Chaos spowodowany niesprawnym systemem informatycznym obsługującym wybory skłonił polityków do zażądania powtórzenia wyborów. Sytuacji nie poprawiają na pewno doniesienia o amatorskim wykonaniu systemu, a także o włamaniu na stronę internetową Państwowej Komisji Wyborczej i wydobyciu haseł oraz loginów członków PKW. – Te wybory muszą być powtórzone, przynajmniej na szczeblu powiatów i sejmików. Mamy ciężki kryzys państwa – apelował na Twitterze Jarosław Gowin. – Taki wynik wyborów jest nie do przyjęcia – stwierdził wczoraj podczas konferencji prasowej prezes PiS Jarosław Kaczyński. Za tym wariantem opowiedział się także przewodniczący SLD Leszek Miller.
Zapytaliśmy konstytucjonalistów o potencjalne scenariusze w związku z kryzysem wokół PKW. Ich zdaniem bez względu na to, jakie kłopoty sprawia cyfrowa strona przedsięwzięcia, decyzja o powtórce głosowania to domena sądów okręgowych, a nie polityków. – Na pewno za powód do powtórzenia wyborów nie można uznać awarii systemu informatycznego. Jeśli ktoś jedzie samochodem na pilne zebranie i auto mu się zepsuje, to kto jest winny: samochód czy kierowca? – pyta retorycznie konstytucjonalista prof. Piotr Winczorek z Uniwersytetu Warszawskiego. – Jeśli ktoś proponuje powtórzenie wyborów w całym kraju, to powinien najpierw pójść do lekarza – dodaje konstytucjonalista prof. Marek Chmaj ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.
Powtórka całych wyborów samorządowych – czyli ponowne głosowanie na przedstawicieli rad gmin, powiatów, sejmików wojewódzkich, wójtów, burmistrzów i prezydentów miast – choć teoretycznie możliwa, byłaby niezwykle trudna do przeprowadzenia. Jak wskazuje dr Ryszard Balicki, konstytucjonalista z Uniwersytetu Wrocławskiego, aby nastąpił wyborczy reset wyniki musiałyby zostać unieważnione przez sądy okręgowe właściwe dla każdej wybieranej rady i sejmiku w Polsce. – Inaczej niż w przypadku wyborów parlamentarnych czy prezydenckich, gdzie o nieważności może orzec Sąd Najwyższy, w wyborach samorządowych sąd okręgowy może jedynie zarządzić procedurę ponownych wyborów maksymalnie na poziomie danego okręgu wyborczego – komentuje Balicki. To oznacza, że nawet gdyby jakiś genialny haker chciał wykorzystać awaryjny system informatyczny do zmanipulowania wyniku wyborów, to prawo nie przewiduje możliwości, aby jedno ciało orzekło o ich nieważności na wszystkich szczeblach samorządu i na terenie całego kraju.
O ponownym głosowaniu może zdecydować sąd okręgowy, ale dopiero po rozpatrzeniu protestu wyborczego, który może złożyć każdy wyborca zarejestrowany na terenie danego okręgu (nie może więc być tak, że osoba zameldowana w Szczecinie protestuje przeciwko przebiegowi wyborów w Rzeszowie) w terminie 14 dni od dnia wyborów. Taki protest musi ponadto być dobrze umotywowany, czyli wskazywać, w jaki sposób doszło do zafałszowania wyników, czyli że w danym okręgu np. na listach nie wydrukowano nazwiska jednego z zarejestrowanych kandydatów lub w kartach do głosowania brakowało jednej, całej listy wyborczej. W grę wchodzą oczywiście też przestępstwa przeciwko wyborom, takie jak dorzucanie głosów do urn czy skreślanie przez członków komisji kandydatów na pustych głosach.
Reklama
Prawo wyborcze nie wylicza konkretnie, w jakich sytuacjach sąd powinien decydować o ponownym przeprowadzeniu wyborów. Jak mówi prof. Czesław Martysz, dziekan Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego, jedyne, co interesuje sędziów, to fakt, czy wskazane w proteście okoliczności wpłynęły na wynik wyborów. – Doniesienia medialne mówią, że w jednym z okręgów wyborcy zasugerowali się wypowiedzią członka komisji wyborczej i stąd tyle jest tam nieważnych głosów. Jednak instrukcja, jak poprawnie oddać głos, jest na każdej karcie, w związku z czym to nie powinno stanowić podstawy do unieważnienia wyborów w tym okręgu – ocenia profesor.
Zastosowanie tej procedury w praktyce oznaczałoby, że 45 sądów okręgowych w Polsce musiałoby rozpatrzyć osobno protesty wyborcze dla każdej gminy (jest ich ponad 2 tys.), powiatu (ponad 300 jednostek) i województwa, nie licząc wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Wszystkie te wnioski musiałyby być zasadne i dobrze umotywowane. Jakby tego było mało, to – jak wskazuje dr Balicki – ponowne wybory mogłyby się odbywać w różnych terminach, tylko pogłębiając chaos. Po orzeczeniu nieważności wyborów wojewoda ma 7 dni na wyznaczenie terminu nowych. Ten jednak przesunąłby się, gdyby sąd okręgowy uznał ważność wyborów, a składający protest wyborca mimo to zdecydowałby się odwołać. Ponieważ sąd za każdym razem ma 30 dni na rozpatrzenie protestu, część z nich byłaby rozpatrywana już po wyznaczeniu terminu wyborów.
Z jeszcze innym pomysłem wystąpił wczoraj podczas konferencji prasowej prezes PiS Jarosław Kaczyński. Chodziło w nim o to, aby parlament skrócił kadencję wybranego obecnie samorządu. W ten sposób w niedługiej perspektywie czasowej mogłoby dojść do powtórnych wyborów. Prezes PiS powoływał się przy tym na casus 1998 roku, kiedy kadencję samorządu wydłużono, aby przesunąć termin wyborów lokalnych z końca maja na listopad. Pomysł spodobał się także w Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Konstytucjonaliści nie zostawiają na nim suchej nitki. – Nie chcę tego nawet komentować. Takie działanie byłoby niekonstytucyjne, łamałoby bowiem zasady państwa prawnego, pewności prawa i racjonalności prawodawcy, o których mowa w art. 2 ustawy zasadniczej – twierdzi prof. Chmaj. Doktor Balicki: – Model, w którym to ustawodawca decyduje o ważności wyborów, jest mniej pewny i stwarza większe ryzyko dysfunkcjonalności niż model działający obecnie.
To nie koniec problemów z liczeniem głosów przez PKW. Nie mniejszy bałagan szykuje się przy uzupełniających wyborach samorządowych w przyszłym roku. Przetarg na administrowanie systemem w tych dodatkowych wyborach ogłosiło Krajowe Biuro Wyborcze pod koniec października. Kiedy zgłosiły się tylko dwie chętne firmy: Pixel i Nabino. Pixel, który jest wykonawcą systemu z 2002 r., zajmował się też jego administracją do 2013 r. W tym roku, jak opisywaliśmy, przetargi na obsługę wyborów zaczęła wygrywać łódzka firma Nabino.
Od tej decyzji Pixel przed kilkoma dniami odwołał się do Krajowej Izby Odwoławczej. Ta ma czas na wydanie decyzji do 26 listopada. Czy zdecyduje o przywróceniu przerwanego przetargu, czy jednak uzna, że KBW mogło go unieważnić, to i tak jakiegoś administratora systemu trzeba wybrać. A na to nie ma za wiele czasu. Czyli bałagan z informatyzacją będzie się ciągnął.

Politycy o zmianach w kodeksie wyborczym

Bronisław Komorowski
prezydent RP
Po oficjalnym ogłoszeniu wyników przyjdzie czas na ocenę funkcjonowania PKW, ale w szczególności Krajowego Biura Wyborczego. Być może powinno to oznaczać też decyzje personalne, ale przeprowadzane w zgodzie z prawem. Będzie konieczna ocena relacji nadzorujących wybory sędziów – członków PKW, a szczególnie przewodniczącego PKW z Krajowym Biurem Wyborczym – organizatorem wyborów, procesu liczenia głosów i podawania wyników wyborczych. (...)
Prawdopodobnie konieczne będzie nowelizowanie ustawy – Kodeks wyborczy. Sądzę, że prace nad nowelizacją powinny iść w kierunku wprowadzenia kadencyjności i rotacyjności funkcji członków PKW, ale również zwiększenia uprawnień przewodniczącego PKW.
Jarosław Kaczyński
prezes Prawa i Sprawiedliwości
Sposób liczenia głosów musi być bardzo precyzyjnie opisany. To musi być tak, jak to było dokonywane w wielu krajach, gdzie byli obserwatorzy zagraniczni. Wszystkie karty są w jednym miejscu, wszyscy stoją dookoła, przewodniczący podnosi kartę, pokazuje, na kogo głosowano, i to jest zapisywane.
Muszą też być bardzo poważne kary za fałszowanie wyborów. Taki człowiek musi wiedzieć, że spędzi lata w więzieniu i zapłaci ogromną grzywnę, taką, żeby pozbawić go majątku, i będzie zawsze wyłączony z życia publicznego.
Dariusz Joński
rzecznik prasowy Sojuszu Lewicy Demokratycznej
Obecny kodeks wyborczy zawiera przepis, który zabrania prowadzenia kampanii na terenie instytucji rządowych, samorządowych, a także sądów, szkół czy jednostek wojskowych. SLD chce, by zakaz dotyczył też kościołów i obiektów kultu innych związków wyznaniowych. Oczywiście dotyczyłoby to wszystkich Kościołów, nie tylko Kościoła katolickiego.
Unieważnić i powtórzyć? Zamieszanie z wynikami wyborów śledź na bieżąco – na Dziennik.pl