Akt oskarżenia w sprawie Grudnia '70 wpłynął do sądu w roku 1995. Proces wówczas dotyczył 12 osób. Ława oskarżonych stopniowo zmniejszała się z powodu śmierci lub problemów zdrowotnych osób odpowiadających w tej sprawie. Dziś na ławie oskarżonych zasiada już tylko trzech: ówczesny wicepremier Stanisław Kociołek oraz dowódcy wojska - Mirosław W. i Bolesław F.

Reklama

Wszyscy trzej są oskarżeni o tzw. sprawstwo kierownicze zabójstwa demonstrantów na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga. Odpowiadają z wolnej stopy. Grozi im nawet dożywocie. Ponadto - według prokuratury - Kociołek, wiedząc o blokadzie stoczni gdyńskiej przez wojsko i apelując o powrót robotników, miał przyczynić się do ich masakry.

Z kolei, dowódcy wojska, Mirosław W. i Bolesław F., mieli wydać komendy dotyczące użycia broni.

W trakcie trwającego kilkanaście lat procesu przesłuchano ponad 1000 świadków - głównie robotników, żołnierzy i milicjantów. W procesie - oprócz prokuratora, który dziś wygłosi swoją mowę końcową - występuje również oskarżyciel społeczny NSZZ Solidarność.

Reklama

Reprezentuje ją były senator, a obecnie sędzia Trybunału Stanu Piotr Andrzejewski. Jak wyjaśnia, w procesie nie chodzi już nawet o surowy wyrok dla leciwych działaczy aparatu komunistycznego, ale o sprawiedliwy osąd tamtych wydarzeń. Jak zaznacza, była to polityczna zbrodnia popełniona na niewinnych ludziach. Jego zdaniem, podstawowym zadaniem sądu jest ustalenie, co się dokładnie stało i kto jest za to odpowiedzialny. Zdaniem Piotra Andrzejewskiego, chodzi tu bardziej o odpowiedzialność przed historią i zadośćuczynienie krzywdom ofiar i poszkodowanych.

W trakcie protestów na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku śmierć poniosły co najmniej 44 osoby, a ponad tysiąc zostało rannych.