Ku mojemu miłemu zaskoczeniu, bo ja nie jestem entuzjasta zmian traktatowych, nie padł ani jeden głos na rzecz zmiany traktatowej. Czyli czasami co innego mówi się w swoich krajach, ale tutaj w Brukseli ludzie nabierają może dystansu do własnych emocji - powiedział Tusk polskim dziennikarzom.

Reklama

Jego zdaniem w UE nie ma obecnie "żadnej ochoty na przeprowadzenie traktatowej rewolucji w Europie". Myślimy o zmianach, ale raczej ewolucyjnych i spokojnych - ocenił.

Jak dodał, wydaje się, że w gronie przywódców unijnych nie ma dziś też nikogo, kto uważałby, aby receptą na sytuację wywołaną Brexitem było hasło więcej Europy", czyli pogłębienie integracji. Jednak - ocenił - rozwiązaniem nie jest też hasło "mniej Europy". Powoli przebija się hasło "lepsza Europa". To slogan, ale pokazuje, że odchodzi się od tych dwóch radykalnych wersji myślenia" - dodał Tusk.

Reklama

O tym, że UE potrzebuje reform, a w przyszłości także zmian traktatowych, mówili w minionych dniach przedstawiciele polskich władz, komentując wynik brytyjskiego referendum w sprawie wyjścia z Unii.

Tusk: Dostęp do wspólnego rynku tylko przy poszanowaniu swobód UE

Reklama

Przywódcy 27 państw UE są zgodni, że dostęp Wielkiej Brytanii do wspólnego rynku UE po opuszczeniu Wspólnoty przez ten kraj będzie możliwy tylko przy poszanowaniu czterech unijnych swobód, w tym przepływu osób - poinformował szef Rady Europejskiej Donald Tusk.

Nie będzie wspólnego rynku "a la carte"- powiedział Tusk na konferencji prasowej po zakończeniu nieformalnego spotkania "27", które było poświęcone konsekwencjom brytyjskiego referendum i przyszłości UE po wyjściu Wielkiej Brytanii. Według Tuska UE 27 krajów ma nadzieję na możliwie bliskie stosunki z tym państwem w przyszłości.

Także szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker podkreślił, że każdy kraj, który chce czerpać korzyści ze wspólnego rynku, musi szanować cztery unijne wolności: przepływu dóbr, usług, kapitału i osób. Swobody te muszą być respektowane bez wyjątku i bez niuansów - powiedział Juncker.

Wielu brytyjskich polityków liczy na to, że po wystąpieniu z Unii ich kraj zachowa dostęp do jednolitego rynku; domagają się jednak ograniczenia swobody przepływu osób.