Choć celem senackiej komisji miało być wyjaśnienie działań Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA) po atakach z 11 września 2001 r., stworzony przez nią raport nie daje pełnego obrazu sytuacji – zarzucają republikanie. Publikacja streszczenia raportu już zaostrzyła spór polityczny w USA.
– Mam nadzieję, że raport pomoże nam zostawić te techniki przesłuchań w miejscu, do którego one przynależą: w przeszłości – powiedział Barack Obama, który tuż po objęciu w 2009 r. urzędu prezydenta zakazał stosowania tortur wobec podejrzanych o terroryzm. Republikanie nie wierzą w dobre intencje prezydenta, przekonując, że celem demokratycznej większości w komisji nie było dążenie do prawdy, lecz zdyskredytowanie administracji George’a W. Busha. Nie przeprowadziwszy żadnych rozmów, członkowie komisji z góry przyjęli tezę, do której dopasowywali fakty – dowodzą republikanie – a raport w niewystarczającym stopniu bierze pod uwagę ówczesny kontekst wydarzeń.
W tej sytuacji republikańscy członkowie Kongresu zyskują kolejny powód, by oddalać wszelkie inicjatywy ustawodawcze Obamy, co – biorąc pod uwagę, że od stycznia będą mieli większość w obu izbach – jeszcze bardziej osłabi prezydenta. Nie zmieni tego fakt, że Biały Dom nie zamierza stawiać przed sądem osób odpowiedzialnych za stosowanie „wzmocnionych technik przesłuchań”, do czego wzywają obrońcy praw człowieka. Departament Sprawiedliwości już dwukrotnie prowadził śledztwo w sprawie tortur, ale nie zdołał zebrać wystarczających dowodów, by postawić zarzuty. – Dopóki proces wyjaśniania prawdy nie doprowadzi do oskarżenia urzędników, tortury pozostaną opcją polityczną dla kolejnych prezydentów – oświadczył szef Human Rights Watch Kenneth Roth.
Mimo że CIA jeszcze tego samego dnia przedstawiła dokument z własną wersją wydarzeń, jego oddziaływanie jest słabsze niż senackiej komisji. – Obawiamy się, że od teraz opinia publiczna będzie traktować raport Dianne Feinstein jako prawdę. My nie uważamy go za prawdę – mówił Bill Harlow, jeden z byłych dyrektorów agencji. Mało prawdopodobne jednak, by CIA zdołała zapobiec spadkowi społecznego zaufania do niej, które – podobnie jak do wszystkich innych służb wywiadowczych USA – po zeszłorocznych rewelacjach Edwarda Snowdena nie jest wysokie.
Na pewno trudniej teraz będzie współpracować CIA z agencjami wywiadowczymi z innych krajów. To jednak też nie wyczerpuje międzynarodowych konsekwencji raportu dla USA. Na razie nie doszło wprawdzie do żadnych antyamerykańskich wystąpień na świecie – w obawie przed nimi wzmocniono ochronę placówek dyplomatycznych i baz wojskowych USA – ale to nie znaczy, że niebezpieczeństwo zostało zażegnane. W stolicach państw islamskich już słyszy się głosy o „amerykańskiej tyranii”, jak wczoraj mówił przywódca Iranu ajatollah Ali Chamenei. Wizerunek USA ucierpiał oczywiście wskutek stosowania tortur, a nie publikacji raportu, ale to, że komisja Feinstein przedstawiła go w momencie, gdy Obama zabiega o poparcie Bliskiego Wschodu w operacji przeciw Państwu Islamskiemu, nie pomoże w tych staraniach.
Z wcześniejszych informacji obrońców praw człowieka wynika, że Amerykanów wspomagało logistycznie 47 innych państw, wśród nich Niemcy, Hiszpania, Wielka Brytania i Włochy. Tajne więzienia CIA funkcjonowały jednak „tylko” w ośmiu krajach. Choć w streszczeniu raportu ich nazwy nie padają, analiza chronologiczna pozwoliła ustalić, że np. Detention Center Blue to kryptonim ośrodka CIA w Polsce, Violet dotyczy Litwy, zaś Black – Rumunii. – Jeśli te informacje się potwierdzą, Litwa weźmie na siebie pełną odpowiedzialność – oświadczył wczoraj Modestas Naudžius, rzecznik prezydent Litwy Dalii Grybauskaite.
Litwini jako pierwsi, bo już w 2009 r., przyznali się do goszczenia funkcjonariuszy CIA. Tajne więzienie urządzono w ośrodku jeździeckim w Antowilu na obrzeżach Wilna. Powstała wówczas parlamentarna komisja śledcza nie zdołała odpowiedzieć na większość pytań. Ustaliła jednak, że litewskie służby VSD współpracowały z CIA bez zgody władz. – W 2005 r. na Litwie wylądowały trzy samoloty CIA. Nie podlegały one kontroli na lotnisku, dzięki czemu mogły wwieźć cokolwiek, co było potrzebne Amerykanom – mówił nam wówczas szef komisji Arvydas Anušauskas.
Grybauskaite odwołała wówczas z placówki w Tbilisi byłego szefa VSD Mečysa Laurinkusa. Wczoraj zaś litewska prokuratura potwierdziła, że dwukrotnie występowała do Amerykanów z prośbą o pomoc prawną. Bez rezultatu. Prokuratorzy z Wilna zapowiedzieli kolejny wniosek, potwierdzając, że współpracują w tej sprawie z Bukaresztem i Warszawą. Z naszych informacji wynika, że również polscy prokuratorzy nie otrzymali od Waszyngtonu satysfakcjonującej odpowiedzi na wnioski o pomoc prawną.
Kwaśniewski: Polska nie złamała prawa
Aleksander Kwaśniewski i Leszek Miller, którzy w latach funkcjonowania w Polsce tajnego więzienia CIA w Starych Kiejkutach pełnili funkcje prezydenta i premiera RP, wspólnie odpowiedzieli wczoraj na zarzuty związane z wtorkową publikacją streszczenia raportu komisji Senatu USA.
Ze streszczenia wynika, że Warszawa nie była w tej sprawie łatwym sojusznikiem Waszyngtonu, jednak pod wpływem nacisków amerykańskiego ambasadora zmieniała zdanie. W uelastycznieniu polskiego stanowiska miała pomóc nieupubliczniona kwota liczona w milionach dolarów. „Washington Post” wcześniej pisał w tym kontekście o 15 mln dol.
– Podjęliśmy decyzję wyrażającą zgodę na poszukiwanie form pogłębionej współpracy zgodnie z polskim prawem. Strona amerykańska zwróciła się do strony polskiej o znalezienie spokojnego miejsca, w którym mogłaby prowadzić działania polegające na skutecznym pozyskiwaniu informacji ze strony osób, które deklarowały gotowość współpracy ze stroną amerykańską. Jako przedstawiciele ówczesnych władz wyraziliśmy zgodę, proponując przyjęcie wspólnego memorandum. Mówiło ono, że osoby przetrzymywane w Polsce muszą być traktowane jak jeńcy wojenni. Nie zostało ono jednak podpisane przez stronę amerykańską – przyznawał Kwaśniewski.
– Celem nie było torturowanie dla torturowania. To było pozyskiwanie informacji, które pozwolą zapobiec temu, o czym nie wiedzieliśmy – dodawał. Były prezydent odniósł się również do zarzutu związanego z kwestiami finansowymi. Według niego nie miały one podtekstu korupcyjnego, a dotyczyły zgodnego z ustawami o Agencji Wywiadu oraz Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego finansowania przez sojusznicze służby wspólnych operacji. Podobna praktyka miała sięgać lat 90., a corocznych sprawozdań w tej sprawie mieli wysłuchiwać posłowie sejmowej komisji ds. służb specjalnych.
Aleksander Kwaśniewski i Leszek Miller, którzy w latach funkcjonowania w Polsce tajnego więzienia CIA w Starych Kiejkutach pełnili funkcje prezydenta i premiera RP, wspólnie odpowiedzieli wczoraj na zarzuty związane z wtorkową publikacją streszczenia raportu komisji Senatu USA.
Ze streszczenia wynika, że Warszawa nie była w tej sprawie łatwym sojusznikiem Waszyngtonu, jednak pod wpływem nacisków amerykańskiego ambasadora zmieniała zdanie. W uelastycznieniu polskiego stanowiska miała pomóc nieupubliczniona kwota liczona w milionach dolarów. „Washington Post” wcześniej pisał w tym kontekście o 15 mln dol.
– Podjęliśmy decyzję wyrażającą zgodę na poszukiwanie form pogłębionej współpracy zgodnie z polskim prawem. Strona amerykańska zwróciła się do strony polskiej o znalezienie spokojnego miejsca, w którym mogłaby prowadzić działania polegające na skutecznym pozyskiwaniu informacji ze strony osób, które deklarowały gotowość współpracy ze stroną amerykańską. Jako przedstawiciele ówczesnych władz wyraziliśmy zgodę, proponując przyjęcie wspólnego memorandum. Mówiło ono, że osoby przetrzymywane w Polsce muszą być traktowane jak jeńcy wojenni. Nie zostało ono jednak podpisane przez stronę amerykańską – przyznawał Kwaśniewski.
– Celem nie było torturowanie dla torturowania. To było pozyskiwanie informacji, które pozwolą zapobiec temu, o czym nie wiedzieliśmy – dodawał. Były prezydent odniósł się również do zarzutu związanego z kwestiami finansowymi. Według niego nie miały one podtekstu korupcyjnego, a dotyczyły zgodnego z ustawami o Agencji Wywiadu oraz Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego finansowania przez sojusznicze służby wspólnych operacji. Podobna praktyka miała sięgać lat 90., a corocznych sprawozdań w tej sprawie mieli wysłuchiwać posłowie sejmowej komisji ds. służb specjalnych.