W niedzielnej konferencji uczestniczyli też: Grzegorz Pisalski (sekretarz Unii Pracy), kandydat PO do Sejmu i Mariola Sokołowska (b. wiceprezydent Grudziądza). Podczas spotkania z dziennikarzami pod adresem SLD padały zarzuty prowadzenia "polityki manipulacji i gier"; mówiono też o tym, że w Sojuszu skończył się popyt na fachowców.
"Za chwilę odbędzie się konwencja SLD, ale to tutaj są najbardziej kompetentne, najbardziej merytoryczne osoby lewicy" - oświadczyła rzeczniczka sztabu PO Małgorzata Kidawa-Błońska. Konferencja PO odbyła się półtorej godziny przed konwencją Sojuszu.
Przedstawiając uczestników konferencji minister w kancelarii premiera Bartosz Arłukowicz mówił, że są to "ludzie o dużej wrażliwości społecznej, ludzie wrażliwości lewicowej, którzy postanowili realizować swoje kompetencje na wielkim pokładzie Platformy Obywatelskiej".
"Stoją przed państwem ludzie, którzy politykę traktują w sposób poważny i odpowiedzialny, którzy rozumieją społeczne wyzwania państwa. Stajemy dzisiaj w jednym szeregu z PO, dlatego, że chcemy uprawiać politykę w sposób odpowiedzialny, chcemy rozmawiać o ważnych problemach społecznych państwa i chcemy te problemy rozwiązywać. Mamy odwagę podejmować trudne tematy. Chcemy działać z ludźmi, którzy wiedzą, jak naprawiać państwo i wiedzą, jak budować państwo dużej wrażliwości społecznej" - przekonywał Arłukowicz.
Jak ocenił, poważna debata programowa w SLD "została zdewastowana" przez politykę "personalnych manipulacji i gier". Arłukowicz pytał, w jaki sposób można mówić o społecznej wrażliwości, jeśli SLD opuszczają takie środowiska, jak "Krytyka Polityczna", w jaki sposób można mówić o równości, "jeśli z list SLD nie startuje dziś filar społecznej wrażliwości pani prof. (Magdalena) Środa, Wanda Nowicka". Wytknął też SLD brak na listach Roberta Biedronia.
"Jesteśmy ludźmi, którzy czują społeczną odpowiedzialność państwa, chcemy realizować lewicowy i społecznie odpowiedzialny program" - deklarował. Arłukowicz zwrócił się do wszystkich ludzi lewicy w Polsce mówiąc: "dość gry i manipulacji, czas na rozwiązywanie problemów ludzi, jesteśmy do tego przygotowani i chcemy robić to z PO". Jak mówił, wraz z innymi uczestnikami konferencji, chce stać się gwarancją społecznej twarzy PO.
Z kolei Gintowt-Dziewałtowski w swoim wystąpieniu ocenił, że "w SLD skończył się popyt na fachowców".
"Jesteśmy tutaj, bo nie musimy zmieniać naszych poglądów, naszych idei, wprost przeciwnie, wydaje się, że nasze pomysły na lepszą Polskę (...), na uspołecznienie władzy będzie nam łatwiej zrealizować" - mówił poseł.
Jak mówił, ma swój konkretny program, ten sam od lat. Zastrzegł, że jednym z jego postulatów jest rozwój samorządności, co spotykało się niechęcią w klubie SLD.
Odnosząc się do polityki społecznej podkreślał, że trzeba dawać "wędkę, a nie rybę". Zaznaczył jednak, że nie ma wątpliwości co do tego, że w imię solidarności społecznej trzeba "w dużo większym stopniu obciążyć, również podatkami tych najbogatszych, którzy dzisiaj płacą de facto podatek liniowy". Gintowt-Dziewałtowski zastrzegł jednak, że tej wypowiedzi nie konsultował z PO.
Poseł - jak mówił - nie zamierza sam rezygnować przed wyborami z członkostwa w klubie SLD. W najbliższym czasie - dodał - nie przewiduje też wstąpienia do PO. Decyzje ws. miejsca na listach dla dotychczasowego posła SLD zapaść mają w najbliższych dniach; Gintowt-Dziewałtowski będzie najprawdopodobniej kandydował do Senatu.
Rosati, b. szef dyplomacji, który kandyduje z list PO do Sejmu, odnosząc się do wypowiedzi Arłukowicza, że politycy powinni mieć serce po lewej stronie, powiedział, że powinni mieć też rozum "w centralnym punkcie swojej głowy".
Podkreślał, że rządzenie państwem wymaga fachowości. "Wybierajmy ludzi kompetentnych, odpowiedzialnych, przewidywalnych" - apelował Rosati, wskazując, że jest ich wielu w PO.
Z kolei Józef Pinior (b. eurodeputowany, działacz opozycji w PRL; kandydatem PO do Senatu) mówił, że w tych wyborach będziemy wybierać "między polityką europejską a lunatyczną". Jak mówił, 9 października okaże się, czy w Polsce będzie rząd populistyczno-antyeuropejski, czy proeuropejski, gwarantujący przestrzeganie praw człowieka utworzony przez PO "z poparciem ludzi o wrażliwości lewicowej".
Mariola Sokołowska podkreślała, że od 20 lat pracuje w samorządzie i specjalizuje się w kwestiach związanych z edukacją i problemami rodzin. "Dumna jestem z tego, że PO postawiła na kobiety, prawie połowa +jedynek+ na listach wyborczych to kobiety" - powiedziała.
Grzegorz Pisalski przekonywał, że na listach wyborczych Grzegorza Napieralskiego nie ma miejsca dla ludzi, którzy "mają poglądy lewicowe, a jednocześnie są zdeterminowani i fachowi".
"Grzegorz Napieralski budując swoje listy kieruje się jedną zasadą: umieścić na nich osoby, które będą w stosunku do niego posłuszne" - oświadczył Pisalski. Jak mówił, szef SLD chce ludzi posłusznych, bo zakłada "że w przyszłym parlamencie SLD stanie obok PiS-u". Zaznaczył, że obecni na niedzielnej konferencji to "lewe skrzydło" PO.