DGP: Dlaczego prezydent zdecydował się własną ustawę prorodzinną?

Irena Wóycicka: Ta ustawa to realizacja rekomendacji programu prezydenta Bronisława Komorowskiego Dobry Klimat dla Rodziny. Po bardzo dobrych rozwiązaniach wprowadzonych przez rząd, dotyczących urlopu rodzicielskiego i ruchomego czasu pracy, przyszła pora na kolejny krok. Celem ustawy jest ułatwienie godzenia ról zawodowych i rodzinnych. Jak wynika z różnych badań, łączenie obowiązków rodzicielskich z pracą jest jedną z kluczowych kwestii, które wpływają na decyzję o dziecku. A Polska jest wśród krajów unijnych w niechlubnej czołowej piątce, jeśli chodzi o brak dostępnych dla pracownika elastycznych rozwiązań w zakresie organizacji czasu pracy.



Reklama

Dlaczego?

Nasze spotkania z pracodawcami i rodzicami pokazały, że często obie strony nawet nie wiedzą, że istnieją takie formy jak, np. zatrudnienie według indywidualnego czasu pracy czy ruchomy czas pracy. W krajach Europy Zachodniej kultura zarządzania w firmach tworzona była długo, w dialogu pomiędzy pracodawcami i pracownikami. My mamy krótsze doświadczenie, pracodawcy często nie są uwrażliwieni na problemy pracowników - rodziców i nie dostrzegają, że wprowadzanie takich rozwiązań może być w dłuższej perspektywie korzystne dla pracodawcy, bo buduje np. lojalność pracowników.

Co prezydent chce zmienić w kwestii uelastycznienia czasu pracy?

Nie tworzymy nowych form, bo uważamy, że to co jest wystarcza, ale chcemy wzmocnić pozycję pracownika - rodzica. Po pierwsze, do kodeksu pracy wprowadzamy pojęcie obowiązki rodzinne. Uzupełniamy w ten sposób listę kryteriów nie mogących stanowić przyczyny dyskryminacji pracownika. Po drugie, wprowadzamy obowiązek informowania pracowników o uprawnieniach związanych z rodzicielstwem. Mamy obietnicę Państwowej Inspekcji Pracy, że przygotuje prosty opis przepisów, które pracodawcy będą mogli przekazywać pracownikom, w formie przyjętej w zakładzie pracy.

Czyli obowiązkiem pracodawcy będzie, jeśli komuś urodzi się dziecko, przekazać takie informacje?

Reklama

Nawet wcześniej, już w momencie przyjęcia do pracy. Budujemy świadomość pracownika i pracodawcy o istnieniu takich rozwiązań. Równocześnie wprowadzamy zmianę w procedurze rozpatrywania przez pracodawcę wniosku pracownika-rodzica o skorzystanie z elastycznych form czasu pracy, takich jak skrócony tydzień pracy, indywidualny czy ruchomy czas pracy oraz zmniejszenie etatu. Obecnie ustawa nakazuje pracodawcy, w miarę możliwości, uwzględnić wniosek pracownika o zmniejszenie etatu, a w odniesieniu do pozostałych form elastycznego czasu pracy, pozostawia pracodawcom całkowitą dowolność co do uwzględniania takiego wniosku. My wprowadzamy przepis, że pracodawca udziela zgody, chyba, że nie jest to możliwe ze względu na organizację pracy lub rodzaj pracy wykonywanej przez pracownika. W przypadku firm zatrudniających powyżej 20 pracowników, odmowę trzeba będzie uzasadnić na piśmie.

Czyli pracodawca dziś może powiedzieć po prostu nie, a po tej zmianie będzie musiał tłumaczyć, czemu mówi nie?

Chodzi o to, by pracodawca na poważnie rozważył, czy faktycznie istnieje przeszkoda w pójściu na rękę pracownikowi. To nic nowego w kodeksie pracy, tak jest w przypadku łączenia urlopu rodzicielskiego z pracą. Podobne przepisy były również w ustawie antykryzysowej. Pracodawcy nie zgłaszali problemów w związku z funkcjonowaniem tych przepisów.



Pracodawcy nie będą się sprzeciwiać?

Zanim powstał projekt rozmawialiśmy z pracodawcami, organizacjami rodziców, związkami zawodowymi. I staraliśmy się uwzględniać ich uwagi już na tym etapie tworzenia ustawy. Dlatego np. uzasadnienie odmowy na piśmie dotyczy firm zatrudniających 20 i więcej osób.



A jakie zmiany miałyby być wprowadzone w urlopach rodzicielskich?

Tu mamy kilka propozycji bazujących na obecnym, dodajmy, dobrym rozwiązaniu. Po pierwsze upraszczamy system urlopów i go ujednolicamy. Obecnie mamy trzy urlopy o tych samych funkcjach, służące opiece nad dzieckiem: dodatkowy urlop macierzyński, urlop rodzicielski i urlop wychowawczy. Włączamy dodatkowy urlop macierzyński do urlopu rodzicielskiego, wydłużając go. Czyli teraz w pierwszym okresie życia dziecka rodzicom będzie przysługiwał 20-tygodniowy urlop macierzyński, później płatny urlop rodzicielski wynoszący do 32 tygodni lub do 34 tygodni przy urodzeniu więcej niż jednego dziecka, potem bezpłatny wychowawczy. Do tego dodajemy rozwiązania mające ujednolicić urlop rodzicielski i wychowawczy i wyjść naprzeciw oczekiwaniom pracodawców. Wprowadzamy zasadę, że minimalny okres, na jaki będzie można wziąć urlop, to osiem tygodni. Jeśli pracownik chce wrócić z urlopu wcześniej do pracy, to potrzebna jest zgoda pracodawcy - tak jest teraz w przypadku urlopu rodzicielskiego. Ponadto, wydłużamy czas złożenia wniosku o udzielenie urlopu, za wyjątkiem tzw. długich wniosków, do 21 dni. To ma dać większy komfort pracodawcy, np. w kwestii zatrudnienia na zastępstwo.



Będzie urlop rodzicielski na raty?

Tak, szukaliśmy kompromisu między rozwiązaniami sprzyjającymi pracownikom, ale stabilizującymi także pozycję pracodawcy. Proponujemy, jako rozwiązanie alternatywne do wykorzystania całego, urlopu rodzicielskiego w pierwszym roku życia dziecka, możliwość wykorzystania maksymalnie 16 tygodni, czyli połowy płatnego urlopu rodzicielskiego, w dwóch ratach, w późniejszym okresie. Rodzice będą mogli wziąć urlop rodzicielski w całości do końca pierwszego roku życia dziecka albo połowę czy trzy czwarte tego urlopu w pierwszym roku, a resztę wykorzystać później, maksymalnie w dwóch ratach, po osiem tygodni. Wtedy jednak liczba części bezpłatnego urlopu wychowawczego, których jest obecnie 5, odpowiednio się zmniejszy, choć nie zmniejszy się jego długość. W ten sposób zachowujemy status quo, gdy chodzi o liczbę rat urlopu, które pracownik może wykorzystać po ukończeniu przez dziecko pierwszego roku życia, tyle tylko, że część tych rat może być płatna. Chcemy, aby oba urlopy (16 tygodni rodzicielskiego i wychowawczy) można było wykorzystywać do końca roku kalendarzowego, w którym dziecko ukończy 6 lat.



Czyli obejmuje to okres do pójścia dziecka do szkoły?

Praktycznie także cztery miesiące szkoły. Chodzi o to, by dać szanse na wzięcie urlopu wychowawczego czy części urlopu rodzicielskiego w momencie, gdy dziecko zaczyna naukę, co często wymaga przeorganizowania życia całej rodziny.

Uważamy, że ustawodawca nie powinien narzucać rodzicom sposobu organizacji opieki nad dzieckiem. Nie wszyscy rodzice chcą wykorzystać roczny urlop, czasami mają nianie czy dziadków opiekujących się dzieckiem, a sami chcą wrócić do pracy. Więc byłoby dobrze, gdyby mogli część płatnego urlopu wykorzystać później np. w sytuacjach trudnych. Taka możliwość wykorzystania urlopu do momentu pójścia dziecka do szkoły występuje w bardzo wielu krajach, w Szwecji ostatnio wydłużono ją nawet do 12 roku życia. Okres opieki nad dzieckiem nie kończy się w pierwszym roku jego życia, potem również zdarzają się trudne momenty np. kłopoty adaptacyjne w przedszkolu czy szkole. Do tego też kobiety starają się skracać okres urlopów, bo długa nieobecność w pracy powoduje większe ryzyko utraty pracy. Dajemy szanse takim rodzicom na trochę krótszy urlop w pierwszym okresie i możliwość odebrania go później.

Co na to pracodawcy, czy zgodzą się na taką zmianę, ona oznacza, że zapewne spora część osób, która nie korzysta dziś z wychowawczego zacznie brać urlop rodzicielski po ukończeniu 1 roku życia przez dziecko?



To ścieżka alternatywna do rocznego płatnego urlopu, żeby ją wykorzystać trzeba zrezygnować z części urlopu przysługującego w 1 roku życia dziecka. Dlatego w krajach, gdzie taka możliwość istnieje, nie jest wykorzystywana zbyt często. To ułatwienie dla tych pracownic czy pracowników, którzy są zainteresowani szybszym powrotem do pracy, np. ze względu na ich karierę zawodową i zobowiązania wobec firmy i mogą to zorganizować. Zresztą ponad 20 proc. pracownic korzysta z bezpłatnych urlopów wychowawczych. A dla pracodawcy nie ma znaczenia czy to urlop wychowawczy czy rodzicielski, bo rat urlopu możliwych do wykorzystania po ukończeniu przez dziecko pierwszego roku życia będzie tyle samo, co obecnie. Dlatego myślę, że pracodawcy ze zrozumieniem podejdą do tej propozycji, tym bardziej że łatwiej będą też mogli przekonać pracownicę, bez której z trudem sobie radzą, by szybciej wróciła do pracy. Do tego dochodzi większy komfort pracodawcy, gdyż termin na złożenie wniosku o urlop jest dłuższy i bez zgody pracodawcy nie można wcześniej wracać z urlopu. Nakładamy na pracowników obowiązek lepszego planowania organizacji pracy i opieki, po to, by zmniejszyć perturbacje w zakładzie pracy związane z urlopami.



A co z osobami łączącymi urlop z pracą na część etatu?

Obecnie istnieje takie rozwiązanie, ale pracownik, który się na nie zdecyduje praktycznie nic na tym nie zyskuje. Matka wraca do pracy na część etatu, musi zainwestować w organizację opieki nad dzieckiem przez ten czas, ale w praktyce dostaje tyle samo, jak gdyby została z dzieckiem w domu. Proponujemy, żeby można było urlop wydłużać proporcjonalnie do wymiaru czasu pracy. Jeśli on czy ona wrócą na pół etatu do pracy, to będą mogli wydłużyć urlop dwukrotnie, maksymalnie do 64 tygodni. Oczywiście za zgodą pracodawcy.



Czyli w takim przypadku suma macierzyńskiego i rodzicielskiego wyniesie półtora roku?

Tak, to już spora pomoc. Matki, z którymi wstępnie konsultowaliśmy to rozwiązanie, widzą w tym szanse na szybszy powrót do pracy i jej łączenie z osobistą opieką nad dzieckiem aż do momentu, kiedy łatwiej zdecydować się np. na żłobek. Wstępne rozmowy z pracodawcami wskazują, że również oni nie powinni mieć z tym problemu, bo przecież wykorzystanie przez pracownika tej opcji zależy od zgody pracodawcy.



Ile będą kosztowały te rozwiązania?

To jest najlepsze, że one są bezkosztowe. Po prostu dają możliwość bardziej elastycznego, dostosowanego do potrzeb rodziców, wykorzystania istniejących instrumentów. W krajach, gdzie polityka rodzinna jest skuteczna, jak np. Szwecji czy Belgii, dąży się do tego, by suma wsparcia kierowana do rodziców była taka sama, ale to oni mieli swobodę wyboru momentu i sposobu skorzystania z tego wsparcia. I my poszliśmy tym tropem. Jest zresztą jeszcze kilka innych rozwiązań dotyczących pozycji ojca. Np. chcemy dać prawo do wykorzystania urlopu ojcowskiego do ukończenia przez dziecko dwóch lat. To postulat rodziców, bo obecnie, jeśli matka weźmie cały urlop rodzicielski, to on się nakłada na ojcowski. Proponowana zmiana daje szanse na to, by ojcowie częściej wykorzystywali swój urlop, bo to wydłuża okres sprawowania osobistej opieki nad dzieckiem. Pracowaliśmy nad tymi rozwiązaniami długo, rozmawiając o nich z pracodawcami, związkami zawodowymi i rodzicami i dalej jesteśmy na taką współpracę otwarci.



Minister Kosiniak Kamysz nie był entuzjastą urlopu na raty?

Wtedy, gdy minister Kosiniak-Kamysz wprowadzał urlopy rodzicielskie nie było czasu i przestrzeni do szczegółów - sprawa wydłużenia płatnych urlopów była pierwszorzędna. Mam nadzieję na dobrą, jak dotychczas, współpracę z Ministerstwem Pracy i Polityki Społecznej. Liczymy, że resort pracy będzie miał własne pomysły. Jesteśmy na nie otwarci. To kolejny etap nie burzący, ale doskonalący system.



Cel tej ustawy to uelastycznienie ról rodzica i pracownika, ale czy zdaniem pani minister ta ustawa pomoże w osiągnięciu strategicznego celu, czyli zwiększenia dzietności? Czy ten niski wskaźnik 1,3 dziecka na matkę drgnie?

Z badań wynika jednoznacznie, że trudności w godzeniu ról zawodowych i rodzinnych są w Polsce jedną z istotnych przyczyn rezygnacji, zwłaszcza z drugiego i kolejnego dziecka. Oczywiście jedna zmiana nie uruchomi procesu wzrostu dzietności, ale to przecież kolejne rozwiązanie, obok wprowadzenia urlopów rodzicielskich, nowych ulg podatkowych, z których będą mogli korzystać również podatnicy o niższych dochodach, czy karty dużych rodzin. Jest też coraz więcej przedszkoli, żłobków. Polityka rodzinna jest jak puzzle, nakładają się różne rozwiązania, które sumują się i prowadzą do tego, że młodzi ludzie będą łatwiej decydować się na rodzicielstwo. Pamiętajmy, że niemal 70 proc. matek z dziećmi do lat 12, pracuje, dlatego ułatwienia w godzeniu ról zawodowych i rodzinnych są tak ważne. W krajach gdzie jest duża łatwość w godzeniu tych ról, nie tylko więcej kobiet pracuje, ale także jest wyższa dzietność.



Ustawa wychodzi właśnie do konsultacji. Czy Sejm zdąży ją uchwalić i czy nie będzie odbierana w kontekście wyborczym, jako ustawa pod publikę?

Wysyłamy ją do konsultacji teraz, bo właśnie upływa ustawowy termin oceny funkcjonowania przepisów dotyczących urlopu rodzicielskiego. Ustawa nie daje nikomu złotówki więcej. A typowe ustawy pod publikę dają elektoratowi pieniądze. Dlatego trudno mówić, że to ustawa wyborcza. Prezydent konsekwentnie dba o to, by były wdrażane rozwiązania, które zaproponował w swoim programie Dobry Klimat dla Rodziny. Po konsultacjach, w lutym, projekt trafi do Sejmu. Mam nadzieję, że posłowie przychylą się do tych propozycji i zdążą ustawę uchwalić.