Katastrofa wydarzyła się 10 lutego. Do końca marca NASA doliczyło się dokładnie 832 szczątków satelitów fruwających w kosmosie. Wbrew pozorom to niezbyt dużo - według naukowców kolizja 900-kilogramowego Cosmosa i 560-kilogramowego Iridium powinna zakończyć się rozproszeniem co najmniej 1300 fragmentów obu maszyn. Choć niektóre kawałki nadal są katalogowane, ta wielkość najprawdopodobniej nie zostanie osiągnięta.

Reklama

Dlaczego? Dlatego, że satelity nie zderzyły się centralnie, odpowiada Mark Matney z NASA. Analiza szczątków wykazała, że w okolicach katastrofy znajdują się przed wszystkim resztki Cosmosa (był to walec obłożony panelami słonecznymi).

A to wskazuje, że najprawdopodobniej Iridium zaczepiło np. anteną o rosyjskiego satelitę. Zważywszy na prędkość obu obiektów w momencie zderzenia (11 km/s), to wystarczyło, by Cosmos rozpadł się na kawałki.

Szczątki nadal krążą wokół miejsca katastrofy, zagrażając innym satelitom telekomunikacyjnym. Niestety kilka z nich spadło na niższą orbitę, na której znajduje się Międzynarodowa Stacja Kosmiczna.

Reklama