Według świadków, napastnik w policyjnym mundurze zachęcał ludzi, by zbliżyli się, a następnie otwierał ogień. Często po oddaniu strzału napastnik zmieniał broń i strzelał po raz drugi w głowę ofiar, by upewnić się, że jego ofiara nie żyje.
21-letnia Dana Berzingi opowiadała, że wiele osób "udawało martwych, by przeżyć". "Straciłem wielu przyjaciół" - mówi Berzingi, która zadzwoniła na policję z telefonu komórkowego zastrzelonego kolegi.
Emilie Bersaas opowiadała telewizji Sky News, że gdy rozpoczęła się strzelanina schroniła się pod łóżkiem w budynku szkolnym.
"W którymś momencie strzelanina miała miejsce bardzo blisko budynku. (...) Ludzie w sąsiedniej sali bardzo głośno krzyczeli" - mówiła. "Leżałam pod łóżkiem przez dwie godziny. Później policja rozbiła okno i weszła do środka" - relacjonowała.
Młodzi ludzie przez telefony komórkowe informowali bliskich o tym, co dzieje się na wyspie. W pewnym momencie w norweskich mediach pojawiły się apele, by nie kontaktować się z osobami przebywającymi na wyspie, ponieważ dźwięk telefonu może zdradzić ich miejsce pobytu.
Wcześniej w piątek siedem osób zginęło w wybuchu bomby w dzielnicy rządowej w Oslo. Policja podejrzewa, że za atakami stoi ta sama osoba.