Stenogram jest zapisem rozmów prowadzonych w kabinie pilotów przez ostatnie 39 minut lotu. Pierwsze słowa zostały zarejestrowane o 10.02 czasu moskiewskiego. Jednak rozmowa toczona w kabinie przez minutę jest opisana jako niezrozumiała. To się przewija przez cały stenogram. Dziesiątki słów są oznaczone jako niezrozumiałe. – Nawet jeśli udało się już zapisać słowa, często nie wiadomo, kto co mówi, i dlatego nie znamy odpowiedzi na najważniejsze pytania, a być może w ogóle ich nie poznamy – mówi płk Tomasz Pietrzak, były dowódca 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, do którego należała załoga prezydenckiego samolotu.

Reklama

Zapis nieczytelny

Doświadczony pilot i znawca tupolewa uważa, że przyczyną kłopotów z odczytaniem wielu słów jest przestarzała technologia Tu-154 M. Kabina jest bardzo głośna, a mikrofony niewystarczająco czułe. Jednak w prokuraturze wojskowej usłyszeliśmy też i inne wyjaśnienie. Przy tworzeniu stenogramu obecni byli trzej Polacy. I nawet przy najdrobniejszej wątpliwości decydowali, że zapis jest niezrozumiały. – Nagrania nie były poddawane żadnej obróbce, aby nie było zarzutów o manipulacje – mówi nasz rozmówca.

Co można wywnioskować z tych zapisów? Nieprawdopodobna wydaje się hipoteza, że miał miejsce zamach. Piloci sami podjęli decyzję, że spróbują wylądować. Potwierdziło się, że w ostatnich chwilach towarzyszył im w kabinie dowódca sił powietrznych generał Andrzej Błasik. – Miał prawo być w kabinie, a nie ma dowodów, aby naciskał na pilotów – komentuje płk Pietrzak.

Wiadomo, że załoga miała świadomość fatalnej pogody. – Do wysokości 100 m wszystko szło zgodnie z procedurami, ale nie wiem jednak, dlaczego podjęli decyzję o zejściu poniżej tej bezpiecznej wysokości – komentuje Pietrzak. Stenogram nie przynosi odpowiedzi na to pytanie. Wiadomo, że o 10.26 w kabinie pojawił się szef Protokołu Dyplomatycznego z MSZ Mariusz Kazana. Usłyszał od kapitana, że warunków do lądowania nie ma. Cztery minuty później pojawia się ponownie. Informuje dowódcę, że „na razie nie ma decyzji prezydenta, co dalej robić”. To jedyna wzmianka o prezydencie w stenogramie.

Burza polityczna

Kpt. Protasiuk na pięć minut przed katastrofą zdecydował w rozmowie z kontrolerem ze Smoleńska, że zejdzie do próbnego lądowania do wysokości 100 m. – Gdyby z tego pułapu nie zobaczył pasa lotniska, powinien odejść na tzw. drugi krąg i wzbić się w górę – tłumaczy płk Pietrzak. Ale mimo przekroczenia tej granicy samolot nadal się zniżał. Dopiero przy wysokości 80 m drugi pilot decyduje: „Odchodzimy”. Za późno.

Reklama

W lotnictwie cywilnym taka decyzja oznaczałaby automatyczną utratę licencji, nawet przy szczęśliwym lądowaniu. Tego jednak nie było.

Sprawa stenogramów wywołała pierwszą od dawna tak poważną polityczną burzę. Jarosław Kaczyński nie przyszedł na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego, która miała odsłuchać nagranie. Wysłał pełnomocnika. Marszałek Sejmu jednak go nie wpuścił. Nagrań z RBN nie słuchał także Grzegorz Napieralski z SLD. Tłumaczył, że nie jest specjalistą lotniczym.