Zachęcam do przejrzenia tzw. minutówki sejmowej. To tam rozpisane jest minuta po minucie, czym zajmują się posłowie. Posiedzenie Sejmu trwa w tym tygodniu od środy do piątku. Oczekiwania duże, jednak porządek obrad to wielkie rozczarowanie. Ustawy, nad którymi pracują posłowie, to albo drugorzędne sprawy, albo te z gatunku gaszenia pożarów, albo takie, o których wiadomo, że nic z nich nie wyjdzie. Nie ma w tym reformatorskiego ani nawet logicznie uporządkowanego zamysłu.

Dzień 1. – środa. Posłowie zaczęli od pasz i rynku tytoniu oraz soczewicy, były też portowe urządzenia do odbioru odpadów, towary paczkowane i usługi detektywistyczne. Trafiły się także trzy zaległe ustawy: o obsadzie karetek (bez tego od stycznia by nie jeździły), podwyżkach dla pielęgniarek (Sejm jeszcze nad nimi pracuje, a podwyżki rząd obiecał od początku października), zmianach w PFRON (bez zmian otarłyby się o bankructwo).

Dzień 2. – czwartek. Mamy dwa projekty zmian w konstytucji (wiadomo, że nie przejdą, bo zgłasza je opozycja) i licencję syndyka. Później nieco poważniej – kodeksy. Ale także bez gruntownych zmian. W to wpleciona ustawa, która likwiduje po niemal dwóch latach niedopatrzenie rządu dotyczące tego, że starszy pracownik, który trafia do szpitala, ma niższy zasiłek chorobowy niż młodsza osoba. Na koniec informacja o tym, co robiliśmy w UE... podczas prezydencji hiszpańskiej. A o pierwszej w nocy – oświadczenia poselskie. Dla wytrwałych.

Dzień 3. – piątek. Prawdziwe eldorado dla politycznych harcowników. Jakby mało było napięcia, sporów i okładania się ciężkiego kalibru prawdami podstawowymi. Posłowie biorą na ruszt sześć projektów ustaw o in vitro. Kończy się oświadczeniami poselskimi, tym razem o 14.30. Wiadomo przecież – piątek i trzeba być w domu o przyzwoitej porze.

Systemowe ustawy, które mają rzeczywisty wpływ np. na uzdrawianie finansów czy wprowadzenie zmian poprawiających wydolność jakiejkolwiek dziedziny, za którą odpowiada państwo, utknęły w urzędniczych biurkach, konsultacjach, uzgodnieniach. Gdzie są te, które mają ściągnąć z przedsiębiorców okowy biurokratycznych przepisów? Nie wiadomo. Gdzie ustawa dostosowująca do nowego systemu emerytalnego renty z tytułu niezdolności do pracy? Wciąż w konsultacjach. Jak się dowiadujemy, Ministerstwo Finansów nie chce się zgodzić m.in. na to, aby zniknęły limity dorabiania dla rencistów. Podobnie jest z ustawą, która ma wydłużyć aktywność zawodową żołnierzy i funkcjonariuszy, którzy odchodzą obecnie na emerytury po 15 latach służby. Rząd zapowiada od roku, że obejmie ich powszechny wiek emerytalny. Jak na razie ustawy wciąż nie ma.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

W tej sytuacji nie ma też już co marzyć o innych reformach, których konieczność podpowiadają i logika, i elementarne poczucie sprawiedliwości oraz odpowiedzialności. Takich jak np. podniesienie wieku emerytalnego, wygaszanie absurdalnych przywilejów emerytalnych, likwidacja becikowego czy podniesienie składek dla bogatych rolników ubezpieczonych w KRUS. Z tego rząd już zrezygnował. Premier obwieścił, że nie będzie słuchał reformatorów wariatów. Otwarcie mówi, że trzeba wygrać wybory, a nie reformować. Nie ma też ustaw podatkowych, finansowych, zdrowotnych.

Następne posiedzenie Sejmu – 27 – 29 października, później prawie miesiąc przerwy aż do 23 listopada. Potem dwa posiedzenia w grudniu, koniec jesieni i roku. Premier wróci na Aleje Ujazdowskie. Co wtedy zostanie z legislacyjnej ofensywy? Pewnie tyle, co z zapowiedzi systemowych zmian. Tylko licznik naszego długu na rogu Marszałkowskiej i Alej Jerozolimskich pędzi jak szalony.