Najwięcej mają dać nowe ulgi na dzieci w PIT. Zmiany w nich zapowiedział jeszcze Donald Tusk, a ich efekt jest już uwzględniony w przyszłorocznym budżecie. Analitycy z Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA policzyli, że zwiększenie o 20 proc. ulgi na trzecie i każde kolejne dziecko oraz umożliwienie odliczania ulg nie tylko od podatku, ale również ze składek płaconych na ZUS i części składki zdrowotnej to dodatkowa korzyść dla 1,5 mln rodzin, u których w portfelach dzięki tym zmianom zostanie 1,5 mld zł.
Oczywiście najbardziej skorzystają na tych rozwiązaniach ci, którzy do tej pory nie mogli odliczać pełnych ulg ze względu na zbyt niskie dochody, oraz rodziny wielodzietne. Eksperci CenEA wyliczyli, że np. w małżeństwach z dwójką dzieci wystarczy już 1020 zł dochodu miesięcznie, by odliczyć pełną ulgę w nowym kształcie. W obowiązującym jeszcze systemie taka rodzina, aby dostać pełny zwrot, musi mieć 3375 zł dochodu brutto na miesiąc. Wzrost ulg będzie najbardziej odczuwalny przy miesięcznym dochodzie z przedziału 1020–1270 zł: ulga (licząc ją co miesiąc) zwiększy się o 185,34 zł.
Nowy system ulg miałby jednak pewną wadę: zwiększałby dochody w grupie rodzin, które dziś balansują na progu wielkości dochodu uprawniającego do świadczeń społecznych. Żeby mieć prawo do świadczeń, miesięczny dochód netto na osobę w rodzinie nie może przekraczać 539 zł (lub 623 zł, jeśli w rodzinie jest dziecko niepełnosprawne). Wystarczy, żeby był o złotówkę wyższy, by stracić uprawnienia do zasiłków. W sumie dla około 70 tys. rodzin nowe ulgi w PIT oznaczałyby tak naprawdę stratę, a nie zysk. Z wyliczeń CenEA wynika, że w małżeństwach z dwójką dzieci z dochodami rzędu 2870–2925 zł miesięczny dochód do dyspozycji wręcz byłby niższy, bo to, co rodzina zyskałaby na nowych ulgach, nie zrekompensowałoby jej straty zasiłków.
Tę właśnie wadę ma wyeliminować drugi pomysł wspierania rodzin, jaki zaprezentowała premier Ewa Kopacz w exposé. Chodzi o stopniową utratę prawa do świadczeń: rodzinom zmniejszano by zasiłki proporcjonalnie do kwot, o które przekraczane byłyby limity dochodowe.
– To oznacza, że dostęp do świadczeń uzyska dodatkowo około 260 tys. rodzin, natomiast koszt poszerzenia zasięgu świadczeń rodzinnych wyniesie około pół miliarda złotych rocznie – wylicza dr Michał Myck z Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA.
Zyskają najbardziej ci, którzy dziś nieznacznie przekraczają kryterium dochodowe i tracą przez to prawo do zasiłków. W przypadku rodzin z jednym dzieckiem najwięcej zyskują zarabiający w przedziale 2180–2285 zł miesięcznie, w małżeństwach z dwojgiem dzieci najwięcej korzyści odniosą ci z dochodami 2870–3140 zł, a w przypadku rodzin z trójką dzieci – 3455–4005 zł.
Według Michała Mycka obie propozycje – nowe ulgi w PIT i nowy system świadczeń dla rodzin z dziećmi – są ze sobą spójne i mogą dać wiele korzyści.
– Ten program korzysta z rozwiązań, które funkcjonują już z sukcesem w innych krajach. Propozycja częściowej refundacji ulgi podatkowej połączona ze stopniowym wygaszaniem prawa do świadczeń pokazuje, że można połączyć pomoc finansową z budżetu dla najuboższych i jednocześnie nie zniechęcać ich tą pomocą do podejmowania zatrudnienia. Zwiększanie finansowej atrakcyjności pracy jest kluczowe, jeśli celem jest trwały wpływ na sytuację materialną rodzin – zauważa.
Ekspert chwali też kolejny pomysł wspierania rodzin, jaki przedstawiła premier Kopacz. Chodzi o wypłacanie 1000 zł miesięcznie z tytułu rocznego urlopu rodzicielskiego osobom dziś nieubezpieczonym (np. bezrobotnym). Projekt mógłby objąć całkiem sporą grupę osób: rząd, proponując opłacanie składek ubezpieczeniowych tym osobom w czasie urlopu wychowawczego, szacował ją na około 117 tys. osób w 2015 r., a wraz z rolnikami, którzy też mieliby otrzymywać po 1000 zł na urlopie rodzicielskim, na 154 tys. Jak nietrudno policzyć, wypłaty z budżetu w sumie w ciągu roku mogłyby więc kosztować ponad 1,5 mld zł.
– Jeżeli celem rządu jest próba odwrócenia trendu spadającej dzietności, to musi on szukać rozwiązań na różnych polach. Wiadomo, że najtrudniejszy dla rodziców jest pierwszy rok po urodzeniu dziecka, gdy zwykle matka ma ograniczone możliwości aktywności zawodowej i podejmowania pracy – ocenia Michał Myck. I dodaje, że o ile nowa ulga podatkowa w PIT czy nowy system wypłacania świadczeń to oferta dla tych, którzy mają większą swobodę w podjęciu decyzji „pracować czy nie”, o tyle płatny roczny urlop rodzicielski dla nieubezpieczonych ma wesprzeć tych, którzy takiej swobody nie mają. Bo zwykle jedno z rodziców nowo narodzonego dziecka nie może pracować w tym okresie.
– Z tego punktu widzenia pomoc w formie wypłaty 1000 zł w czasie urlopu rodzicielskiego dla osób nieubezpieczonych może okazać się skutecznym rozwiązaniem. Wydaje się ono bardziej trafnym sposobem pomocy niż becikowe – mówi Myck.
A to właśnie krytykowane często becikowe zapoczątkowało tworzenie polityki prorodzinnej. W ciągu ośmiu lat dokonał się faktyczny zwrot. Polityka prorodzinna była budowana etapami, ale zaczęła się przekształcać w system oferujący różne formy wsparcia od urodzenia dziecka do pójście przez nie do szkoły. Po becikowym wprowadzonym w 2006 r. zostały przyjęte ulgi na dzieci. Towarzyszyły temu zmiany w urlopach macierzyńskich wprowadzane przez kolejne rządy. Z jednej strony wydłużające je, z drugiej ułatwiające korzystanie z nich także ojcom. Tym zmianom towarzyszyły również coraz większe pieniądze przeznaczane na rozbudowę opieki żłobkowej i przedszkolnej czy stworzenie zupełnie nowych możliwości, jak np. dzienny opiekun zajmujący się kilkorgiem dzieci. Potężną presją na przeprowadzanie zmian były fala emigracji do zachodniej Europy, pogarszająca już i tak złe prognozy demograficzne.
W ciągu ośmiu lat najbardziej widoczne zmiany zaszły w systemie opieki nad dziećmi do 1. roku życia. W roku 2006 po urodzeniu pierwszego dziecka matka mogła pójść na 16 tygodni urlopu, a w przypadku drugiego – na 18. Potem stopniowo było to wydłużane. Dziś okres płatnego pobytu rodziców z dzieckiem wynosi rok. Przy okazji wprowadzono zmiany próbujące wymusić na ojcach udział w opiece przez zaproponowanie im urlopów ojcowskich.
Także w zakresie opieki nad dziećmi do lat 3 wprowadzono dużo zmian. W 2006 r. praktycznie jedyną formą były żłobki i prywatne nianie. Dziś to także kluby dziecięce, dzienni opiekunowie oraz dofinansowanie legalnego zatrudnienia niań.
W 2006 r. w żłobkach było 25 tys. dzieci, dzisiaj 58 tys.
W 2006 r. 25 tys. dzieci miało miejsce w żłobkach, dzisiaj już 58 tys.
Prezydent Komorowski też stawia na rodzinę
Bronisław Komorowski przygotował dokument „Dobry klimat dla rodziny”, postulujący główne zmiany dotyczące polityki w tym zakresie. W części są one zbieżne z tym, co zrobił rząd, w części je uzupełniają.
Ulgi. Prezydent domagał się zmiany systemu ulg na dzieci, tak by mogli korzystać z niego także ci najmniej zarabiający. Dlatego proponował możliwość zwiększania kwoty wolnej w rodzinie w zależności od liczby dzieci. Ostatecznie Pałac Prezydencki poparł rządową modyfikację ulg z dopłatami do ich pełnej wysokości dla najuboższych. Ale urzędnicy prezydenta chętnie widzieliby wprowadzenie zmian, które pozwalałyby na odliczanie ulgi co miesiąc w częściach, a nie na koniec roku podatkowego.
Ustawa prorodzinna. W Kancelarii Prezydenta szykowana jest ustawa prorodzinna. Ma ona mieć charakter czyszczący i uzupełniający do rozwiązań wprowadzonych do tej pory przez rząd. Zakłada ona m.in. wprowadzenie urlopu rodzicielskiego na raty, czemu przeciwny do tej pory był rząd. Inne rozwiązania mają zachęcać pracodawców i wzmacniać pozycję pracownika przy stosowaniu elastycznych rozwiązań organizacji pracy pomagających łączyć role rodzica i zatrudnionego. Chodzi o to, by łatwiej mógł korzystać z tych różnych elastycznych form organizacji czasu pracy. Na przykład pracodawca, odmawiając wprowadzenia indywidualnego czasu, musiałby to zrobić pisemnie. Projekt ma wzmocnić rolę ojców w opiece, np. ubezpieczony ojciec miałby prawo do urlopu rodzicielskiego, gdy nieubezpieczona matka podejmuje pracę lub naukę w trybie stacjonarnym.