Wiosenne polowania na migrujące ptaki to na Malcie odwieczna tradycja. Szacuje się, że co roku w procederze bierze udział 12 tys. osób. „To mała wyspa, więc wieść o naszej wizycie szybko się rozeszła” - opowiada Marcin Libicki, europoseł z komisji petycji. „Myśliwi uciekli, ale na miejscu zostawili klatki. Były ich tysiące i znajdowaliśmy je niemal wszędzie” - opowiada europdeputowany.

Reklama

Członkowie komisji wybrali się na wyspę, bo polowania na Malcie są niezgodne z unijną dyrektywą ptasią, która zabrania nie tylko zabijania ptaków w czasie migracji, ale także w okresie lęgowym. „To karygodne, że zabija się ptaki tuż przed złożeniem jaj” - mówi Libicki.

Przez Maltę prowadzi jeden z trzech głównych szlaków migracji ptaków zimujących w Afryce (pozostałe wiodą nad Turcją i Gibraltarem). Regularnie pojawia się tu 170 różnych gatunków. Wszystkie są narażone na polowania. Jak donosi Grahame Madge z RSPB, jednej z największych brytyjskich organizacji chroniących przyrodę, myśliwi „strzelają do wszystkiego, co lata”. Narażone są więc ptaki drapieżne, śpiewające (w tym słowiki i drozdy), czaple, przepiórki, jaskółki czy turkawki.

Na nieszczęście tych gatunków Maltańczycy mają sporą wyobraźnię w wymyślaniu coraz to nowych metod polowań. Ptakom grozi już nie tylko broń palna i pułapki. „Po pokonaniu 300-kilometrowego odcinka nad Morzem Śródziemnym ptaki są bardzo wyczerpane i szukają jakiegokolwiek kawałka lądu” - tłumaczy Piotr Tryjanowski z Zakładu Ekologi Behawioralnej Uniwersytetu Adama Mickiewicza. „Miejscowi budują tratwy, na których ptaki siadają na odpoczynek. Są tak zmęczone, że Maltańczycy mogą je zbierać rękoma” - dodaje profesor. To właśnie Tryjanowski na podstawie doniesień od ornitologów z różnych krajów obliczył, że w polowaniach może ginąć 2-3 mln ptaków. „Kiedyś zabijano ich tyle samo albo nawet więcej. Ale znacznie liczniejsze były ich populacje, więc procentowy udział zabijanych ptaków był nieznaczny. Teraz polowania są zagrożeniem” - mówi.

Sprawa jest na tyle poważna, że przeciwko Malcie toczy się postępowanie przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości. „Kraj może być ukarany dużymi sankcjami finansowymi” - mówi europoseł Libicki. Wprawdzie Malta w negocjacjach akcesyjnych wywalczyła sobie okres przejściowy, w którym polowania na niektóre gatunki były dozwolone, ale czas tego odstępstwa od dyrektywy unijnej właśnie minął. Dlatego w połowie marca Lawrence Gonzi, premier Malty, zakazał dotychczas legalnych wiosennych polowań na turkawki i przepiórki. Gdy przed dwoma laty wprowadzono podobne zaostrzenia prawa, na ulicach Valetty wybuchły zamieszki. Zakaz nic nie zmienił też w tym roku. Ornitolodzy donoszą, że codziennie nad Maltą słychać strzały. „Deklaracje składane są na zewnątrz, a rząd w kraju nic nie robi, żeby ukrócić proceder” - mówi Libicki. Potwierdzają to ekolodzy. Zdaniem Grahame'a Madge'a myśliwych można bez problemu zidentyfikować, ale nawet jeśli zatrzyma ich policja, nie są im nawet odbierane licencje.

Skąd ten upór Maltańczyków do polowań? „To głęboko zakorzeniona tradycja” - mówi prof. Tryjanowski. „Przez wieki chłopak, który chciał się oświadczyć, musiał wybrance przynieść trzmielojada (rzadki ptak drapieżny - red.). W dalszym ciągu upolowane ptaki świadczą o sprycie młodzieńca. W walce z tradycją może pomóc Kościół, który na religijnej Malcie ma bardzo silną pozycję i powoli zaczyna namawiać do porzucenia polowań” - dodaje.