"Trzeba odróżnić podejście precyzyjne, z użyciem systemu ILS, od nieprecyzyjnego. W podejściu precyzyjnym, gdzie system podaje zarówno kierunek pasa, jak i ścieżkę schodzenia, autopilot może być włączony cały czas, aż do zakończenia lądowania. Większość współczesnych samolotów może sama wylądować w tym trybie" - powiedział PAP kapitan pasażerskich Boeingów Dariusz Sobczyński.

Reklama

Dodał, że w podejściu nieprecyzyjnym system podaje tylko kierunek pasa, a ścieżki schodzenia - wysokości i odległości od pasa - pilnuje załoga. "Na tak zwanej wysokości decyzji - w momencie podjęcia decyzji o lądowaniu - wyłącza się autopilota.

"W tym przypadku autopilot został odłączony za późno, poniżej wysokości decyzji" - powiedział Sobczyński. Zaznaczył, że jego ocena odnosi się do prawidłowości procedur, natomiast ustalenie przyczyn i okoliczności katastrofy pozostaje zadaniem komisji.

Także inny doświadczony pilot samolotów komunikacyjnych, który chciał zachować anonimowość, ocenił w rozmowie z PAP, że załoga Tupolewa wyłączyła autopilota za późno.

"Ogólnie, ten samolot może lecieć na autopilocie do wysokości 30 metrów, jednak w praktyce wysokość, do jakiej można kontynuować lot na autopilocie zależy od warunków atmosferycznych, wyposażenia lotniska i samolotu" - powiedział rozmówca PAP. Dodał, że automatyczny pilot może być utrzymywany w jednym z trybów, wyłączających spod automatycznej regulacji np. zniżanie, przy utrzymaniu automatycznej stabilizacji innych parametrów. "W przypadku lotniska w Smoleńsku, wysokość, do której można było utrzymywać automatycznego pilota, wynosiła 120 metrów" - dodał.

W pisemnej wersji wystąpienia szefa komisji technicznej Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) Aleksja Morozowa, rozdanej dziennikarzom w środę po konferencji prasowej Moskwie, znalazła się informacja, że samolot schodził do lądowania na automatycznym pilocie. Załoga wyłączała kolejne tryby działania autopilota na 5 sekund i 4 sekundy przed zderzeniem z przeszkodą - drzewem - które spowodowało pierwsze uszkodzenia w konstrukcji maszyny oraz w momencie samego uderzenia. 6 sekund później maszyna uderzyła w ziemię. W chwili katastrofy na lotnisku panowały bardzo trudne warunki atmosferyczne - mgła ograniczała widzialność poniżej dopuszczalnych minimów.