Ostatnie decyzje prokuratorów w sprawie postawienia zarzutów wobec dziennikarzy wskazują, że na naszych oczach ten racjonalny porządek rzeczy śledczych został zakłócony. I nie chodzi tu nawet o żadne patetyczne powoływanie się na wolność słowa i standardy, które wyznacza orzecznictwo Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Nie chodzi o to, że w jednej ze spraw prokuratura rzuciła się na dziennikarza z zarzutami, zanim go przesłuchała. Przywołanie każdego z tych argumentów, moim zdaniem, gwarantuje mediom zwycięstwo na każdej sali rozpraw. I z całą pewnością zwycięstwo dziennikarzy w tej sprawie nie będzie przejawem "poważnej słabości myślenia o państwie", jak postrzega to Jan Rokita. Powiem wprost, gdyby w prokuratorskich głowach obudził się nagle rzeczywiście silny propaństwowy instynkt, to powinni zacząć to nieszczęsne śledztwo od siebie. To oni są gospodarzami śledztw i dochodzeń, to oni pieczętują akta i szafy pancerne tajemnymi pieczęciami. Oni też ponoszą odpowiedzialność za złamanie tych pieczęci. Ta odpowiedzialność obejmuje nie tylko zwykłe, ordynarne przecieki ale także brak należytej staranności w zapobieganiu ujawnieniu tajemnic postępowania przygotowawczego. Każdą sprawę o ujawnienie tajemnic ze śledztwa należy, moim zdaniem, zaczynać właśnie od wyjaśnienie wszystkich okoliczności. Może przecież okazać się, że dziennikarz rozpowszechnia w swoich materiałach informacje, które są wynikiem jego własnego, reporterskiego dochodzenia. Mogą być zgodne z tokiem urzędowego postępowania. I rozpowszechnianie tego rodzaju materiałów nie jest przestępstwem.
Jeżeli prawdą jest, że prokuratura wypowiedziała wojnę przeciekom, to te pierwsze wystrzały przeleciały dokładnie nad głowami tych, którzy te przecieki rzeczywiście wypuszczają z pancernych szaf. Prokuratorska kanonada została skierowana wprost na dziennikarzy. Obecnie przeciwko reporterom toczy się w Polsce około trzydziestu spraw o ujawnienie tajemnicy. Dziennikarze śledczy podejrzewają, że może być ich więcej, gdyż Ministerstwo Sprawiedliwości nie monitoruje na bieżąco tego rodzaju "wrażliwych" spraw. Nie liczby są tu zresztą najważniejsze. Ważna jest niebezpieczna tendencja, która bagatelizuje społeczną rolę mediów. Do tej pory prokuratorzy umarzali tego rodzaju sprawy, wychodząc z słusznego założenia, że tajemnicę można złamać tyko raz, a robi to tylko ten, kto dysponuje kluczem do sejfu, ten kto informuje dziennikarza. Zmiana tych reguł postępowania jest społecznie szkodliwa. To zmiana zapalająca światełko w tunelu dla korupcji, dla nadużyć władzy publicznej. To zmiana na osłabienie państwa, a nie budowanie jego siły.