Prof. Kornat w rozmowie opublikowanej na stronie internetowej Instytutu Pileckiego odniósł się do ostatnich wypowiedzi prezydenta Rosji Władimira Putina, dotyczących m.in. genezy wybuchu II wojny światowej. Jak mówił, "nie zaskoczyła go teoria o polskiej współodpowiedzialności za wywołanie II wojny światowej".
My, historycy, słyszymy to kłamstwo już od dawna. Propaganda historyczna w Rosji powtarza to dość często mniej więcej od dziesięciu lat. Nie spodziewałem się natomiast tak ofensywnego wkroczenia ze strony Putina w materię stosunków polsko-żydowskich. Jego interwencja w te sprawy jest istotnym novum - ocenił historyk.
Putin sformułował też zarzuty wobec przedwojennego polskiego ambasadora w Niemczech Józefa Lipskiego, który - według rosyjskiego prezydenta - miał obiecywać postawienie w Warszawie pomnika Hitlerowi, jeśli wysłałby on polskich Żydów na zagładę do Afryki.
Historyk powiedział, że "nie są znane żadne wypowiedzi, na podstawie których – w odpowiedzialny sposób – można by przypisać Lipskiemu antysemicką orientację, nawet według dzisiejszych kryteriów myślenia". Jeśli przyjęlibyśmy, że samo zaangażowanie w sprawę promocji idei emigracji Żydów dowodzi antysemickiego nastawienia – musielibyśmy tak kwalifikować bardzo wielu polityków europejskich lat trzydziestych - zauważył prof. Kornat.
Wyjaśnił, że rozmowa pomiędzy Lipskim a Hitlerem z 20 września 1938 r. "wcale nie była poświęcona zagadnieniom żydowskim, ale problem ten wypłynął niejako przy okazji". Lipski udał się do Hitlera z polecenia Becka, aby wynegocjować nowe porozumienie polsko-niemieckie, które przyniosłoby przedłużenie zawartego na dziesięć lat układu o nieagresji z 1934 r. oraz zapewniło dalsze funkcjonowanie Gdańska jako wolnego miasta. Była to naprawdę mission impossible. Hitler zbył polskiego dyplomatę rozmaitymi zapewnieniami. Pochwalił za to, że blokuje możliwość zbrojnego wkroczenia Sowietów do Europy Środkowej. Nie potrzebował płacić Polsce żądnymi ustępstwami, bo mocarstwa zachodnie godziły się oddać Niemcom Sudety. Miał już w planach koncepcję przedłożenia Polsce żądań terytorialnych, które właśnie Lipski usłyszy od Ribbentropa już 24 października 1938, a więc nieco ponad miesiąc po rozmowie z Hitlerem - zaznaczył historyk.
Jak mówił, "słowa o pomniku w Warszawie były o tyle niefortunne, że wprost doskonale nadają się do wyrwania z kontekstu i użycia przeciw Polsce". Przypadek Putina dowodzi tego najlepiej. Jeśli jednak przyznamy, że w rozmowie z Hitlerem Lipski werbalnie posunął się nieco za daleko, to jednak nic nie może nam przesłonić ówczesnych realiów. Ani nie było cichego sojuszu między Polską i Niemcami, jak głosi propaganda sowiecka i rosyjska, ani też obu państw nie łączyła żadna wspólna polityka w sprawach dotyczących Żydów - podkreślił.
Wyjaśnił, że "do współdziałania w tej ostatniej sprawie mogło dojść, ale tylko wówczas, gdyby Polska poszła na sojusz z III Rzeszą w myśl oferty Hitlera z końca 1938 r.". Przypomnijmy, że jeszcze w lutym 1939 gościł w Warszawie Himmler i usiłował nakłonić Becka do koordynacji polityki polskiej i niemieckiej "w kwestii żydowskiej". Możemy się tylko domyślać, co by to oznaczało w praktyce - zwrócił uwagę Kornat.
Dodał, że "wszyscy ci, którzy głoszą dzisiaj, jakim dobrodziejstwem dla Polski byłby pakt Ribbentrop-Beck, powinni się nad tym zastanowić". Rząd polski nie wybrał jednak statusu podporządkowanego alianta "wielkich Niemiec". Żądania Hitlera zostały odrzucone. Polska zapłaciła za to wielką cenę - zaznaczył.