Najwięksi ogólnopolscy nadawcy telewizyjni stracili dominującą pozycję na polskim rynku - czytamy w raporcie "Rynek audiowizualnych usług medialnych w Polsce Piotra Farfała.
Młodego prezesa, kojarzonego z Młodzieżą Wszechpolską i Ligą Polskich Rodzin, w TVP nie wspominają najlepiej. Wcale nie ze względu na ksywkę “faszysty”, jaką mu przyklejono po tym, gdy światło dzienne ujrzały zdjęcia, na których widać młodego Farfała trzymającego w charakterystycznym geście uniesioną dłoń. Głównie z powodu cięć. To za czasów Farfała w TVP zaczęły się duże zwolnienia grupowe (rekordzistą w tym względzie był Robert Kwiatkowski, który zwolnił 2590 osób) cięcia pensji i poważne oszczędności. Swojego czasu to przed nim najbardziej drżały na Woronicza związki zawodowe. W 2009 roku po przepychankach z radą nadzorczą Farfał opuścił gmach telewizji.
Dziś szefuje Fundacji Centrum Rozwoju Społecznego i Obywatelskiego i występuje jako ekspert odpowiedzialny za rynek mediów. W swoim najnowszym raporcie pisze o kierunkach zmian na rynku mediów, ocenia kondycję TVP i pozostałych stacji z “wielkiej czwórki” oraz szanse wdrażanej właśnie w Polsce naziemnej telewizji cyfrowej.
Słupki w dół
Farfał zauważa, że w ciągu zaledwie kilku lat cztery najważniejsze kanały telewizyjne w Polsce straciły prawie 25 punktów procentowych oglądalności i jedną trzecią udziałów w rynku. Widzów odbierają im m.in. kanały tematyczne oraz internet.
Obecnie na teren naszego kraju w języku polskim nadaje ponad 200 kanałów, z czego 14 należy do Polsatu i Polskich Mediów S.A (TV4,TV6), 10 do TVP oraz 12 do TVN.
Telewizje tracą nie tylko widzów, ale i reklamodawców. W raporcie możemy przeczytać, że wprawdzie w 2012 r. cennikowe wpływy czterech najpopularniejszych kanałów telewizyjnych wyniosły ok. 9,6 mld zł, w tym TVN: 3,48 mld zł, Polsat: 3,04 mld zł, TVP1: 1,85 mld zł, a TVP2: 1,3 mld zł40, to biorąc pod uwagę rzeczywiste wydatki na reklamę telewizyjną (2,6 mld zł) dane te mówią tylko tyle, że rabaty reklamowe największych polskich nadawców znacząco przekraczają 50 proc. ich realnych przychodów z tego tytułu.
Były prezes TVP zauważa też inny - od lat krytykowany przez widzów - trend. Chodzi o tzw. odgrzewanie kotleta. Pomijając kanały tematyczne typu premium (HBO, Canal+) działające u nas stacje telewizyjne oferują przede wszystkim powtórki. Dotyczy to zarówno polskich jak i zagranicznych nadawców kanałów tematycznych.
Między innymi dlatego widzowie uciekają do sieci. Stąd rosnąca popularność telewizji internetowych, e-wypożyczalni takich jak. Netflix, czy platformy jak Hulu.
Obecnie odbiorcy sami szukają treści, które uznają za ważne i warte oglądania. Kanały tematyczne, proponujące swój repertuar konkretnym grupom widzów zapoczątkowały proces coraz większego udziału widza w decydowaniu o tym, co chce oglądać - pisze Farfał.
Recepty dla TVP
Farfał analizuje też pogarszającą się sytuację TVP. Zauważa, że łączny udział widowni Telewizji Polskiej na przestrzeni ostatnich siedmiu lat zmniejszył się z ponad 50 proc do 33.9 proc. Dodatkowo, od kiedy zaczęły spadać wpływy z abonamentu, a rynek reklamy dopadł kryzys, dla TVP kluczową kwestią stało się załatanie dziury budżetowej i konieczność wypracowania nowego modelu finansowania mediów publicznych.
Farfał skrytykował jednak ostatni pomysł ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego. Minister zapowiedział w jednym z wywiadów, że skłania się ku koncepcji zniesienia abonamentu i zastąpienia go opłatą audiowizualną, którą płacili by wszyscy (oprócz grup zwolnionych z tego obowiązku, np. emerytów). Wedle koncepcji Farfała nie będzie trzeba - tak jak dotychczas - rejestrować telewizora. Opłata będzie wnoszona od wszelkiego rodzaju sprzętu, który może służyć do odbioru audycji audiowizualnych (także telefonów komórkowych, tabletów, komputerów). Zdaniem Farfała taka ustawa mogłaby się okazać niekonstytucyjna.
Były szef TVP wspomina za to o innym rozwiązaniu. Ciekawym pomysłem było rozwiązanie zaproponowane przez Senat w 2009 r. w poprawkach do tzw. drugiej ustawy medialnej, polegające na zniesieniu ograniczeń w emisji reklam przez TVP i tym samym umożliwienie jej pełnoprawnej konkurencji ze stacjami komercyjnymi - czytamy w raporcie.
Z wyliczeń Farfała wynika, że roczne przychody telewizji publicznej zwiększyłyby się wtedy o ok. 500 milionów złotych. Jego zdaniem byłoby to także rozwiązanie neutralne społecznie, znoszące obowiązek płacenia archaicznej daniny jaką dla większości Polaków jest abonament radiowo-telewizyjny.
Farfał postuluje też interesujący, ale chyba mało realny projekt zjednoczenia w sieci medialnych konkurentów. Jego zdaniem w związku z groźbą wejścia na polski rynek dużego międzynarodowego gracza z okazałą biblioteką filmów i programów dostępnych online polskie podmioty powinny stawić mu czoła razem.
Polskie stacje telewizyjne, sieci kablowe i platformy satelitarne nie są w stanie osobno z nim konkurować, ani ofertą biblioteki filmowej, ani też ceną - pisze Farfał.
Ale nie oszukujmy się. Na wspólny internetowy projekt wszystkich liczących się na polskich rynku mediów graczy raczej nie ma co liczyć.