Z badań naukowców z Bristol University wynika, że Ziemia jest w stanie przetworzyć nawet połowę CO2 produkowanego przez naszą cywilizację – a chodzi o niebagatelne ilości: w tym roku wyrzucimy do atmosfery 35 mld ton tego gazu. By zneutralizować negatywny wpływ dwutlenku węgla, jak twierdzą eksperci, natura potrzebuje jedynie drzew i oceanów. Ekipa Wolfganga Knorra swoją pracą obala twierdzenie, że wraz z rozwojem cywilizacji ilość dwutlenku węgla w atmosferze będzie się z roku na rok zwiększać.

Reklama

"Radykalny wzrost poziomu CO2 przewidywały prognozy sprzed dekady. Ale nic takiego nie następuje, okazuje się, że pozostaje on niemal na tym samym poziomie" – powiedział Knorr. Podkreślił, że na poparcie swojej tezy ma próbki lodu z Antarktydy, w których od lat utrzymuje się ten sam poziom dwutlenku węgla. Poza tym topnienie lodów wokół bieguna południowego, o którym coraz głośniej mówią ekolodzy, także przyczynia się do walki z globalnym ociepleniem.

"Nowe morze" – o czym informuje raport badaczy z British Antarctic Survey – natychmiast jest kolonizowane przez fitoplankton. Miliardy mikroskopijnych organizmów roślinnych, podobnie jak drzewa – ich dalecy kuzyni z lasów deszczowych Amazonii czy równikowej dżungli w Afryce – potrzebują do życia ogromnych ilości dwutlenku węgla.

Czy zatem możemy ignorować ostrzeżenia o klimatycznych zmianach i konieczności ograniczenia emisji dwutlenku węgla? "Nie możemy Natury pozostawiać bez wsparcia. Musimy dbać o to, by chroniący ją mechanizm nie został uszkodzony" – uważa Wolfgang Knorr z Bristol University. I dlatego, jak podkreśla, tak ważne jest, by na grudniowym klimatycznym szczycie ONZ w Kopenhadze zostało podpisane nowe porozumienie, zastępujące od 2012 roku przestarzały protokół z Kioto.

Na razie negocjacje idą opornie, bo wciąż brak zgody USA na radykalną redukcję emisji dwutlenku węgla. Prezydent Barack Obama ma ten sam argument co jego poprzednik, znienawidzony przez ekologów George W. Bush: protokół z Kopenhagi zbyt mocno uderzy w przemysł.