Pod listem poparcia dla Cezarego Gmyza mieli podpisać się wszyscy prawicowi dziennikarze, by pokazać solidarność środowiska. Wyszło co innego. Dwa portale - niezalezna.pl i wpolityce.pl opublikowały swoje własne listy, a dziennikarze zaczęli się kłócić, kto pierwszy rzucił pomysł, a kto go ukradł. Karnowscy, co wy odp...acie? - napisał na Twitterze Paweł Rybicki z niezalezna.pl. Ale jajca, z tego, co się właśnie dowiedziałem, bracia K. dzwonią do ludzi, którzy już wiedzą o tym, że jest jakiś list, i tak zebrali te podpisy. Naprawdę, panowie, co to za metody? - pytał w następnym wpisie.
Do ataku ruszył też Wojciech Wybranowski z "Rzeczpospolitej". Ty nic nie zrobiłeś pro publico bono - zarzucił Michałowi Karnowskiemu i zażądał, by redaktor wpolityce.pl opowiedział o nowym biznesie z pewnym senatorem. SPór był tak ostry, że znana blogerka, Kataryna postanowiła wycofać podpis z listu poparcia. Cojapacze! Kłótnia o listy poparcia? To ja chyba poproszę o wykreślenie mnie spod tego, który poparłam, nie chcę brać udziału w wojence - napisała na Twitterze.
Do sporu dołączyli znani publicyści i naukowcy. Nie jest ważne, kto jaki list podpisał, tylko wspólna sprawa - ochrona wolności mediów i powstrzymanie linczu na C. Gmyzie - napisał profesor Zdzisław Krasnodębski. Czy ja dobrze paczę, że w ciągu ostatnich kilku godzin nastąpiły jakieś bratobójcze walki wśród obrońców Czarka Gmyza? - dziwił się Łukasz Warzecha, na co odpowiedział Eryk Mistewicz. Jedna prawica jest bardziej prawicza od drugiej, polska norma - napisał.