W teorii pomoc państwa powinna trafiać do tych najbardziej potrzebujących. Tymczasem, jak pokazuje Diagnoza Społeczna 2009 oraz Raport Rządowy Polska 2030 tak się nie dzieje. "Okazuje się że transfery socjalne są przekazywane niemal równomiernie do wszystkich grup dochodowych w Polsce. Znaczny ich odsetek trafia do osób średnio a nawet bardzo zamożnych" - podkreślają autorzy rządowego raportu Polska 2030. Z przytaczanych przez nich danych wynika, że 10 proc. najzamożniejszych polskich rodzin otrzymuje aż 6 proc. całkowitej sumy przeznaczonej na pomoc. Potwierdzają to też badania dr Anny Kurowskiej, eksperta Fundacji FOR z których wynika, że tylko 52 proc zasiłków i świadczeń z pomocy społecznej trafia do najbiedniejszych.

Reklama

Jedną z przyczyn, dlaczego tak się dzieje, jest zwykłe wyłudzanie zasiłków. Polacy wymyślają dziesiątki sposób, jak oszukać system i dostać darmową pomoc.

Mąż pracuje za granicą

Magda K., 40-latka z Klukowa w województwie Podlaskim, uważała, że nikt się nie dowie, że jej mąż pracuje za granicą, więc bez skrupułów podpisywała zaświadczenie, że jej rodzina nie ma żadnych dochodów. W sumie udało jej się wyłudzić tysiąc złotych. Podobnie zrobił Krzysztof G., który z tego samego ośrodka otrzymał dwa tysiące złotych. - Wydało się że jego żona jeździ do Niemiec, gdzie pobierała zasiłek: 155 euro miesięcznie. Dowiedzieliśmy dopiero, kiedy przyszły dokumenty z Niemiec - opowiada Jan Stanisław Piętka, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Klukowie. Takich przypadków, które wykryto w ich gminie, były cztery. A w całym powiecie do prokuratury trafiło aż 19 takich spraw. - Zaskoczyła nas ta liczba. Większość dostała warunkową karę w zawieszeniu do dwu lat i musieli wzrócić pieniądze. W sumie kilkadziesiąt tysięcy złotych - mówi Mariola Kołakowska, zastępca prokuratora w Wysokim Mazowieckim.

Reklama

Tak się dzieje także w innych regionach. - W tym roku złapaliśmy kilkadziesiąt osób, które bezprawnie pobierały świadczenia rodzinne. Najczęściej ktoś zaczynał pracę, ale nas o tym nie informował. Czasem ludzie nie mieli świadomości, że oszukują, ale często też kombinowali - mówi Justyna Malarczyk, inspektor z kieleckiego wydziału świadczeń rodzinnych. I opowiada historię matki, które udawała, że jej syn chodzi do szkoły średniej w związku z czym mogła pobierać na niego zasiłek. - Kiedy jednak zadzwoniliśmy do szkoły sprawdzić, czy chłopak tam rzeczywiście chodzi okazało się, że w ciągu roku był raz i tylko po to, by wziąć zaświadczenie - mówi Malarczyk. Ostatecznie kobieta musiała zwracać 2 tys. złotych.

I jak podkreślają pracownicy socjalni liczba takich osób rośnie. Na przykład w Poznaniu nienależnie pobierających świadczenia rodzinne i alimentacyjne w roku 2008 było 1990, a w pierwszym półroczu 2009 już 2390.

Mają plazmę, tylko brakuje im na prąd

Reklama

Problem w tym, że większość przypadków po prostu nie jest wykrywanych. - Czasem widzimy, że ktoś jeździ drobym samochodem i dobrze wiemy, że zajmuje się handlem autami na czarnym rynku, ale jak to udowodnić? - mówi pracownik socjalny z kieleckiego ośrodka pomocy. Zaś Danuta Bojarska, dyrektor MOPS w Stargardzie Szczecińskim, podaje przykład rodziny, która składała wnioski o pieniądze, bo, jak twierdzili, nie mają za co płacić rachunków za prąd i twierdzili, że mają zerowe dochody. - Podczas wiztyty pracownika socjalnego okazało się, że w każdym pokoju stoi telewizor i sprzęt elektroniczny. Wydaliśmy decyzję odmowną, ale wiele takich decyzji jest potem uchylanych bo obserwacji pracownika socjalnego nie jest uznawana za twardy dowód przeciwko przyznaniu zasiłku - tłumaczy Danuta Bojarska.

Często jednak taka - teoretycznie obowiązkowa kontrola poprzez wywiad środowiskowy - jest fizycznie niemożliwe. - Jesteśmy dwie a klientów 1500, nie mamy szans bawić się w policję śledczą i sprawdzać, czy składają prawdziwe oświadczenia - mówi Justyna Malarczyk z kieleckiego ośrodka. Brak pracowników to norma w większości placówek. - A pracownik, który ma pod swoją opieką blisko sto rodzin, żadnej nie jest w stanie skutecznie pomóc lub co więcej sprawdzić, czy osoba, która potrzebuje zasiłku aby kupić węgiel ,rzeczywiście nie ma na to pieniędzy - dodaje Jadwiga Frasunkiewicz, kierownik łomżyńskiego MOPR.

Czasem udaje się wykryć oszustów przypadkiem, czasem "dzięki" donosom "życzliwych sąsiad". - Kiedyś nauczyciele powiedzieli nam, że jeden z naszych klientów podjeżdża po dziecko do szkoły super fordem. Najpierw kręcił, że to brata, ale potem się przyznał. Mieliśmy też sytuację, że ktoś sobie kupił działkę i pobierał dalej zasiłek, bo jak twierdził nie miał żadnych dochodów. Miał pecha, bo okazało się, że kupił ziemię obok rodziny jednej z pracownic socjalnych - opowiada Lidia Leońska z poznańskiego MOPR.

Pieniądze za poprawę

Kolejnym błędem jest to, że pracownicy socjalni nie korzystają z tzw. kontraktów socjalnych. Jest to rodzaj umowy zawieranej przez pracownika socjalnego z rodziną korzystającą z zasiłków, który zakłada długofalowy plan działań na rzecz poprawy sytuacji rodziny. Od zawarcia takiego kontraktu gmina może uzależnić przyznawanie pomocy. Takie aktywniejsze działania ze strony ośrodków pomocy społecznej mogłyby zapobiegać rozdawnictwu. - Jednak dopóki zamiast wędki państwo będzie dawało rybę, będzie większa pokusa i pole do nadużyć dla różnych osób - uważa dr Marek Rymsza z Instytutu Spraw Społecznych

Po co becik prezesowi spółki giełdowej

Jest jednak jeszcze inna przyczyna, dlaczego pieniądze zamiast przeciwdziałać wykluczeniu społecznemu, wspomaga także te rodziny, które tej pomocy aż tak nie potrzebują. Bardzo wiele świadczeń jest bowiem przyznawanych niezależnie od dochodów. Takim przykładem jest becikowe. W 2008 roku wydatki na ten cel kosztowały budżet 412 mln zł. Co prawda w lipcu posłowie PO zgłosili popierany przez premiera Donalda Tuska pomysł ograniczenia becikowego, tak aby nie otrzymywali go najbogatsi. Zmiany miały zacząć obowiązywać już od 2010 roku, ale na zapowiedziach się skończyło, bo nikt nie pracuje nad projektem nowelizacji ustawy. Kolejnym świadczeniem rodzinnym, które też jest przyznawane bez względu na osiągane dochody jest zasiłek pielęgnacyjny, co kosztuje budżet w skali roku 1,4 mld zł. Podobny charakter ma wypłacany przez ZUS dodatek pielęgnacyjny, który wynosi 173 zł i przysługuje wszystkim emerytom po ukończeniu 75 lat.

Zdaniem autorów raportu Polska 2030 aby pomoc państwa rzeczywiście była skierowana do walki z ubóstwem i wykluczeniem, należało by zdecydowanie zrezygnować ze świadczeń, które są traktowane jako uzupełnienie dochodów z pracy.