To popularna i bezpieczna trasa trekkingowa, ale turyści mogli zboczyć z drogi - tak pierwsze doniesienia o tragedii w Nepalu ocenia himalaista Janusz Kurczab.
Do 12 osób wzrosła liczba śmiertelnych ofiar lawiny i zamieci śnieżnej w Nepalu. Wśród zabitych jest trzech Polaków. Lawina zeszła w rejonie Annapurny, gdzie znajdowało się kilka wycieczek, w sumie ponad 150 osób. Akcja ratunkowa trwa i do tej pory udało się zapewnić bezpieczeństwo tylko kilkudziesięciu turystom. Z większością wciąż nie ma kontaktu.


Reklama

Janusz Kurczab zna miejsce, którym doszło do tragedii. Jest autorem przewodnika po tym regionie. Jak mówi, trasa nie wymaga dużych umiejętności, lecz dość dobrej kondycji fizycznej. Dodał, że do tragedii doszło prawdopodobnie w najwyższym punkcie trasy, na wysokości ponad 5400 metrów. Możliwe, że turyści zboczyli z trasy, na śnieżno - lodowy szczyt, znajdujący się obok. Stamtąd mogła zejść lawina - mówił himalaista.

ZOBACZ TAKŻE: Trzech Polaków zginęło w Himalajach. Nie ma kontaktu ze 150 osobami>>>