Jedna słuchawka znajduje się w polskich rękach, dwie są w dyspozycji Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego - zdradza PAP anonimowe źródło w prokuraturze wojskowej. Jednak nie mówi ani słowa o tym, gdzie podziała się stacja bazowa telefonu satelitarnego.

Reklama

Jeszcze tydzień temu prokurator generalny Andrzej Seremt mówił, że polska strona nie ma pojęcia, gdzie jest telefon satelitarny z prezydenckiego tupolewa.

Z tego telefonu przed katastrofą, z pokładu samolotu rozmawiał prezydent Lech Kaczyński ze swoim bratem Jarosławem. Dzwoniła też Izabela Tomaszewska z Kancelarii Prezydenta.

W mediach polskich i zagranicznych pojawiła się wiadomość, że Rosjanie, którzy mogli wejść w posiadanie tego telefonu, poznali dzięki niemu "tajne kody" dające możliwość dostępu do tajemnic NATO.

Na te doniesienia zareagowała Służba Kontrwywiadu Wojskowego, która zapewniła, że na pokładzie samolotu nie było takich "tajnych kodów" ani innych materiałów tajnych czy kryptograficznych.