomóc powodzianom i wysłała na zalane tereny ponad kilkuset pracowników. A potem pada zadziwiające ostrzeżenie, by takie zdarzenia, jak opisywane przez "Gazetę Wyborczą" nie stały się "pożywką do szerzenia fake newsów przez osoby trzecie, które są zainteresowane osiąganiem własnych korzyści".